Rozdział I: Tylko jaki to ma sens?


                Wcale nie chciałem tam iść, nawet Grammy nie jest w stanie poprawić mojego samopoczucia. Rozerwane serce towarzyszy mi na każdym kroku prawie od dwóch lat. Nie wiem jak można spać ze złamanym sercem, a co dopiero jak z nim funkcjonować każdego dnia.
                Drzwi do pokoju otworzyły się i stanęła w nich moja mama z tą swoją wiecznie zatroskaną miną. Nie lubiłem tego, a nawet irytował mnie fakt, że wciąż zamartwia się o każdego, ale nie o siebie samą. Jestem dużym chłopcem i sam poradzę sobie ze wszystkim.
- Masz krzywo krawat. - Zaczęła podchodząc bliżej i stając na przeciwko mnie. Z uśmiechem na twarzy i smutkiem głęboko ukrytym w jej oczach, zawiązała mój krawat na nowo.
- Kiedy w końcu dasz sobie spokój, mamo? - Zapytałem czując, że zbliżam się do granicy swojej wytrzymałości.
- Nie rozumiem. - Speszona spojrzała mi w oczy. - Czy to źle, że się martw...
- Nie masz o co. - Wtrąciłem w połowie zdania. - Dam sobie radę, tylko dajcie mi święty spokój, wszyscy! - Syknąłem odwracając się na pięcie, wziąłem marynarkę i wyszedłem trzaskając za sobą drzwiami. Nie mogłem już tego znieść.
                Wszystko irytowało mnie i złościło bez większego powodu, tak po prostu. Rodzice zamartwiali się, bracia odsunęli się z powodu moich humorków, Taylor naprzykrzała się jako "dobra przyjaciółka, która musi o mnie dbać", a tymczasem ja potrzebowałem tylko jej, czy jest to tak trudno zrozumieć?
                Tęskniłem za tymi stalowo-szarymi oczami, za jej zapachem, malinowymi ustami, za jej śmiechem, obecnością i mógłbym wymieniać tak dalej i dalej i dalej... Tylko jaki ma to sens? Ona już znalazła sobie kogoś, kto zapełni pustkę po mnie, choć wiem, że jest to tylko kolejne kłamstwo, które wypowiadam, żeby poprawić swoje samopoczucie. Po prostu mnie zostawiła, nie mając jakichkolwiek skrupułów, odeszła do innego, oto cała prawda - zostałem porzucony przez kogoś, kto zapanował nad całym moim światem i sercem, i niby jak miałem się z tym pogodzić?
                Poczułem jak samochód zwalnia, aż w końcu zatrzymuje się. Czas przywdziać na twarz codzienną maskę szczęśliwego muzyka. Za kulisami spotkałem się z braćmi i nie zamieniwszy z nimi pojedynczego słowa, ruszyliśmy z wielkimi uśmiechami na czerwony dywan. Światła reflektorów oświetliły nasze twarze i częściowo oślepiały. Przysunąłem się do Joe i Kevina, żeby fotoreporterzy mogli zrobić satysfakcjonujące ich zdjęcie i w końcu dali nam spokój, a my moglibyśmy pójść w dwóch różnych kierunkach, wtedy zobaczyłem ją.
                Biała sukienka opinała się na jej idealnym ciele. Szczery uśmiech zawitał na jej twarzy, kiedy przesuwała się w stronę tych hien. Aż oddech zamarł w moim ciele, wyglądała tak pięknie... I on stanął u jej boku. Poczułem złość, frustrację, aż w końcu żal do samego siebie. Jak mogłem tak po prostu pozwolić jej odejść?
                Stanąłem w miejscu i wlepiałem oczy w ową parę, kiedy ktoś popchnął mnie lekko za kulisy. Ocknąłem się i z wyrzutem spojrzałem na najstarszego brata. Westchnął tylko i pokręcił głową.
- Napisz o tym piosenkę, na pewno będzie hitem. - Mruknął z przekąsem. Miał rację, ostatnio nie byłem w dobrej formie, wychodziły mi jedynie piosenki o nieszczęśliwie zakochanych biedronkach. Wiem, dziwne.
                Odrzuciłem wszystkie zbędne myśli i ruszyłem w stronę stolika mając jej obraz przed oczami. 

                Kątem oka zauważyłem ją siedzącą kilka miejsc dalej. Ogarnął mnie dziwny spokój, choć częściowo nie mogłem znieść tego, że to nie ja siedzę tam obok niej, tylko on. Trudno było pogodzić swoją męską dumę ze złamanym sercem.
                Chciałem wyjść, napić się czegoś mocnego, czegoś co zagłuszyłoby mój ból, i już tu nie wracać, ale nie mogłem, bo straciłbym kolejne chwile, kiedy mogłem bezwiednie sobie na nią patrzeć, a to i tak zdarzało się rzadko, bo nie bywała już na takich galach często. Właściwie w ogóle nie wychodziła z domu, chyba, że na kawę czy pilates.
                Boże, czy mam obsesję na jej punkcie?

                Taylor wstała, gdy po raz kolejny wywołano ją na scenę po obiór statuetki i miejsce obok mnie było puste, kiedy ona je zajęła. Nie wierzyłem własnym oczom, aż cały zdębiałem.
- Cześć Nicky. - Szepnęła zbliżając się do mnie, pewnie nie chciała, żeby ktokolwiek usłyszał o czym rozmawiamy.  Odchrząknąłem znacząco, moje serce zabiło mocniej i poczułem jak krew dopływa do moich policzków.
- Cześć. - Odpowiedziałem równie cicho i spojrzałem na nią kątem oka. Zmieszana zagryzała wargi i co jakiś czas otwierała, a potem z powrotem zamykała usta. Wiem, że o czymś uparcie myślała, więc czekałem, aż sama podejmie temat.
- Chciałam... Wiesz, mam problem. - Usłyszawszy to spojrzałem na nią, aż natrafiłem na jej oczy, w których zatonąłem, jak zwykle. - Wiem, że nie odzywałam się od miesięcy i unikałam cię jak ognia, ale nie chciałam sprawiać ci kłopotu, widziałam co się z tobą dzieję, i widzę to teraz, ale nie mam się do kogo zwrócić, a nie mogę pozwolić, żeby wytwórnia się o tym dowiedziała. Wybacz mi i zrozumiem, jeśli odmówisz mi pomocy, ale... Ja... Dostałam od wytwórni nową piosenkę i kompletnie nie umiem jej zagrać, a wiem, że nie masz sobie równych w graniu na gitarze i w komponowaniu i pisaniu tekstów i w ogóle we wszystkim, dlatego chciałam zapytać, pomożesz mi? - Wydusiła na jednym tchu i spuściła wzrok, po czym nieśmiało znów go na mnie przeniosła.
- Tak. - Wyszeptałem nieco zaskoczony. - Przecież wiesz, że ja... Ja zawsze ci pomogę…
- Zadzwonię. - Uśmiechnęła się lekko i przejechała dłonią po moim policzku, pewnie nie zdając sobie sprawy co we mnie wywołała tym małym gestem. - Dziękuję. - Wstała po czym przeprosiła kilka osób i usiadła z powrotem obok Hemswortha. Tymczasem Taylor zdążyła wrócić i zająć miejsce, kiedy w powietrzu wisiał jeszcze jej zapach.
- Nick, co to było, do cholery? Czego ona chciała? - Czerwona na twarzy przyglądała się mi z zaciśniętymi ustami, wyglądała jak mała zazdrosna dziewczynka.
- Potrzebuje pomocy...
- A Ty jak jakiś dobry samarytanin się na to zgodziłeś? Nick, co z tobą jest... Nie rozumiem, jak możesz być taki głupi, Jezu... - Z westchnieniem opadła na oparcie, a jej oczy zalśniły. Przyglądałem się jej z niepokojem, czy zrobiłem cos złego?
- Swifty...
- Daj mi spokój. - Przerwała mi machnięciem dłoni i nie odezwała się już do końca gali. Nie rozumiałem o co jej chodziło, ale puściłem to w niepamięć; teraz liczyła się tylko ona.

                Późnym wieczorem zapukałem do drzwi, w których zaraz stanął mój najlepszy przyjaciel - Marshall. Przywitałem się z nim i wszedłem do środka.
- Napijesz się czegoś?
- Jasne. - Przyznałem ze śmiechem. - Ale nie coli.
- Ma się rozumieć. - Mruknął i rozbawiony poruszał brwiami, po czym ruszył do kuchni. Po chwili wrócił niosąc dwie szklaneczki do połowy napełnione białą cieczą. Uśmiechnąłem się, nic tak nie gasi mojego pragnienia niż czysty alkohol.
- Za zranione serca. - Mruknąłem i stuknęliśmy się szklankami, po czym wypiłem wszystko duszkiem, czując jak płyn rozpala cały mój przełyk - wspaniałe uczucie. Marshall był w podobnej sytuacji, jak ja. Z tym wyjątkiem, że jego dziewczyna zostawiła półtora miesiąca przed ślubem... Dlatego przychodzę do niego niemal każdego dnia, tu mogę się wygadać i nikt nie powie mi, że nie powinienem czegoś robić. On mnie rozumie.
- Smiley poprosiła mnie dzisiaj o pomoc. - Mruknąłem po chwili. - I zgodziłem się.
- Po co nawiązuje z tobą kontakt... ?
- Sam nie wiem. - Pokręciłem głową. - Minęło tyle czasu od kiedy odezwała się do mnie ostatni raz, a teraz tylko znowu mąci mi w głowie. Mówi mi, że jestem najlepszy, we wszystkim, a potem leci do niego... Jaki to ma sens?
- Stary, kurwa, to nie ma najmniejszego sensu. - Mruknął, nalewając kolejną szklaneczkę, którą zaraz stuknęliśmy się i wznieśliśmy kolejny toast - za kobiety, które kradną nasze serca, za te jedyne.

***
Właściwie ten rozdział akurat mi się podoba, choć nie wiele się w nim dzieje. Nadal nie mogę wstawić bohaterów, blogspot nie chce ze mną współpracować, ma ktoś podobny problem, czy to tylko ja?

Eh, drugi dzień ferii, ja mam do napisania pracę na konkurs z historii i w planach napisanie kolejnego rozdziału tutaj. Tak dużo do zrobienia, a tak mało chęci. 

7 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny. Po przeczytaniu prologu zastanawiałam się kto złamał naszemu Nikowi serce... No przecież to było oczywiste, że nasza Smiley! <3 Juz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    ~ Camille.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się podoba :) Wiadomo, że to dopiero pierwszy rozdział, więc też nie oczekuję nie wiadomo jakiej akcji, bo to przecież dopiero się rozkręci :) Bardzo ciekawi mnie postępowanie Miley i jestem ciekawa co będzie działo się w kolejnych odcinkach! Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek a tyle emocji, cieszę się że Miley zwróciła się o pomoc do Nicka, a on jej pomoże :D. Taylor mnie drażni, nie tylko w tym opowiadaniu, bo lubię jej piosenki ale ją samą nie cierpię, po prostu aż mnie nerwica bierze jak ją widzę :/. Wracając do rozdziału, jestem ciekawa co z tego wyniknie, nie mogę się doczekać *__*.

    OdpowiedzUsuń
  4. ciekawy rozdział. Nick nadal kocha Smiley, która ma innego. biedactwo! może dzięki te piosence ich relacje ulegną zmianie. czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście trochę mało się dzieje, ale dzięki temu rozdział nabiera jeszcze większego uroku. Czekam na kolejny. Pozdrawiam, Morgos.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział faktycznie ma nie za wiele akcji, ale posiada jakiś urok i nie prznudza, co mają w tendencji pierwsze rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie udało mi się wszystko nadrobić, toteż gdy dzisiaj siadałam do Twojego opowiadania, zamierzałam spędzić tutaj całe popołudnie. Nie wiem, czy tylko ja spodziewałam się dłuższego rozdziału. Tak czy siak ja również z długich wpisów znana nie jestem, więc to Ci wybaczę, o. Czekam jednak z niecierpliwością na nowy.
    Fabuła jak na razie mi się podoba. Bałam się, że wszystko będzie tak cholernie podobne do Twoich innych opowiadań, w których głównymi bohaterami również byli Miley i Nick. Mam nadzieję, że nie przyprawisz mnie o efekt deja vu?
    Piszesz lekko, bez większego problemu. Da się to zauważyć po sposobie, w jaki rozwijasz zdania. Przydałoby się jeszcze więcej epitetów i opisów, bo jeśli masz problemy z zgraniem bohaterów na bloga, naprawdę można się pogubić.
    Jestem ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń. Czy między Nickiem i Miley COŚ się pojawi podczas wykonywania piosenki? Niezmiernie mnie to pytanie nurtuje, więc czekam na rozdział 2 i weny życzę! / nie-probuj-zasnac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń