Przekręciłem się na bok, stwierdzając z niechęcią, że
miejsce obok mnie jest puste. Pomiędzy swoim oddechem, a odgłosami za drzwiami,
słyszałem ciche brzdękanie gitary. Uchyliłem lekko jedno oko, stwierdzając, że
tym razem to Taylor wymknęła się z łóżka, a teraz siedzi w fotelu cicho
pobrzękując. Co jakiś czas zapisywała bliżej nieznane mi słowa w swoim
zeszycie. Wyglądała pięknie. Poranne słońce przebijało się między jej blond
włosami, które co jakiś czas odgarniała ze swojej twarzy, prawdopodobnie przeszkadzały
jej w pisaniu. Moja koszulka odsłaniała jej długie nogi, podwinięte pod siebie,
co jakiś czas twarz rozjaśniał jej uśmiech. Byłem pewien, że wena ją natchnęła
i na pewno nie zauważy nawet, że się obudziłem, więc zamknąłem z powrotem oczy
i wróciłem do snu, już zapomniałem o zmęczeniu, które towarzyszyło mi przez
ostatnie dni.
-Nick! – usłyszałem krzyk, a potem coś wskoczyło na
miejsce obok mnie, mianowicie tym „czymś” była panna Swift. – Nie śpij już, no!
– dodała, przytulając się do mnie. Mruknąłem niechętnie i otworzyłem oczy,
słońce było już wysoko, a ja nie miałem pojęcia, ile czasu przespałem.
- Skończyłaś piosenkę?
– zapytałem, przyciągając ją bliżej siebie.
- Zauważyłeś…
- Że cię nie ma? –
przerwałem. – Oczywiście, że tak. A to niby ja uciekam w nocy z łóżka. -
zaśmiałem się.
- Wiem, ale nie mogłam
zasnąć, a gitara stała sobie tam z boku i…
- Nic się nie stało. –
ucałowałem jej czoło i odgarnąłem niesforne kosmyki włosów. – Ważne, że coś
napisałaś i najwyraźniej jesteś z tego zadowolona.
- Tak. Bardzo. –
uśmiechnęła się, po czym podniosła głowę i spojrzała na mnie, przygryzając
nieśmiało wargę. – Chcesz może rzucić okiem?
- Zaśpiewaj mi. –
poprosiłem z uśmiechem i choć na co dzień Taylor występowała przed tysiącami
ludzi, wydaje mi się, że zawstydziła się lekko. To dziwne, zawsze śpiewała mi
swoje piosenki zanim oddała je wytwórni, a teraz coś się zmieniło. Bała się
tego, co powiem?
Usiadła na brzegu łóżka z gitarą, odgarnęła włosy i
wbijając wzrok w zeszyt, zaczęła śpiewać, a jej delikatny, stworzony do country
głos, rozbrzmiewał cicho w naszym pokoju.
- Loving him is like driving a new Maserati
down a dead end street. Faster than the wind, passionate as sin, ending so
suddenly. Loving him is like trying to change your mind once you're already
flying through the free fall. Like the colors in autumn, so bright, just before
they lose it all… *
Podobało mi się i
musiałem przyznać, że talent tej dziewczyny do pisania był niesamowity! Kiedy
śpiewała, zacząłem zastanawiać się nad swoją karierą. Miałem nowy materiał,
nawet całkiem sporo dobrych piosenek, ale co pomyślą moi bracia, jeśli
zakomunikuje im, że chcę wydać solową płytę? Joe i tak był niechętny kiedy
usłyszał o moim wyjeździe, co dopiero, kiedy dowie się o moim nowym pomyśle. Pokręciłem
głową i wróciłem do słuchania śpiewu Taylor, uśmiechałem się, choć w środku
byłem pewien obaw, bałem się, że nasz związek rozwija się za szybko, a któreś z
nas niedługo będzie skrzywdzone. Wierzyłem w terapię piosenką, ale nie chciałem
być tematem nowej płyty Swift, to okropne, że nawet tak o tym pomyślałem.
- I jak? – zapytała
odkładając gitarę w kąt pokoju.
- Idealnie. –
uśmiechnąłem się i podniosłem z łóżka. – Naprawdę, bardzo mi się podoba. –
przelotnie pocałowałem jej wargi po czym zniknąłem za drzwiami łazienki.
Spojrzałem w swoje odbicie w lustrze i zupełnie zapomniałem, że dzisiaj wracam
do domu, a inny świat, którym był dla mnie Nowy Jork, zostanie tu, a ja mam
nadzieję, że moje uczucia nie zrobią tego samego.
Nie spieszyłem się z wystawianiem naszych toreb przez
apartament, żeby ktoś zabrał je do samochodu, właściwie z niczym się nie
spieszyłem, tak bardzo nie chciałem opuszczać tego magicznego miejsca. W głębi
serca bałem się, że kiedy wrócę wszystko również wróci na poprzednie tory.
Bałem się o siebie, o Tay, o nasz związek, o nią. Tak dawno nie widziałem jej twarzy, a incydent z Liamem
odbijał mi się przed oczami. Sam nie wiem, czy powinienem wyznać jej prawdę, a
przynajmniej to, co wyglądało mi na prawdę. Pokręciłem głową i westchnąłem podchodząc
do szklanej szyby, zza której ostatni raz spojrzałem na panoramę Nowego Jorku. Już
nie mogłem się doczekać, aż wrócę tu promować swój koncert.
Lotnisko jak zwykle było zatłoczone, każdy gdzieś się
spieszył, ludzie omijali się, trącając się przy tym ramionami i nie zwracając
na siebie najmniejszej uwagi. Czasem marzyłem tym, by znaleźć się na ich
miejscu, nie musiałbym teraz zasłaniać swojej dziewczyny własnym ciałem, przed
chmarą fotografów chcących zrobić nam jak najbardziej niekorzystne zdjęcie. W
końcu zainterweniowała ochrona lotniska i dalszą drogę odbyliśmy w ciszy i
spokoju, a co lepsze, widzieliśmy dokąd idziemy, a nie oślepiały nas blaski
aparatów. Kątem oka spoglądałem na Taylor, zagryzała wargę i wpatrywała się w
ziemię, założę się, że coś ją trapi. Ścisnąłem tylko mocniej jej rękę, oboje
nie mieliśmy ochoty na rozmowę.
Taksówka zatrzymała się przed domem, zapłaciłem i
wyjąłem swoje torby, których właściwie nie było jakoś wiele. Spojrzałem na swój
dom pogrążony w ciemnościach, z wyjątkiem pokoju Joe i rodziców. Rozejrzałem
się dookoła i wąską dróżką ruszyłem w kierunku drzwi. Przekręciłem w drzwiach
klucz i pchnąłem ja, po czym zamknąłem nogą. Wytężyłem słuch – cisza, nikt się
nie ruszył. Postawiłem torby i po schodach ruszyłem na górę, o mało co nie
spadłem ze schodów kiedy zza rogu skoczył na mnie Elvis, uśmiechnąłem się i
podrapałem go za uszami, wesoło liznął mnie mokrym językiem i merdając ogonem
towarzyszył mi w drodze do pokoju rodziców. Zapukałem cicho po czym otworzyłem
drzwi i uśmiechnąłem się widząc zdziwienie na ich twarzy.
- Cześć. – powiedziałem
cicho i podszedłem do mamy, dając jej buziaka na powitanie.
- Czemu nie dzwoniłeś?
Zrobiłabym coś do jedzenia! – oburzyła się nie wypuszczając mnie ze swojego
uścisku.
- Jadłem w samolocie,
mamo.
Po długiej rozmowie z rodzicami i Kevinem, który
obudził się słysząc zamieszanie w domu, w końcu mogłem pójść do swojego pokoju
i usiąść na swoim łóżku. Z ulgą stwierdziłem, że nic w nim się nie zmieniło, a
mama na szczęście nie postanowiła tu sprzątać. Mimowolnie spojrzałem na fotografię
niewzruszenie stojącą na biurku. Dziewczyna z niego uśmiechała się do mnie, jej
piękne, niebieskie oczy wyglądały na szczęśliwe, a burza brązowych włosów
oplatała jej słodką buzię. Westchnąłem, nie zdając sobie sprawy, że przez cały
ten czas za nią tęskniłem. Nie potrafiłem wyrzucić tego zdjęcia, bo
przypominało mi o szczęśliwych chwilach z nią spędzonych. Chciałem, naprawdę
chciałem zapomnieć, ale nie mogłem. Wyjąłem komórkę i zadzwoniłem do Marshalla,
musiałem do niego iść, więc po cichu wymknąłem się z domu, żeby nie obudzić
rodziców. Nie mieszkał on daleko, więc postanowiłem się przejść. Noc była
zimna, ale to dobrze, to studziło nieco moje zmysły. Ledwo co wróciłem, a już
wszystko mnie przytłaczało. Miley, Taylor, sam nie wiedziałem, czego chcę.
Właśnie dlatego potrzebowałem swojego przyjaciela.
Zadzwoniłem do drzwi i skinąłem głową, kiedy otworzył
mi drzwi. Wszedłem do środka, kierując od razu swoje kroki do salonu, rzuciłem
kurtkę na oparcie i usiadłem z westchnieniem.
- Stary, nie wiem co
robić. – mruknąłem spoglądając na niego.
- Problemy w raju? –
zapytał nalewając do dwóch szklanek białego płynu.
- Chciałbym, żeby
chodziło tylko o Taylor, uwierz mi… - zaśmiałem się z grymasem. – Sęk w tym, że
kiedy byłem tylko z nią, niczego mi nie brakowało, a kiedy wróciłem tu… Sam nie
wiem, ale chyba brakowało mi Miley przez cały ten czas, tylko po prostu o niej
nie myślałem…
- W takim razie po co
pakowałeś się w związek z blondi? – zapytał jakby zbity z tropu.
- Przed chwilą ci
powiedziałem…
- Nie. Powiedziałeś, że
z nią niczego ci nie brakowało, ale nie powiedziałeś, że ją kochasz, czy jesteś
zakochany. Kiedy zobaczyłeś Cyrus pierwszy raz, od razu przybiegłeś tu i
mówiłeś, że spotkałeś miłość swojego życia, a teraz tak nie jest. Jesteś struty
i zagubiony, a ja myślę, że gdybyś czuł coś poważnego do Swift, pisałbyś teraz
piosenki o pięknej i wiecznej miłości, zamiast siedzieć tu i topić smutki ze
swoim starym przyjacielem. – powiedziawszy swoje Marshall stuknął swoją
szklanką o moją i wypił jej zawartość duszkiem.
- Marsh, nie zrozum
mnie źle, ja czuję coś do Taylor, ale to zdecydowanie nie to samo, co czuję
przy Miles. Przy niej czułem, że mógłbym latać, czy coś w tym rodzaju, a z
Taylor jestem dosłownie przy ziemi, podoba mi się, kiedy budzę się przy niej,
kiedy ją całuję i dotykam, kiedy z nią rozmawiam i śmieję się, ale nieważne co bym
zrobił, zawsze jakaś część mnie wyrywa się ku Cyrus. Ja chyba po prostu nie
umiem o niej zapomnieć.
- Wiem i moim zdaniem
nawet nie powinieneś. Wiem, że za każdym razem ci to radziłem, ale teraz to
cofam, albo będziesz z nią, albo z nikim, bo nie jesteś w stanie zapomnieć tej
miłości.
- Wiem i to właśnie
jest w tym najgorsze.
***
* Taylor Swift - Red
Moi mili jest to ostatni rozdział przed moją maturą, mam nadzieję, że dacie mi ten czas na spokojną naukę... Starałam się jak mogłam, żeby ten rozdział wyszedł, ale w zasadzie podoba mi się tylko końcówka. Mam nadzieję, że i wy wyrazicie swoją opinię, bo przyznam szczerze, że jest ona dla mnie bardzo ważna. :)
Tak więc do napisania i trzymajcie za mnie niedługo kciuki! :)
Świetny rozdział :) nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńTwój blog jest cudowny :)
Powrót do domu i Nickowi przypomniała się stara miłość, która w niczym nie może się równać z uczuciem do Taylor. Moim zdaniem powinien od razu z nią zerwać. Przynajmniej dziewczyna nie będzie cierpiała tak mocno, jak wkrótce, gdy odkryje, że nigdy nie była tą jedyną. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńNowy :) http://the-boy-from-neighbour.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak zawsze podoba mi się i uważam, że Nick powinien powiedzieć Miley, że nadal ją kocha i nie może bez niej żyć :D
OdpowiedzUsuńPowodzenia na maturze, będę trzymać kciuki! :*
Rozdział mi się podoba, troszkę smutny, na prawde myślałam, że da rade zapomniec o MIls, szczególnie, że Tay go uszczęśliwia. No ale widocznie życie pisze inny scenariusz ;). Trzymam kciuki za mature słonko i czekam na next <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Nick będzie z Mils, a nie z blondi. Kochana powodzenia na maturze :)
OdpowiedzUsuńCześć! Prosiłaś mnie o informowanie, a więc jestem. :)
OdpowiedzUsuńhttp://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.com/ - serdecznie zapraszam na nowy rozdział. A nawet dwa, ponieważ nie wiem, czy przeczytałaś przedostatni rozdział, o którym nikogo nie informowałam.
Pozdrawiam ;)
,, Nazwiemy się... hmm. The Champions"
OdpowiedzUsuńKTO DOŁĄCZYŁ DO PACZKI JUSTINA?
CZY SIĘ SPRAWDZI?
Dowiesz się czytając najnowszy rozdział 13: http://never-go-away.blogspot.com/ :3 :D
47 years old Electrical Engineer Dolph Viollet, hailing from Levis enjoys watching movies like Nömadak TX and Inline skating. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Outlook. mozesz sprobowac tego
OdpowiedzUsuń