Rozdział II: Miłość, która pozwala odejść.

                Moja codzienność od góry do dołu zlana jest monotonicznością. Wstaję rano, przeważnie o tej samej godzinie; idę pod prysznic, golę się, wychodzę na spacer z Elvisem, wracam do domu i czekam do wieczora, żeby pójść spać, a następnego rana powtarzam sekwencję; i tak w kółko.
                Dzisiaj było tak samo. Zawołałem Elvisa, przypiąłem smycz do jego obroży i zamknąłem drzwi kiedy wychodziłem z domu. Dzień był gorący, więc szybko pozbyłem się bluzy i przewiesiłem ją sobie przez ramię. Wyjąłem z kieszeni komórkę i spojrzałem na godzinę - 9:50. Westchnąłem i przetarłem oczy, po czym przebiegłem z Elvisem przez ulicę, chcąc dostać się do parku. Zawsze tam chodziliśmy; jakoś lubiłem samotnie siedzieć na ławce i patrzeć jak pies biega sobie wokół drzew i szczeka na przechodzących obok ludzi.
                Wsadziłem słuchawki do uszu i puściłem losową piosenkę z play listy; akurat był to Michael Buble - Haven't Met You Yet. Wzorkiem wodziłem za psem, a umysłem odpływałem daleko. Wszystkie moje myśli kierowały się ku niej. Z czasem zacząłem nawet żałować, że ją poznałem. Bo jaki to ma sens? Zakochałem się, byłem szczęśliwy, a teraz bum - pod żebrami noszę złamane serce. Tak bardzo się o nią starałem, robiłem wszystko, żeby przy moim boku czuła się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, ale widocznie nie wykorzystałem w pełni swojego położenia. A sądziłem, że wykorzystałem każdą możliwość... Może tak właściwie w ogóle jeszcze nie spotkałem dziewczyny odpowiedniej dla mnie? Może Miley była tylko jej złudzeniem, przedsmakiem?
                Drgnąłem, kiedy zadzwonił mój telefon. Wywróciłem oczami, to pewnie mama znów się zamartwia. Wyjąłem komórkę i oniemiałem patrząc na wyświetlacz. Zapomniałem chyba zmienić zdjęcia kontaktu, bo na ekranie wyświetliło mi się zdjęcie uśmiechniętej dziewczyny w mojej ulubionej baseballówce. Odchrząknąłem i odebrałem połączenie.
- Ha... Halo?
- Nick? Cześć. - W słuchawce usłyszałem ten kochany przeze mnie głos, który już od pierwszego słowa zapierał mi dech. - Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o naszej rozmowie...
- Nie, nie, oczywiście, że nie. - Zaśmiałem się nerwowo. Tak naprawdę miałem nadzieję, że nie zadzwoni, nie chciałem nawiązywać z nią kontaktu, pomimo tego, że brakowało mi całej jej każdego, pojedynczego dnia. I choć moje serce błagało mnie o nią, nie chciałem znów przechodzić przez to samo.
- To dobrze. - Wyraźnie jej ulżyło. - Słuchaj, nie chcę się narzucać i jeśli nie masz dziś czasu, zrozumiem, ale naprawdę muszę szybko nauczyć się tej piosenki, więc gdybyśmy mogli się dzisiaj spotkać...
- Jasne.
- Byłabym bardzo wdzięczna. O, zgodziłeś się, super. - Jej perlisty śmiech rozbrzmiał w słuchawce. - Wolisz u mnie, czy gdzieś na mieście?
- Wiesz, Smiley, w restauracji to ja raczej nie nauczę cię grać na gitarze... - Mruknąłem drapiąc się po głowie; przyłapałem się jednocześnie na przeinaczaniu jej imienia. Kurwa.
- Pasuje ci o 16?
- Tak, raczej tak.
- To do zobaczenia, pa! - Odłożyła słuchawkę, nim zorientowałem się, że z wnętrza mojego telefonu już dawno nikt się nie odzywa. Zawołałem psa i zapiąłem mu smycz, po czym powoli ruszyłem w stronę domu. Cholera, Miley, czemu znowu wracasz? 

                Przebrałem koszulkę i zszedłem do salonu na obiad, na który mama wołała mnie od dobrych piętnastu minut. Zauważyłem, że wszyscy siedzą już przy stole i zrobiło mi się głupio, że znowu przysparzałem jej powodów do zmartwień. Odsunąłem krzesło i zająłem miejsce obok Frankiego. Mama natychmiast zaczęła krążyć tylko wokół mnie, to nakładając mi ziemniaków, to proponując jakieś mięso, tu znowu chciała nalać mi soku do szklanki. Zgadzałem się na każdą jej propozycję, chciałem, żeby chociaż dziś uśmiechała się szczerze; taką miałem zachciankę.
- Dziękuję. - Pocałowałem jej policzek i z pełną szklanką odsunąłem krzesło i odszedłem od stołu. Z pełnym brzuchem rzuciłem się na łóżko i spojrzałem na zegarek, miałem jeszcze czas. Wziąłem do ręki gitarę i pobrzękiwałem na niej, próbując ułożyć jakieś sensowne słowa, w końcu jednak odrzuciłem ją w kąt i opadłem bezwiednie na łóżko. Dlaczego moja wena odeszła? Dlaczego od paru miesięcy nie mogę nic napisać? Dlaczego przeze mnie zespół musiał zawiesić działalność? Dlaczego, do cholery, wszystko komplikuje się coraz bardziej z dnia na dzień?
               
                Drgnąłem i zerwałem się z łóżka, z niepokojem rozejrzałem się dookoła, aż natrafiłem na zegarek - wskazywał kilka minut po piętnastej. Odetchnąłem i usiadłem z powrotem na łóżku. Ostatnio całymi dniami byłem taki niespokojny. Nie wiem, co się ze mną działo, może tak po prostu czułem w sobie niepokój...
                Wstałem i drżącymi dłońmi włożyłem gitarę do pokrowca, na głowę założyłem ulubioną czapkę, przez ramię przewiesiłem bluzę, a do uszu trafiły słuchawki od ipoda. Przewiesiłem gitarę przez wolne ramię i wyszedłem z domu nikogo o tym nie uprzedzając, i tak pewnie nie zauważą, że mnie nie ma. Rzuciłem wszystko na tylne siedzenie czarnego mustanga, usiadłem za kierownicą i przekręciłem kluczyk, po czym wycofałem wyjeżdżając na ulicę.
                Miley mieszkała w spokojnej okolicy, niedaleko domu jej rodziców. Zawsze wybierała miejsca blisko rodziny i wszystkim obecnym wiadome było, że jest ona dla niej najważniejsza. Miała duży dom, skryty za wielka, żelazną bramą, tak, żeby miała choć trochę prywatności. Dookoła otoczona była dużymi drzewami, małymi krzewami i grządkami kwiatów; a między tym żwirowy podjazd.
                Wysiadłem z auta i zadzwoniłem do drzwi, chwilę potem osobiście mi je otworzyła.
- Cześć, wejdź. - Uśmiechnęła się i zaprosiła mnie do środka. Znałem jej mieszkanie, więc od razu kierowałem się w stronę salonu. Oparłem gitarę o sofę i położyłem czapkę obok siebie. - Napijesz się czegoś?
- Tak, chętnie. - Mruknąłem uśmiechając się niemrawo. Stresowałem się, choć sam nie wiem czym. Cyrus zostawiła mnie na chwilę samego i skierowała się do kuchni, tak myślę. Po chwili wróciła jednak z dwiema szklankami coli i gitarą. - To, co to za piosenka?
- Love that let's go. - Mruknęła obojętnie. - Hollywood Records ubzdurało sobie, że ta piosenka będzie na mojej płycie i nie miałabym nic przeciwko, gdybym nie musiała grać i śpiewać jej akustycznie. Wiesz, że nie umiem tego połączyć, Nicky...
- Dlatego tu jestem, pamiętasz? Przecież ci pomogę. - Uśmiechnąłem się i na stoliku przed sobą położyłem kartkę ze słowami i nutami. Na moim kolanach wylądowała gitara i przejechałem po niej delikatnie palcami, po czym zacząłem grać piosenkę bez najmniejszego błędu. Kątem oka obserwowałem jej reakcję, nie robiłem tego specjalnie, jakoś tak wyszło, ale zawsze lubiłem jej imponować swoją grą. Wiedziałem, że jestem w tym dobry, chociaż nie byłem zadufany w sobie. Po prostu zdawałem sobie sprawę... - Ale teraz jest czas, aby zaryzykować i znaleźć swoje własne skrzydła. I cokolwiek się stanie, wiem, że będziesz tam czekała... Bo właśnie teraz właściwym sposobem miłości, jest miłość, która pozwala odejść... - Zanuciłem cicho i zamilkłem równo ze swoją gitarą, po prostu moje palce odmówiły gry, a w gardle stanęła gula goryczy. Przełknąłem ją szybko i spojrzałem na swoją towarzyszkę.
- Widzisz? To wcale nie jest trudne, teraz twoja kolej. - Uśmiechnąłem sie niemrawo. - Odetchnij i graj spokojnie, powoli, nutka po nutce, zobaczysz, że dasz radę.
- Zaraz się okaże. - Mruknęła, biorąc na kolana gitarę. Zagrała powoli i niezbyt muzykalnie pierwszy wers nut, aż zacisnęła usta i uderzyła ręką w struny. - Nie umiem!
- Umiesz. - Przekonywałem ją. - Zagram z tobą. - Odliczyłem do trzech i zacząłem grać, nie patrząc na nuty, tylko na nią. Widziałem jak zgrzyta zębami nad każdym niedociągnięciem, a mała żyłka pulsuje na jej czole. Potrząsnąłem głową i skierowałem wzrok na gitarę. - Widzisz? Jeszcze kilka razy popróbujesz i będziesz miała opanowaną pierwszą zwrotkę.
- Dzięki tobie. - Obdarzyła mnie jednym ze swoim najpiękniejszych uśmiechów i poczułem, jak do moich policzków dopływa krew.
- Przestań. - Opuściłem głowę i zagryzłem wargi, aż poczułem delikatny posmak krwi w ustach. - Chyba powinienem już iść, dokończymy kiedy indziej...
- Przyjdziesz jutro? - Zapytała, a w jej głosie dostrzegłem jakby nutkę nadziei.
- Tak. - Odburknąłem nienaturalnym dla siebie głosem i zabrałem gitarę, po czym wprost wybiegłem z jej domu. Czułem jakbym się dusił, jak jej zapach dobiega do moich nozdrzy i łapie moje płuca, po czym ściska je tak mocno, że nie mogę złapać tchu. Nerwowym ruchem zapaliłem silnik i odjechałem z piskiem opon, zapamiętując obraz zaniepokojonej dziewczyny stojącej w oknie.  

***
Nie jestem zadowolona, ale co tam. Nie będę się tu rozpisywać, powiem tylko, że ferie mi się skończyły, a następny rozdział pojawi się dopiero wtedy, gdy skończę esej na historię, a jestem dopiero w połowie. :(

7 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle jest przecudowny! <3 Tak sobie myślę, że Miley może nadal coś czuje do Nicka? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż ma się ochotę zapytać: ,,Nick, w co Ty się znowu pakujesz?!"
    Coś czuję, że nic dobrego z tego nie wyjdzie i w życiu będzie mieć jeszcze bardziej namieszane :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś czuje że Nick mocno się zawiedzie, Miley ma już ukochanego, chociaż z drugiej strony stara miłość nie rdzewieje, ja lubię i Nicka i Liama, więc nie mogłabym się zdecydować :D. Rozdział naprawdę świetny, choć mam nadzieje że w drugim wydarzy się coś niespodziewanego, coś co przykuje moją uwagę. Życzę powodzenia zarówno z tym esejem jak i z kolejnym rozdziałem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nick powinien przestać się oszukiwać i przejrzeć na oczy. Idealizuje Miley, która tylko go wykorzystuje. Na potwierdzenie oceny jest fragment, gdy Nick myśli, że przecież wszystko robił, był na jej każde skinienie. Powinien odpuścić i zrobić tak, aby Miley się postarała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam wrażenie, że Nick jest trochę zbyt ufny. Moim zdaniem Miley chce wykorzystać Nicka a następnie zostawić go z na nowo złamanym sercem. Czekam na następny i powodzenia z esejem. Morgos.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział, bardzo mi się podoba, przeważa smutek i melancholia no ale w sumie wprowadził mnie teraz do lektury, bo też mam taką;*. Czekam na NN<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda mi Nicka. I choć wiem, że Miley nie robi tego świadomie (chyba) to jednak rani go cały czas prosząc o pomoc. Niby to nic wielkiego, ale jednak... Coś czuję, że Jonas znowu będzie wyobrażał sobie nie wiadomo co, a przecież Cyrus ma już chłopaka. Naprawdę bardzo zaczyna podobać mi się to opowiadanie i czekam na kolejny rozdział! Powodzenia z esejem :)

    OdpowiedzUsuń