Następnego dnia obudziłem się w
ramionach panny Swift, gorące słońce przedzierało się przez luki w zasłonach, a
delikatny kurz latał w jego promieniach. Wydawało mi się, że od poprzedniego
dnia minęły wieki, chociaż po spojrzeniu na zegarek, zorientowałem się, że
minęło zaledwie kilka godzin. Ślęczałem nad piosenką prawie do piątej nad
ranem, ale nie narzekałem, wszystko pasowało do siebie, a i muzyka była w pełni
dokończona. Musnąłem bladoróżowy policzek Taylor, kiedy ta z mruknięciem
otworzyła oczy i spojrzała na mnie z na wpół przymkniętych powiek, już od rana
uśmiechając się słodko. Trochę czerwieni z wczorajszej pomadki pozostało na jej
wargach, które ucałowałem jak tylko złączyła je ze sobą. Przyciągnąłem ją do
siebie i splotłem ze sobą nasze dłonie, patrząc w jej oczy, uświadomiłem sobie,
jak dobrze jest budzić się obok kogoś, kto czuję do ciebie coś poważnego, obok
kogoś bliskiego.
- Wyspałaś się? -
zapytałem czując delikatne łaskotanie jej włosów na swojej piersi.
- Mhm, szkoda, że
pół nocy przesiedziałeś z zeszytem i gitarą. - mruknęła pomiędzy ziewem, a
westchnieniem, a w jej głosie wyłapałem małą nutkę żalu.
- Przepraszam, ale
wena mnie naszła i sama rozumiesz... Obiecuję, że jak dzisiaj wieczorem się
położę, to nie wstanę do samego rana! - zaśmiałem się i ucałowałem jej czoło. -
Pójdę zrobić ci śniadanie.
- Mhm, trzymam cię
za słowo. - odwróciła się na bok i wstała z łóżka, zapomniałem już nawet, że
spała tylko w mojej koszulce, która sięgała jej kawałek za pośladki, które
mogłem teraz podziwiać, kiedy przechadzała się po sypialni. - Nie gap się tak,
u siebie jestem. - mruknęła i z szafy wyjęła jakieś ubrania i zamknęła się w
łazience. Uśmiechnąłem się, była całkiem porządnie zbudowaną kobietą.
Po miłym śniadaniu i czułym
poranku, zabrałem torbę i z niechęcią zostawiłem swoją dziewczynę w
apartamencie, żeby dokończyć nagrywanie w studiu. Zmieniłem trochę repertuar,
który miałem nagrać i zamiast Please be mine, postanowiłem premierowo pokazać
nowe dzieło, napisane tej nocy. Czułem tę piosenkę, czułem ją całym sobą i
każde słowo, które śpiewałem, docierało do mnie ze zdwojoną mocą. W pewnym
momencie chciałem, żeby Miley dostała tą piosenkę osobiście, żeby wzięła ją do
serca i przejrzała na oczy, przed którymi ja wciąż widziałem Liama, czule
obejmującego się z jakąś wypindrzoną aktoreczką, która nie mogłaby dosięgać do
jej pięt. Nie rozumiałem, jak on może traktować moją Smiley w tej
sposób... Gdybym ja był jej mężczyzną, zrobiłbym dla niej wszystko.
Do domu wróciłem z bukietem
czerwonych kwiatów, chciałem zrobić przyjemność swojej dziewczynie, całkiem
fajnie to brzmi. Ucałowałem jej usta i oznajmiłem, że dokończyłem nagrywanie i
w końcu byłem wolny, by wracać do domu! Stęskniłem się już za nimi wszystkimi.
- Będę musiał wrócić
tylko na premierę. - oznajmiłem z uśmiechem, kiedy blondynka usadowiła się na
moich kolanach.
- Mam nadzieję, że
wracasz zadowolony?
- W stu procentach.
- zapewniłem ją, całując zagłębienie jej szyi. - Koncert nagrany, dwie nowe
piosenki, wszystko idealnie dograne... Żyć nie umierać.
- Ta. - mruknęła
krzywiąc nieco swoje usta, dobrze wiedziałem, o co jej chodzi.
- Oj, Tay. - ustami
przejechałem po jej ramieniu wzdłuż szyi. - Przecież nie porównam mojego anioła
do rzeczy tak przyziemnej jak koncert. To z ciebie cieszę się najbardziej. -
zapewniłem. - Dziękuję, że tu ze mną przyjechałaś, że wytrzymywałaś przy moim
boku i, że teraz mogę nazywać cię swoją dziewczyną. To dla mnie zaszczyt.
- Powinnam była
związać się z jakimś sportowcem... Przynajmniej nie mówiłby do mnie, jakby
właśnie pisał tekst nowej piosenki. - mruknęła i wstała z moich kolan. - A, i
nie ma za co.
- Jesteś urocza. -
mruknąłem z rozbawieniem.
- A ty tępy.
- Taka słodka. - z
rozbawieniem przybliżałem się do niej, aż złapałem ją tuż przy drzwiach do jej
sypialni i przygwoździłem plecami do ściany, aż na chwilę nie mogła złapać
tchu. Szeptałem do jej ucha słodkie słówka i całowałem jej policzki. Od wieków
nie czułem się tak szczęśliwy, jak w tej chwili, z tą blondynką, przy tej beżowej
ścianie. Czułem, że przy odpowiedniej ilości czasu, mógłbym obdarzyć ją pięknym
uczuciem, jakim jest miłość, na tę chwilę jednak byłem jedynie zakochany do
granic możliwości. Gdzieś spomiędzy jej rozchylonych ust dobiegł mnie cichy
pomruk. Podkręcony do swoich górnych granic, zachłannie wpiłem się w usta
blondynki, dłońmi ściskając jej twarz. Ręce Taylor błądziły pod moją koszulką,
a ja jedną rękę zsunąłem na jej talię, gładząc ją delikatnie. Po ciele Swift
przeszedł dreszcz, poczułem go gdy jej koszulka dziwnym trafem podwinęła się.
Wszystkie te odczucia w tej chwili były tak intensywnie, że nie potrafiłem się
od niej oderwać. Ta bliskość, myśl posiadania jej i wiedza, że jest ze mną. Nie
zauważyłem nawet, kiedy nasze kroki zaczęły zmierzać w kierunku wielkiego
łóżka, stojącego na środku pokoju. Kiedy opadliśmy na nie, a ja leżałem na
niej, opamiętałem się. Nie mogłem jej tego zrobić, nie ten pierwszy raz,
kiedy czuję, że moje uczucia do niej nie są na tyle silne, abym mógł być z nią
do końca swojego życia. Dla mnie to było ważne, Taylor była ważna i nie
chciałem jej skrzywdzić, nie była dziewczyną, której nie znałem i którą z
łatwością mógłbym wykorzystać. Z niechęcią i buzującymi zmysłami, odsunąłem się
od blondynki i przepraszając, wycofałem się z pokoju. Zadawałem sobie w myślach
jedno pytanie, co ja narobiłem?!
Po kilkunastu minutach, które
ciągnęły się w nieskończoność, cicho zapukałem do jej drzwi. Nie otworzyła mi
ich sama, usłyszałem jedynie ciche łkanie. Brawo, Nick. Zaklnąłem pod nosem i
uchyliłem lekko drzwi, zaglądając do środka. Taylor siedziała na ziemi z
podkurczonymi nogami, a głowę ukrywała w dłoniach. Zacisnąłem na chwilę
powieki, by zaraz usiąść obok niej na ziemi.
- Nie płacz
kochanie. - szepnąłem i przytuliłem ją do siebie, gdzie rozpłakała się jeszcze
bardziej. - Tay, ja nie chciałem, nie wiedziałem, że... że będziesz się tak
czuła, ja.. ja przepraszam. - mówiłem do jej ucha, chcąc uspokoić ją w swoich
ramionach. Po chwili ucichła, a jej delikatnie ciało przestało trząść się w spazmach
płaczu. Gładziłem dłonią jej włosy i przeklinałem siebie w duchu. Musisz nad
sobą panować, Nick, nie chcesz jej skrzywdzić, mówiłem do siebie. I wierzyłem w
to, nie mogłem dopuścić, żeby zrobić jej krzywdę, przecież przysiągłem sobie,
że będę dla niej najlepszy, jaki mogę być.
- Przepraszam. -
mruknęła, kiedy przesiedzieliśmy na ziemi już spory kawał czasu. - Nie wiem co
się stało, nie chciałam, ja...
- Cii, nic nie
musisz mówić, biorę winę na siebie... Powinienem był opanować się trochę,
zapędziłem się..
- Ale ja tego
chciałam. - przerwała mi w połowie i spojrzała prosto w moje oczy. - Chciałam
tego tu i teraz, myślałam, że... No nie wiem, może trochę cię pociągam, czy
coś...
- Bo tak jest,
słodka, ale to nie czas i nie miejsce, obiecuję ci, że zrobimy to gdzieś, gdzie
jest wyjątkowo, twój pierwszy raz musi tak być. - uśmiechnąłem się i
pocałowałem ją we włosy.
- Cieszę się, że
tak o tym myślisz, ale mimo to, chcę przeprosić za dzisiaj... Od rana mam
jakieś humorki, jestem zestresowana, niedługo muszę pokazać nowy materiał, a
mam może ze dwie piosenki...
- Myślę, że musisz
się po prostu rozerwać, a wena sama do ciebie przyjdzie. Możemy pójść gdzieś
dzisiaj, tylko we dwoje. - zaproponowałem. - Zjemy kolację w jakieś
restauracji, przejdziemy się, prawdę mówiąc, nigdzie razem nie byliśmy...
- Jestem za, pójdę
się szykować. - przelotnie pocałowała mnie w policzek, po czym zamknęła się w
łazience, a ja siedziałem na podłodze uśmiechając się sam do siebie. Dopiero
kiedy zakręcała wodę w łazience, oprzytomniałem i postanowiłem ulotnić się z
jej sypialni. Sam wziąłem krótki prysznic i przebrałem się w ciemne jeansy,
białą koszulę i marynarkę. Poprawiłem nieco włosy i byłem gotowy do wyjścia,
chociaż Taylor siedziała jeszcze w swoim pokoju. Usiadłem więc na kanapie i
poprawiłem koszulę. Przesiedziałem tak chwilę, aż w pokoju rozniósł się stukot
szpilek, odwróciłem się w tamtą stronę i na mojej twarzy automatycznie pojawił
się szeroki uśmiech. Taylor wyglądała przepięknie w krótkiej, białej sukience z
krótkim rękawkiem.
- Wyglądasz
pięknie. - zwykłym gestem przejechałem po jej policzku i złapałem ją za dłoń,
ciągnąc w kierunku windy. Złapała mnie pod ramię, kiedy w niej staliśmy i
oparła głowę na moim ramieniu.
W restauracji ugościli nas
najlepiej jak mogli, biorąc pod uwagę fakt, że nie rezerwowałem stolika, ani nie
uprzedzałem nikogo o swoim przybyciu, korzystałem jednak ze swojej sławy i
zajmowaliśmy właśnie miejsce w jednej z najlepszych restauracji z Nowym Jorku.
Pomogłem Taylor usiąść i sam zająłem miejsce na przeciwko niej. W tle leciała
cicha muzyka, podczas gdy my zamawialiśmy swoje dania. Zza kart uśmiechałem się
co jakiś czas do blondynki siedzącej a przeciwko,a ona odwzajemniała to tym
samym.
Od kobiety przechadzającej się
pomiędzy stolikami z koszykiem róż, kupiłem jedną, symboliczną, czerwoną i
podałem ją Swift. Podziękowała i zarumieniona poprosiła kelnera o wazon z wodą,
który dotarł do nas w chwilę później razem z naszymi daniami.
Po skończonym posiłku posiedzieliśmy
chwilę, aż całkiem miła piosenka sprawiła, że poprosiłem swoją partnerkę do
tańca. Przytuleni kołysaliśmy się w rytm muzyki, a przygaszone światła dodawały
temu niesamowity klimat. Przytuliłem Taylor mocniej do siebie, chciałem, żeby
czuła, że jestem przy niej całym sobą i przymknąłem oczy. Tam znajdowałem się w
odpowiednim miejscu, wszystko było w porządku, Taylor była przy mnie, a ja
byłem spokojny, całkowicie spokojny.
Przechadzaliśmy się nocą po
parku, a drogę oświetlały nam gwiazdy i latarnie co kilka metrów. Żadne z nas
się nie odzywało, myślę że po prostu tego nie potrzebowaliśmy. Objęci brnęliśmy
w cichą, ciepłą noc. Pomimo tego, Taylor miała na sobie moją marynarkę
narzuconą na ramiona, bałem się, że nie powie mi, że marznie, a nie chciałem,
żeby się rozchorowała. Przecież musi być zdrowa, żeby przyjechać ze mną na
premierę koncertu.
Uśmiechnąłem się. Już jutro mogę
wrócić do domu, żeby za kilka dni znów odwiedzić to magiczne miasto. Premiera
na pewno będzie fantastyczna, co prawda nie oglądałem nagrań ze swojego
koncertu, ale ufałem im w stu procentach, co do tego. Wiedziałem, że musimy
powoli wracać, żeby spakować torby, lot mamy z samego rana, ale jakoś nie
spieszyłem się co do tego, chciałem zatrzymać się w tym miejscu, tu mogłem być
sobą, a kim będę po powrocie to Los Angeles? Tego sam nie wiem.
***
Tak, tak, wiem, nie pisałam prawie pół roku nowego rozdziału... W ciągu tego czasu zastanawiałam się, czy nie skończyć swojej blogowej przygody, albo przynajmniej nie zawiesić bloga, ale ostatnio trochę do tego wszystkiego powróciłam :) Nowy wygląd zawitał na stronie, rozdział też napisany przed dwoma dniami, teraz tylko pozostaje mi czekać na wasze opinię!
Następny postaram się dodać jeszcze przed maturką..
Witam, maturzystkę! Maturzystka z tej strony XD Dobra, jak mi napisałaś na gg o tym opowiadaniu, to ja myślałam, że ty je prowadzisz na bieżąco, a ty mi teraz piszesz, że pół roku rozdziału nie było. Czasem to jednak opłaca się spóźnić :D Dobra, do rzeczy. Boże, Nick jest słodki. Naylor <3 Kocham ich i mam nadzieję, że Nick wreszcie całym sobą ją pokocha. Zasługują na szczęście, oboje :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział! Jest taki lekki i romantyczny. W sumie na miejscu Taylor wolałabym Miley, ale nie mogę narzekać. Zastanawiam się, czy Nick na serio jest zakochany w swojej przyjaciółce. Wyjazd do Nowego Jorku, gdzie chłopak poczuł się inaczej mógł spowodować, że uległ chwilowym emocjom. Możliwe, że gdy wróci do Los Angeles i zobaczy swoją byłą to jego uczucia się zmienią. Czekam z niecierpliwością na kolejny!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział kochana, jestem dumna z Ciebie<3 Czytało mi się go mega przyjemnie<3. Mam tylko nadzięję, że w drzwiach Nick po powrocie nie stanie zaszlochana Miley i nie zrujnuje mu tego co ma teraz ;*
OdpowiedzUsuńkochana bardzo Ci dziękuję za komentarz na moim blogu x
OdpowiedzUsuńnawet sobie nie wyobrażasz jakie to miłe, gdy udaje mi się zaciekawić opowiadaniem osoby, które nie sa fanami Justina. To wiele dla mnie znaczy, jeszcze raz bardzo dziękuję ♥
Prosiłaś, abym informowała Cię o nowościach, ale nie podałaś mi nazwy tt, a na blogu nie widzę zakładki spam, więc jestem zmuszona zrobić to tutaj.
Zatem zapraszam Cię na nowy rozdział, który pojawił się na blogu i mam nadzieję, że Ci się spodoba :)
Jakbyś mogła mi dokładnie sprecyzować gdzie mam Cię informować, to byłabym wdzięczna.
Zaczęłam czytać Twoje opowiadanie i muszę przyznać, że podoba mi się Twój pomysł na nie, a także sposób w jaki piszesz. Bardzo mnie zaintrygowałaś i już mogę zaznaczyć, że z pewnością będę czytać to opowiadanie :) jeśli mogłabyś informować mnie na tt byłabym wdzięczna @_xHisBelieber
idę czytać dalej i pozdrawiam cieplutko ♥
http://the-last-love-jb.blogspot.com
Jako iż znów zagościłam na Blogspocie postanowiłam i tu zostawić po sobie ślad. :D
OdpowiedzUsuńJak już wiesz brakuje mi tu Miley, haha. Ale po za tym cieszę się, że Nick w jakiś sposób próbuje znaleźć szczęście obok innej dziewczyny. Jednak nadal trzymam kciuki za Niley! <3 Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :3
Cześć! Muszę przyznać, że z Twój blog mnie zaciekawił już z wyglądu. Jak znajdę trochę czasu, zajrzę tu i go przeczytam :)) Tymczasem chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga: http://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDodam Twojego bloga do kolejki ;) Tymczasem zapraszam do mnie na trzeci rozdział ;)
OdpowiedzUsuńhttp://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com
Hej! Na moim blogu pojawił się nowy rozdział, więc serdecznie zapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://samotne-serca.blogspot.com/2014/04/rozdzia-ii-hey-father.html
Pozdrawiam!
Rozdział 4! Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com/
Zapraszam na rodział 5!
OdpowiedzUsuńhttp://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com/
Zapraszam! Rozdział 6 już zawitał ♥
Usuńhttp://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com/
w końcu nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńja mam takie pytanie.. kiedyś było mnóstwo opowiadań o Niley czy Jemi ale teraz już niestety ich brak... masz może linki do opowiadań o nich? bo żyję nadzieją, że jednak jeszcze takie są... z góry dziękuję.