Rozdział XIX: Pewnego dnia ta miłość do ciebie mnie zabije.



                To zupełnie normalne, że kiedy dopada cię choroba, zamykasz się w pokoju i spędzasz dnie w łóżku. Łykasz lekarstwa, popijasz wodą i zapadasz w głęboki, spokojny sen. To jedyna chwila, kiedy ból cię nie dosięga. Masz blisko siebie mamę, dziewczynę albo brata i pozwalasz im się sobą opiekować. Pozwalasz drugiej osobie być blisko.
                Ból który odczuwałem teraz był inny. Sprawiał, że zamykałem się w studiu i pisałem i komponowałem. Chciałem być sam i dać się temu pochłonąć. Tak więc siedziałem w ciszy i spokoju, przy przygaszonym świetle i na kartkach papieru pisałem piosenki. W ten sposób nagryzdałem singiel, który będzie promował moją nową płytę, napisałem do niego muzykę i pokazałem wytwórni, która zadowolona pokiwała głowami i zgodziła się wydać moje nowe dzieło.
                Nie planowałem wracać do Los Angeles. To jedna z tych decyzji, które podjąłem w studiu. Nie miałem tam nic, do czego mógłbym wracać. Rodzina, tak, ale nic prywatnego, co by mnie tam trzymało. W Nowym Jorku słońce świeciło tak samo, jak w LA. Wiał ten sam wiatr, jeździły te same samochody, a ludzie mijali się bez słowa i spojrzenia. Świat tutaj był tak samo zimny, jak tam.

                Po sesji nagraniowej wróciłem do swojego apartamentu. Przywitały mnie te same białe ściany i ciemno-brązowe meble. Jeśli chcę tu zostać, muszę poważnie pomyśleć o kupnie swojego domu…
                Odłożyłem skórzaną torbę na fotel i nalazłem sobie szklankę wody. Trzymając ją w ręku, stanąłem przed oknem i spojrzałem na horyzont.
                Niebo przybrało dzisiaj kolor jej oczu… Odrzuciłem od siebie tę myśl i usiadłem na wysokim krześle przy wyspie kuchennej. Z westchnieniem wyjąłem kartki z nowymi piosenkami i przewracałem je, zastanawiając się, które z nich wybrać. W jakim kierunku pójść ze swoją płytą? Jak ją nazwać? W jakiej kolejności ułożyć single, żeby płyta złożyła się w całość?
                Pokręciłem głową i zadzwoniłem do restauracji po obiad.

                Pukanie do drzwi wyrwało mnie z toku pracy. Energicznie zebrałem kartki i włożyłem je w notes. Otworzyłem drzwi i zatrzymałem się. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po moich plecach, a ręka automatycznie przeczesała włosy. Czułem, że moja usta otwierają się, a zza nich wyrywa się jęk.
- Miley?
- Nick. – jej głos ścisnął mnie w żołądku. Już miałem zamknąć jej drzwi przed nosem, kiedy pchnęła je ręką. – Nick, porozmawiaj ze mną.
Weszła do środka i zamknęła za sobą hotelowe drzwi.
- Nie mam o czym z tobą rozmawiać. – syknąłem, nie sądziłem, że kiedykolwiek będę w stanie tak się do niej odezwać. A jednak w głębi duszy cieszyłem się, że tu jest.
- Nick, mam cię błagać o minutę rozmowy? – zrezygnowana pokręciła głową, usilnie wbijając we mnie swoje spojrzenie. Odwróciłem się do niej wściekły, a ręce automatycznie zacisnęły się w pięści.
- Ja cię błagałem, żebyś do mnie wróciła! I co? Wróciłaś?!
Cofnęła się przede mną o krok. Przestraszona, słaba, mała. Nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy.
- Nie. Nie wróciłam. Przyszłam, żeby ci przekazać, że to, do czego między nami doszło, było błędem. Ja kocham Liama i wyjdę za niego, czy tego chcesz, czy nie. Nie mówię, że jesteś mi kompletnie obojętny, nigdy nie będziesz, ale wybieram jego. To w nim jestem zakochana.
- Wolisz faceta, który cię zdradzał i pewnie teraz też pieprzy jakąś panienkę w twoim łóżku? – prychnąłem zniecierpliwiony.
- Obiecał, że już tego nie zrobi, ja…
- Jesteś naiwna. – przerwałem jej. – Albo głupia, już sam nie wiem. Jeszcze mi powiedz, że mu uwierzyłaś…
- Nicholas, proszę cię.
- Prosisz? O co mnie prosisz, Miley? – zapytałem wbijając w nią spojrzenie. To bolało, wypalało we mnie dziurę, sprawiało, że robiła się większa niż do tej pory. – Dałem ci wszystko. Dałem ci obietnice i swoją miłość, a ty to odrzuciłaś. Już nie możesz mnie o nic prosić, bo nie masz o co. Nie mam nic, co mógłbym ci dać.
- Chcę, chcę tylko, żebyś mi wybaczył. – odparła bo długiej chwili milczenia. Zacisnąłem usta i spuściłem wzrok, dłonie wbiłem we wnętrze kieszeni.
- Nigdy ci nie wybaczę tego, co zrobiłaś.
Podniosłem wzrok i dostrzegłem lęk w jej oczach.
- Będziesz z tym żyła, czy tego chcesz, czy nie. Zostawiłaś mnie, zwabiłaś i znów porzuciłaś. Obiecywałaś, a potem te obietnice sama złamałaś. Nie możesz prosić mnie o wybaczenie, którego nie dostaniesz. Nie teraz, nie dzisiaj, nie jutro, ani nie za rok. Mam nadzieję… Mam nadzieję, że to zniszczy cię tak samo, jak zniszczyło mnie. Że każdego ranka będziesz się budziła i miała ochotę umrzeć. Że w każdej innej osobie będziesz widziała coś, co przypomni ci o mnie. Każdy najmniejszy gest, każdy promyk słońca i kropla deszczu będzie wiązała się ze mną.
- Nick, nie bądź taki.
- Nie bądź, jaki? – ze złości uderzyłem dłonią w ścianę tuż nad jej ramieniem i pochyliłem się tak, że nasze usta prawie się stykały. – Kocham cię i będę kochał, a pewnego dnia ta miłość do ciebie mnie zabije.
Przymknąłem oczy i oddychałem ciężko.
- Lepiej już idź, inaczej wydarzy się coś, czego nie będę mógł przerwać.
Minęła chwila nim przywołałem się do rozsądku i otworzyłem oczy. Drzwi zamknęły się ze szczękiem, a ja zostałem sam, pochylając się nad ścianą. Kilka bezradnych łez spłynęło po mojej twarzy. Wyjdzie za niego. Naprawdę to zrobi.

                Nie zmrużyłem oczu przez całą noc. Leżałem płasko na plecach i wpatrywałem się w cienie grające na suficie. Nadszedł moment, w którym czułem do siebie tylko żal, że pozwoliłem jej odejść. Być może niewystarczająco się o nią starałem. Być może zbyt rzadko zapewniałem ją o swojej miłości. Kto wie, kiedy ja sam nie mam o tym pojęcia. Nie cofnę tych wszystkich dni i gorzkich słów, którymi ją obrzuciłem. Jestem jednak pewien, że w moim sercu zawsze będzie miejsce dla niej… Dla miłości mojego beznadziejnego życia.

                Obserwowałem ich zdjęcie na okładce jakiegoś czasopisma. Ona uśmiechnięta, a on protekcjonalnie trzymający ją w ramionach. Ślub roku, prychnąłem. Zabolało dopiero kiedy zobaczyłem termin ich ślubu. Jedenasty dzień czerwca, nasza rocznica. Zgniotłem gazetę ze złością i rzuciłem nią w kąt. Oddychaj, Nick, poleciłem sobie. Zaraz masz wywiad, musisz tam wyjść. Opanuj się.

                Chelsea skupiała swój wywiad na mnie. Pytała o płytę, relacje z braćmi, o zespół. Wiedziałem jednak, że prędzej czy później, zapyta mnie o nią. I to pytanie padło właśnie teraz.
- Jak pewnie wszyscy wiedzą, była dziewczyna Nicka, Miley Cyrus ogłosiła zaręczyny z obecnym chłopakiem, Liamem. Moje pytanie brzmi, jak się z tym czujesz, Nick?
Ścisnąłem mocniej oparcie, ale wypuściłem powietrze i w myślach szukałem właściwej odpowiedzi.
- Cóż, jeśli chcesz usłyszeć, że się cieszę i życzę im najlepiej, to przykro mi, ale nie powiem tego. – pokiwała głową, a lekki uśmiech zrozumienia zagościł na jej twarzy. – Nie życzę im źle, oczywiście, ale to co czułem do niej i, co czuję nadal, nigdy nie zostanie zapomniane. W moim sercu, choć nie wiem, jak bardzo bym się starał, zawsze będzie dla niej miejsce.
Zmarszczyła brwi.
- Nie mogę powiedzieć, że spodziewałam się takiej odpowiedzi, ale Nick. Powiedz nam, jak to jest. Mamy rozumieć, że nadal ją kochasz?
Pokiwałem głową i choć nie powinienem był, spojrzałem na prowadzącą wywiad.
- Kocham, Chelsea, kocham ją całym sercem.
Fani siedzący na widowni wydali z siebie krótkie okrzyki, które miały podnieść mnie na duchu. Uśmiechnąłem się do nich i choć łzy były już na najlepszej drodze do wyjścia, powstrzymałem je.
- Nie martwcie się, dam sobie radę! – zwróciłem się do nich, po czym nachyliłem się do Chelsea. – Ale tak naprawdę, bardzo chciałbym już wyjść na scenę.
Roześmiałem się razem z widownią i rozładowałem napięcie, które utworzyło się po ostatnim pytaniu.
- Więc nie powstrzymuję cię już ani chwili dłużej. – uśmiechnęła się i wskazała ręką, w którą stronę mam się udać. Pokiwałem fanom i przeszedłem na drugą scenę.

                - Pierwszą piosenką, którą wam zaprezentuje, jest Broken Strings. Napisałem ją, kiedy ostatni raz odwiedzałem Nowy Jork. Pierwszy raz wykonałem ją w studiu, nagrywając akustyczny koncert, jestem jednak przekonany, że znajdzie się dla niej miejsce na mojej nowej płycie.
Pokiwałem głową i dałem znać muzykom, że jestem gotowy. W odpowiedniej chwili zacząłem śpiewać.
- Och, to mnie rozdziera. Próbowałem się trzymać, ale to rani zbyt mocno. Próbowałem przebaczyć, ale to nie wystarczy, by sprawić, aby wszystko było dobrze. Nie możesz grać na zerwanych strunach. Nie możesz czuć niczego, czego twoje serce nie chce czuć. Nie mogę powiedzieć ci czegoś, co jest nieprawdziwe. Pozwól mi cię przytulić po raz ostatni, to ostatnia szansa, by znów poczuć.
Uśmiechnąłem się do fanów i czułem w swoim sercu ciepło. Nieważne gdzie jestem, ani jaki jestem, oni są i będą blisko mnie. Za to jestem wdzięczny.
- Kolejna piosenka jest dla mnie bardzo ważna. Napisałem ją, kiedy dowiedziałem się z gazet o ich ślubie. – fani w skupieniu słuchali moich słów. – To dla mnie bardzo ciężki okres. Pewnie rzeczy powinienem zachować dla siebie i faktycznie tak zrobię, ale miłości nie da się tak po prostu schować do kieszeni. Z mojej strony, chciałbym życzyć wam miłości, która was pochłonie. Gdzieś na świecie jest dla was osoba, która zatrzyma czas. I o tę osobę powinniście walczyć, nigdy, przenigdy nie dajcie jej odejść.
Wykonałem drugi znak i zespół zaczął grać pierwsze takty Wedding Bells. Zamknąłem oczy i wpatrywałem się we wspomnienie o niej.
- Próbuję zasnąć, ale budzisz mnie, bo staram się ujrzeć dobrą stronę zamiast czuć się dobrze. Nie chcę słyszeć gongu weselnych dzwonów. Przepraszam za moją ostrą reakcję, zaskoczyłaś mnie. I jeśli mam być szczery, mam nadzieję, że przyłapiesz mnie na okazywaniu, jak jestem szczęśliwy. Nie pozwolę ci zauważyć prawdy, bo jeśli przypomnisz sobie, nasza rocznica przypada na jedenastego czerwca. Nie, nie chcę kochać, jeśli to nie jesteś ty. I nie chcę słyszeć weselnych dzwonów. Może spróbujemy ten ostatni raz? Ale nie chcę słyszeć gongu weselnych dzwonów.
Ostatnią piosenką, którą wykonałem, było Chains. Napisałem ją w obliczu swojej „choroby”, kiedy spędzałem dnie zamknięty w studiu.
- Zakułaś mnie w kajdany, kajdany twej miłości, ale zmieniłbym jej, nie zmieniłbym tej miłości. Próbuję rozerwać te łańcuchy, ale to one rozrywają mnie…
Zakończyłem i pomachałem widowni. Pożegnałem się z Chelsea i podziękowałem za wywiad, obiecując, że wyślę jej nową płytę z autografem. Zanim zjechałem windą na dół, żeby rozdawać autografy, wziąłem telefon do ręki i napisałem do niej krótką wiadomość. Ostatecznie, albo się zejdziemy, albo na zawsze pozostaniemy osobno.

„Spotkaj się ze mną w dniu Twojego ślubu. Punktualnie o dwunastej będę w naszym miejscu. Zacznijmy od nowa.”
  

***
Ostatecznie został jeden rozdział. Szybko zleciało... Czas ruszać i pisać coś nowego. Może w trochę innej tematyce, ale za to oryginalnego :) Ciężko będzie rozstać się z tą historią, ale zawsze jest tak, że kończy się jedno, a zaczyna drugie. Także do następnego! 
 

7 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny :) Szkoda że to już przed ostatni rozdział :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, mimo iż kocham Miley teraz mam ochotę ją pogryźć, a później zaciągnąć za kudły do Nicka i niech błaga o wybaczenie, ot co! :D No cóż mogę powiedzieć o rozdziale, jak zawsze dobry tylko KRÓTKI i przykro mi, że już przedostatni. Jakby nie patrzeć bardzo zżyłam się z tą historią! :)
    Weny Kochana! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana rozdział jest wręcz idealny, pochłonął mnie mega. Te uczucia i jego otworzenia się na to wszystko. Czekam na finał <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział,bardzo emocjonujący! :) czekam na ostatni rozdział i na następne opowiadania! : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wierzę, że to już prawie koniec :(

    OdpowiedzUsuń
  6. jejku cudowny ! niech ona sie pojawi na tym spotkaniu
    slyszalas numb nicka? ta piosenka jest jak twoj blog
    czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń
  7. idealny. biedny Nick :( Oby ta Miley sie pojawila. Czekam na nn niecierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń