Rozdział XI: Nie umiem o niej zapomnieć.



              Przekręciłem się na bok, stwierdzając z niechęcią, że miejsce obok mnie jest puste. Pomiędzy swoim oddechem, a odgłosami za drzwiami, słyszałem ciche brzdękanie gitary. Uchyliłem lekko jedno oko, stwierdzając, że tym razem to Taylor wymknęła się z łóżka, a teraz siedzi w fotelu cicho pobrzękując. Co jakiś czas zapisywała bliżej nieznane mi słowa w swoim zeszycie. Wyglądała pięknie. Poranne słońce przebijało się między jej blond włosami, które co jakiś czas odgarniała ze swojej twarzy, prawdopodobnie przeszkadzały jej w pisaniu. Moja koszulka odsłaniała jej długie nogi, podwinięte pod siebie, co jakiś czas twarz rozjaśniał jej uśmiech. Byłem pewien, że wena ją natchnęła i na pewno nie zauważy nawet, że się obudziłem, więc zamknąłem z powrotem oczy i wróciłem do snu, już zapomniałem o zmęczeniu, które towarzyszyło mi przez ostatnie dni.
                -Nick! – usłyszałem krzyk, a potem coś wskoczyło na miejsce obok mnie, mianowicie tym „czymś” była panna Swift. – Nie śpij już, no! – dodała, przytulając się do mnie. Mruknąłem niechętnie i otworzyłem oczy, słońce było już wysoko, a ja nie miałem pojęcia, ile czasu przespałem.
- Skończyłaś piosenkę? – zapytałem, przyciągając ją bliżej siebie.
- Zauważyłeś…
- Że cię nie ma? – przerwałem. – Oczywiście, że tak. A to niby ja uciekam w nocy z łóżka. - zaśmiałem się.
- Wiem, ale nie mogłam zasnąć, a gitara stała sobie tam z boku i…
- Nic się nie stało. – ucałowałem jej czoło i odgarnąłem niesforne kosmyki włosów. – Ważne, że coś napisałaś i najwyraźniej jesteś z tego zadowolona.
- Tak. Bardzo. – uśmiechnęła się, po czym podniosła głowę i spojrzała na mnie, przygryzając nieśmiało wargę. – Chcesz może rzucić okiem?
- Zaśpiewaj mi. – poprosiłem z uśmiechem i choć na co dzień Taylor występowała przed tysiącami ludzi, wydaje mi się, że zawstydziła się lekko. To dziwne, zawsze śpiewała mi swoje piosenki zanim oddała je wytwórni, a teraz coś się zmieniło. Bała się tego, co powiem?
                Usiadła na brzegu łóżka z gitarą, odgarnęła włosy i wbijając wzrok w zeszyt, zaczęła śpiewać, a jej delikatny, stworzony do country głos, rozbrzmiewał cicho w naszym pokoju.
- Loving him is like driving a new Maserati down a dead end street. Faster than the wind, passionate as sin, ending so suddenly. Loving him is like trying to change your mind once you're already flying through the free fall. Like the colors in autumn, so bright, just before they lose it all… *
Podobało mi się i musiałem przyznać, że talent tej dziewczyny do pisania był niesamowity! Kiedy śpiewała, zacząłem zastanawiać się nad swoją karierą. Miałem nowy materiał, nawet całkiem sporo dobrych piosenek, ale co pomyślą moi bracia, jeśli zakomunikuje im, że chcę wydać solową płytę? Joe i tak był niechętny kiedy usłyszał o moim wyjeździe, co dopiero, kiedy dowie się o moim nowym pomyśle. Pokręciłem głową i wróciłem do słuchania śpiewu Taylor, uśmiechałem się, choć w środku byłem pewien obaw, bałem się, że nasz związek rozwija się za szybko, a któreś z nas niedługo będzie skrzywdzone. Wierzyłem w terapię piosenką, ale nie chciałem być tematem nowej płyty Swift, to okropne, że nawet tak o tym pomyślałem.
- I jak? – zapytała odkładając gitarę w kąt pokoju.
- Idealnie. – uśmiechnąłem się i podniosłem z łóżka. – Naprawdę, bardzo mi się podoba. – przelotnie pocałowałem jej wargi po czym zniknąłem za drzwiami łazienki. Spojrzałem w swoje odbicie w lustrze i zupełnie zapomniałem, że dzisiaj wracam do domu, a inny świat, którym był dla mnie Nowy Jork, zostanie tu, a ja mam nadzieję, że moje uczucia nie zrobią tego samego.

                Nie spieszyłem się z wystawianiem naszych toreb przez apartament, żeby ktoś zabrał je do samochodu, właściwie z niczym się nie spieszyłem, tak bardzo nie chciałem opuszczać tego magicznego miejsca. W głębi serca bałem się, że kiedy wrócę wszystko również wróci na poprzednie tory. Bałem się o siebie, o Tay, o nasz związek, o nią. Tak dawno nie widziałem jej twarzy, a incydent z Liamem odbijał mi się przed oczami. Sam nie wiem, czy powinienem wyznać jej prawdę, a przynajmniej to, co wyglądało mi na prawdę. Pokręciłem głową i westchnąłem podchodząc do szklanej szyby, zza której ostatni raz spojrzałem na panoramę Nowego Jorku. Już nie mogłem się doczekać, aż wrócę tu promować swój koncert.

                Lotnisko jak zwykle było zatłoczone, każdy gdzieś się spieszył, ludzie omijali się, trącając się przy tym ramionami i nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi. Czasem marzyłem tym, by znaleźć się na ich miejscu, nie musiałbym teraz zasłaniać swojej dziewczyny własnym ciałem, przed chmarą fotografów chcących zrobić nam jak najbardziej niekorzystne zdjęcie. W końcu zainterweniowała ochrona lotniska i dalszą drogę odbyliśmy w ciszy i spokoju, a co lepsze, widzieliśmy dokąd idziemy, a nie oślepiały nas blaski aparatów. Kątem oka spoglądałem na Taylor, zagryzała wargę i wpatrywała się w ziemię, założę się, że coś ją trapi. Ścisnąłem tylko mocniej jej rękę, oboje nie mieliśmy ochoty na rozmowę.

                Taksówka zatrzymała się przed domem, zapłaciłem i wyjąłem swoje torby, których właściwie nie było jakoś wiele. Spojrzałem na swój dom pogrążony w ciemnościach, z wyjątkiem pokoju Joe i rodziców. Rozejrzałem się dookoła i wąską dróżką ruszyłem w kierunku drzwi. Przekręciłem w drzwiach klucz i pchnąłem ja, po czym zamknąłem nogą. Wytężyłem słuch – cisza, nikt się nie ruszył. Postawiłem torby i po schodach ruszyłem na górę, o mało co nie spadłem ze schodów kiedy zza rogu skoczył na mnie Elvis, uśmiechnąłem się i podrapałem go za uszami, wesoło liznął mnie mokrym językiem i merdając ogonem towarzyszył mi w drodze do pokoju rodziców. Zapukałem cicho po czym otworzyłem drzwi i uśmiechnąłem się widząc zdziwienie na ich twarzy.
- Cześć. – powiedziałem cicho i podszedłem do mamy, dając jej buziaka na powitanie.
- Czemu nie dzwoniłeś? Zrobiłabym coś do jedzenia! – oburzyła się nie wypuszczając mnie ze swojego uścisku.
- Jadłem w samolocie, mamo.

                Po długiej rozmowie z rodzicami i Kevinem, który obudził się słysząc zamieszanie w domu, w końcu mogłem pójść do swojego pokoju i usiąść na swoim łóżku. Z ulgą stwierdziłem, że nic w nim się nie zmieniło, a mama na szczęście nie postanowiła tu sprzątać. Mimowolnie spojrzałem na fotografię niewzruszenie stojącą na biurku. Dziewczyna z niego uśmiechała się do mnie, jej piękne, niebieskie oczy wyglądały na szczęśliwe, a burza brązowych włosów oplatała jej słodką buzię. Westchnąłem, nie zdając sobie sprawy, że przez cały ten czas za nią tęskniłem. Nie potrafiłem wyrzucić tego zdjęcia, bo przypominało mi o szczęśliwych chwilach z nią spędzonych. Chciałem, naprawdę chciałem zapomnieć, ale nie mogłem. Wyjąłem komórkę i zadzwoniłem do Marshalla, musiałem do niego iść, więc po cichu wymknąłem się z domu, żeby nie obudzić rodziców. Nie mieszkał on daleko, więc postanowiłem się przejść. Noc była zimna, ale to dobrze, to studziło nieco moje zmysły. Ledwo co wróciłem, a już wszystko mnie przytłaczało. Miley, Taylor, sam nie wiedziałem, czego chcę. Właśnie dlatego potrzebowałem swojego przyjaciela.
                Zadzwoniłem do drzwi i skinąłem głową, kiedy otworzył mi drzwi. Wszedłem do środka, kierując od razu swoje kroki do salonu, rzuciłem kurtkę na oparcie i usiadłem z westchnieniem.
- Stary, nie wiem co robić. – mruknąłem spoglądając na niego.
- Problemy w raju? – zapytał nalewając do dwóch szklanek białego płynu.
- Chciałbym, żeby chodziło tylko o Taylor, uwierz mi… - zaśmiałem się z grymasem. – Sęk w tym, że kiedy byłem tylko z nią, niczego mi nie brakowało, a kiedy wróciłem tu… Sam nie wiem, ale chyba brakowało mi Miley przez cały ten czas, tylko po prostu o niej nie myślałem…
- W takim razie po co pakowałeś się w związek z blondi? – zapytał jakby zbity z tropu.
- Przed chwilą ci powiedziałem…
- Nie. Powiedziałeś, że z nią niczego ci nie brakowało, ale nie powiedziałeś, że ją kochasz, czy jesteś zakochany. Kiedy zobaczyłeś Cyrus pierwszy raz, od razu przybiegłeś tu i mówiłeś, że spotkałeś miłość swojego życia, a teraz tak nie jest. Jesteś struty i zagubiony, a ja myślę, że gdybyś czuł coś poważnego do Swift, pisałbyś teraz piosenki o pięknej i wiecznej miłości, zamiast siedzieć tu i topić smutki ze swoim starym przyjacielem. – powiedziawszy swoje Marshall stuknął swoją szklanką o moją i wypił jej zawartość duszkiem.
- Marsh, nie zrozum mnie źle, ja czuję coś do Taylor, ale to zdecydowanie nie to samo, co czuję przy Miles. Przy niej czułem, że mógłbym latać, czy coś w tym rodzaju, a z Taylor jestem dosłownie przy ziemi, podoba mi się, kiedy budzę się przy niej, kiedy ją całuję i dotykam, kiedy z nią rozmawiam i śmieję się, ale nieważne co bym zrobił, zawsze jakaś część mnie wyrywa się ku Cyrus. Ja chyba po prostu nie umiem o niej zapomnieć.
- Wiem i moim zdaniem nawet nie powinieneś. Wiem, że za każdym razem ci to radziłem, ale teraz to cofam, albo będziesz z nią, albo z nikim, bo nie jesteś w stanie zapomnieć tej miłości.
- Wiem i to właśnie jest w tym najgorsze. 

***
* Taylor Swift - Red

Moi mili jest to ostatni rozdział przed moją maturą, mam nadzieję, że dacie mi ten czas na spokojną naukę... Starałam się jak mogłam, żeby ten rozdział wyszedł, ale w zasadzie podoba mi się tylko końcówka. Mam nadzieję, że i wy wyrazicie swoją opinię, bo przyznam szczerze, że jest ona dla mnie bardzo ważna. :)

Tak więc do napisania i trzymajcie za mnie niedługo kciuki! :)

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) nie mogę się doczekać następnego :D
    Twój blog jest cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powrót do domu i Nickowi przypomniała się stara miłość, która w niczym nie może się równać z uczuciem do Taylor. Moim zdaniem powinien od razu z nią zerwać. Przynajmniej dziewczyna nie będzie cierpiała tak mocno, jak wkrótce, gdy odkryje, że nigdy nie była tą jedyną. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nowy :) http://the-boy-from-neighbour.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze podoba mi się i uważam, że Nick powinien powiedzieć Miley, że nadal ją kocha i nie może bez niej żyć :D
    Powodzenia na maturze, będę trzymać kciuki! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział mi się podoba, troszkę smutny, na prawde myślałam, że da rade zapomniec o MIls, szczególnie, że Tay go uszczęśliwia. No ale widocznie życie pisze inny scenariusz ;). Trzymam kciuki za mature słonko i czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję że Nick będzie z Mils, a nie z blondi. Kochana powodzenia na maturze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć! Prosiłaś mnie o informowanie, a więc jestem. :)
    http://wspolkochac-przyszlam-dramione.blogspot.com/ - serdecznie zapraszam na nowy rozdział. A nawet dwa, ponieważ nie wiem, czy przeczytałaś przedostatni rozdział, o którym nikogo nie informowałam.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ,, Nazwiemy się... hmm. The Champions"
    KTO DOŁĄCZYŁ DO PACZKI JUSTINA?
    CZY SIĘ SPRAWDZI?

    Dowiesz się czytając najnowszy rozdział 13: http://never-go-away.blogspot.com/ :3 :D

    OdpowiedzUsuń
  9. 47 years old Electrical Engineer Dolph Viollet, hailing from Levis enjoys watching movies like Nömadak TX and Inline skating. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Outlook. mozesz sprobowac tego

    OdpowiedzUsuń