To zupełnie normalne, że kiedy dopada cię choroba,
zamykasz się w pokoju i spędzasz dnie w łóżku. Łykasz lekarstwa, popijasz wodą
i zapadasz w głęboki, spokojny sen. To jedyna chwila, kiedy ból cię nie
dosięga. Masz blisko siebie mamę, dziewczynę albo brata i pozwalasz im się sobą
opiekować. Pozwalasz drugiej osobie być blisko.
Ból który odczuwałem teraz był inny. Sprawiał, że
zamykałem się w studiu i pisałem i komponowałem. Chciałem być sam i dać się
temu pochłonąć. Tak więc siedziałem w ciszy i spokoju, przy przygaszonym
świetle i na kartkach papieru pisałem piosenki. W ten sposób nagryzdałem
singiel, który będzie promował moją nową płytę, napisałem do niego muzykę i
pokazałem wytwórni, która zadowolona pokiwała głowami i zgodziła się wydać moje
nowe dzieło.
Nie planowałem wracać do Los Angeles. To jedna z tych
decyzji, które podjąłem w studiu. Nie miałem tam nic, do czego mógłbym wracać.
Rodzina, tak, ale nic prywatnego, co by mnie tam trzymało. W Nowym Jorku słońce
świeciło tak samo, jak w LA. Wiał ten sam wiatr, jeździły te same samochody, a
ludzie mijali się bez słowa i spojrzenia. Świat tutaj był tak samo zimny, jak
tam.
Po sesji nagraniowej wróciłem do swojego apartamentu.
Przywitały mnie te same białe ściany i ciemno-brązowe meble. Jeśli chcę tu
zostać, muszę poważnie pomyśleć o kupnie swojego domu…
Odłożyłem skórzaną torbę na fotel i nalazłem sobie
szklankę wody. Trzymając ją w ręku, stanąłem przed oknem i spojrzałem na
horyzont.
Niebo przybrało
dzisiaj kolor jej oczu… Odrzuciłem od siebie tę myśl i usiadłem na wysokim
krześle przy wyspie kuchennej. Z westchnieniem wyjąłem kartki z nowymi
piosenkami i przewracałem je, zastanawiając się, które z nich wybrać. W jakim
kierunku pójść ze swoją płytą? Jak ją nazwać? W jakiej kolejności ułożyć single,
żeby płyta złożyła się w całość?
Pokręciłem głową i zadzwoniłem do restauracji po
obiad.
Pukanie do drzwi wyrwało mnie z toku pracy.
Energicznie zebrałem kartki i włożyłem je w notes. Otworzyłem drzwi i
zatrzymałem się. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po moich plecach, a ręka
automatycznie przeczesała włosy. Czułem, że moja usta otwierają się, a zza nich
wyrywa się jęk.
- Miley?
- Nick. – jej głos
ścisnął mnie w żołądku. Już miałem zamknąć jej drzwi przed nosem, kiedy pchnęła
je ręką. – Nick, porozmawiaj ze mną.
Weszła do środka i
zamknęła za sobą hotelowe drzwi.
- Nie mam o czym z tobą
rozmawiać. – syknąłem, nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w stanie tak się do
niej odezwać. A jednak w głębi duszy
cieszyłem się, że tu jest.
- Nick, mam cię błagać
o minutę rozmowy? – zrezygnowana pokręciła głową, usilnie wbijając we mnie
swoje spojrzenie. Odwróciłem się do niej wściekły, a ręce automatycznie
zacisnęły się w pięści.
- Ja cię błagałem,
żebyś do mnie wróciła! I co? Wróciłaś?!
Cofnęła się przede mną
o krok. Przestraszona, słaba, mała. Nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy.
- Nie. Nie wróciłam. Przyszłam,
żeby ci przekazać, że to, do czego między nami doszło, było błędem. Ja kocham
Liama i wyjdę za niego, czy tego chcesz, czy nie. Nie mówię, że jesteś mi
kompletnie obojętny, nigdy nie będziesz, ale wybieram jego. To w nim jestem
zakochana.
- Wolisz faceta, który
cię zdradzał i pewnie teraz też pieprzy jakąś panienkę w twoim łóżku? –
prychnąłem zniecierpliwiony.
- Obiecał, że już tego
nie zrobi, ja…
- Jesteś naiwna. –
przerwałem jej. – Albo głupia, już sam nie wiem. Jeszcze mi powiedz, że mu
uwierzyłaś…
- Nicholas, proszę cię.
- Prosisz? O co mnie
prosisz, Miley? – zapytałem wbijając w nią spojrzenie. To bolało, wypalało we
mnie dziurę, sprawiało, że robiła się większa niż do tej pory. – Dałem ci
wszystko. Dałem ci obietnice i swoją miłość, a ty to odrzuciłaś. Już nie możesz
mnie o nic prosić, bo nie masz o co. Nie mam nic, co mógłbym ci dać.
- Chcę, chcę tylko,
żebyś mi wybaczył. – odparła bo długiej chwili milczenia. Zacisnąłem usta i
spuściłem wzrok, dłonie wbiłem we wnętrze kieszeni.
- Nigdy ci nie wybaczę
tego, co zrobiłaś.
Podniosłem wzrok i
dostrzegłem lęk w jej oczach.
- Będziesz z tym żyła,
czy tego chcesz, czy nie. Zostawiłaś mnie, zwabiłaś i znów porzuciłaś. Obiecywałaś,
a potem te obietnice sama złamałaś. Nie możesz prosić mnie o wybaczenie,
którego nie dostaniesz. Nie teraz, nie dzisiaj, nie jutro, ani nie za rok. Mam
nadzieję… Mam nadzieję, że to zniszczy cię tak samo, jak zniszczyło mnie. Że
każdego ranka będziesz się budziła i miała ochotę umrzeć. Że w każdej innej
osobie będziesz widziała coś, co przypomni ci o mnie. Każdy najmniejszy gest,
każdy promyk słońca i kropla deszczu będzie wiązała się ze mną.
- Nick, nie bądź taki.
- Nie bądź, jaki? – ze
złości uderzyłem dłonią w ścianę tuż nad jej ramieniem i pochyliłem się tak, że
nasze usta prawie się stykały. – Kocham cię i będę kochał, a pewnego dnia ta miłość
do ciebie mnie zabije.
Przymknąłem oczy i
oddychałem ciężko.
- Lepiej już idź,
inaczej wydarzy się coś, czego nie będę mógł przerwać.
Minęła chwila nim
przywołałem się do rozsądku i otworzyłem oczy. Drzwi zamknęły się ze szczękiem,
a ja zostałem sam, pochylając się nad ścianą. Kilka bezradnych łez spłynęło po
mojej twarzy. Wyjdzie za niego. Naprawdę to zrobi.
Nie zmrużyłem oczu przez całą noc. Leżałem płasko na
plecach i wpatrywałem się w cienie grające na suficie. Nadszedł moment, w
którym czułem do siebie tylko żal, że pozwoliłem jej odejść. Być może
niewystarczająco się o nią starałem. Być może zbyt rzadko zapewniałem ją o
swojej miłości. Kto wie, kiedy ja sam nie mam o tym pojęcia. Nie cofnę tych
wszystkich dni i gorzkich słów, którymi ją obrzuciłem. Jestem jednak pewien, że
w moim sercu zawsze będzie miejsce dla niej… Dla miłości mojego beznadziejnego
życia.
Obserwowałem ich zdjęcie na okładce jakiegoś czasopisma.
Ona uśmiechnięta, a on protekcjonalnie trzymający ją w ramionach. Ślub roku,
prychnąłem. Zabolało dopiero kiedy zobaczyłem termin ich ślubu. Jedenasty dzień
czerwca, nasza rocznica. Zgniotłem gazetę ze złością i rzuciłem nią w kąt.
Oddychaj, Nick, poleciłem sobie. Zaraz masz wywiad, musisz tam wyjść. Opanuj
się.
Chelsea skupiała swój wywiad na mnie. Pytała o płytę,
relacje z braćmi, o zespół. Wiedziałem jednak, że prędzej czy później, zapyta
mnie o nią. I to pytanie padło właśnie teraz.
- Jak pewnie wszyscy
wiedzą, była dziewczyna Nicka, Miley Cyrus ogłosiła zaręczyny z obecnym
chłopakiem, Liamem. Moje pytanie brzmi, jak się z tym czujesz, Nick?
Ścisnąłem mocniej
oparcie, ale wypuściłem powietrze i w myślach szukałem właściwej odpowiedzi.
- Cóż, jeśli chcesz
usłyszeć, że się cieszę i życzę im najlepiej, to przykro mi, ale nie powiem
tego. – pokiwała głową, a lekki uśmiech zrozumienia zagościł na jej twarzy. –
Nie życzę im źle, oczywiście, ale to co czułem do niej i, co czuję nadal, nigdy
nie zostanie zapomniane. W moim sercu, choć nie wiem, jak bardzo bym się
starał, zawsze będzie dla niej miejsce.
Zmarszczyła brwi.
- Nie mogę powiedzieć,
że spodziewałam się takiej odpowiedzi, ale Nick. Powiedz nam, jak to jest. Mamy
rozumieć, że nadal ją kochasz?
Pokiwałem głową i choć
nie powinienem był, spojrzałem na prowadzącą wywiad.
- Kocham, Chelsea,
kocham ją całym sercem.
Fani siedzący na
widowni wydali z siebie krótkie okrzyki, które miały podnieść mnie na duchu.
Uśmiechnąłem się do nich i choć łzy były już na najlepszej drodze do wyjścia,
powstrzymałem je.
- Nie martwcie się, dam
sobie radę! – zwróciłem się do nich, po czym nachyliłem się do Chelsea. – Ale tak
naprawdę, bardzo chciałbym już wyjść na scenę.
Roześmiałem się razem z
widownią i rozładowałem napięcie, które utworzyło się po ostatnim pytaniu.
- Więc nie powstrzymuję
cię już ani chwili dłużej. – uśmiechnęła się i wskazała ręką, w którą stronę
mam się udać. Pokiwałem fanom i przeszedłem na drugą scenę.
- Pierwszą piosenką, którą wam zaprezentuje, jest
Broken Strings. Napisałem ją, kiedy ostatni raz odwiedzałem Nowy Jork. Pierwszy
raz wykonałem ją w studiu, nagrywając akustyczny koncert, jestem jednak
przekonany, że znajdzie się dla niej miejsce na mojej nowej płycie.
Pokiwałem głową i dałem
znać muzykom, że jestem gotowy. W odpowiedniej chwili zacząłem śpiewać.
- Och, to mnie
rozdziera. Próbowałem się trzymać, ale to rani zbyt mocno. Próbowałem przebaczyć,
ale to nie wystarczy, by sprawić, aby wszystko było dobrze. Nie możesz grać na
zerwanych strunach. Nie możesz czuć niczego, czego twoje serce nie chce czuć. Nie
mogę powiedzieć ci czegoś, co jest nieprawdziwe. Pozwól mi cię przytulić po raz
ostatni, to ostatnia szansa, by znów poczuć.
Uśmiechnąłem się do
fanów i czułem w swoim sercu ciepło. Nieważne gdzie jestem, ani jaki jestem,
oni są i będą blisko mnie. Za to jestem wdzięczny.
- Kolejna piosenka jest
dla mnie bardzo ważna. Napisałem ją, kiedy dowiedziałem się z gazet o ich
ślubie. – fani w skupieniu słuchali moich słów. – To dla mnie bardzo ciężki
okres. Pewnie rzeczy powinienem zachować dla siebie i faktycznie tak zrobię,
ale miłości nie da się tak po prostu schować do kieszeni. Z mojej strony,
chciałbym życzyć wam miłości, która was pochłonie. Gdzieś na świecie jest dla
was osoba, która zatrzyma czas. I o tę osobę powinniście walczyć, nigdy,
przenigdy nie dajcie jej odejść.
Wykonałem drugi znak i
zespół zaczął grać pierwsze takty Wedding Bells. Zamknąłem oczy i wpatrywałem
się we wspomnienie o niej.
- Próbuję zasnąć, ale
budzisz mnie, bo staram się ujrzeć dobrą stronę zamiast czuć się dobrze. Nie chcę
słyszeć gongu weselnych dzwonów. Przepraszam za moją ostrą reakcję, zaskoczyłaś
mnie. I jeśli mam być szczery, mam nadzieję, że przyłapiesz mnie na okazywaniu,
jak jestem szczęśliwy. Nie pozwolę ci zauważyć prawdy, bo jeśli przypomnisz
sobie, nasza rocznica przypada na jedenastego czerwca. Nie, nie chcę kochać,
jeśli to nie jesteś ty. I nie chcę słyszeć weselnych dzwonów. Może spróbujemy
ten ostatni raz? Ale nie chcę słyszeć gongu weselnych dzwonów.
Ostatnią piosenką,
którą wykonałem, było Chains. Napisałem ją w obliczu swojej „choroby”, kiedy
spędzałem dnie zamknięty w studiu.
- Zakułaś mnie w
kajdany, kajdany twej miłości, ale zmieniłbym jej, nie zmieniłbym tej miłości. Próbuję
rozerwać te łańcuchy, ale to one rozrywają mnie…
Zakończyłem i
pomachałem widowni. Pożegnałem się z Chelsea i podziękowałem za wywiad, obiecując,
że wyślę jej nową płytę z autografem. Zanim zjechałem windą na dół, żeby
rozdawać autografy, wziąłem telefon do ręki i napisałem do niej krótką
wiadomość. Ostatecznie, albo się zejdziemy, albo na zawsze pozostaniemy osobno.
„Spotkaj się ze mną w
dniu Twojego ślubu. Punktualnie o dwunastej będę w naszym miejscu. Zacznijmy od
nowa.”
***
Ostatecznie został jeden rozdział. Szybko zleciało... Czas ruszać i pisać coś nowego. Może w trochę innej tematyce, ale za to oryginalnego :) Ciężko będzie rozstać się z tą historią, ale zawsze jest tak, że kończy się jedno, a zaczyna drugie. Także do następnego!
Rozdział jest świetny :) Szkoda że to już przed ostatni rozdział :(
OdpowiedzUsuńJejku, mimo iż kocham Miley teraz mam ochotę ją pogryźć, a później zaciągnąć za kudły do Nicka i niech błaga o wybaczenie, ot co! :D No cóż mogę powiedzieć o rozdziale, jak zawsze dobry tylko KRÓTKI i przykro mi, że już przedostatni. Jakby nie patrzeć bardzo zżyłam się z tą historią! :)
OdpowiedzUsuńWeny Kochana! <3
Kochana rozdział jest wręcz idealny, pochłonął mnie mega. Te uczucia i jego otworzenia się na to wszystko. Czekam na finał <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział,bardzo emocjonujący! :) czekam na ostatni rozdział i na następne opowiadania! : )
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to już prawie koniec :(
OdpowiedzUsuńjejku cudowny ! niech ona sie pojawi na tym spotkaniu
OdpowiedzUsuńslyszalas numb nicka? ta piosenka jest jak twoj blog
czekam na nn.
idealny. biedny Nick :( Oby ta Miley sie pojawila. Czekam na nn niecierpliwie :)
OdpowiedzUsuń