Rozdział IV: Mam nadzieję, że nie złamię jej serca.

                Następnego dnia obudziłem się z ręką przygniecioną czyimś ciężarem. Mozolnie obróciłem głowę i zdziwiłem się, widząc szatynkę przytuloną do mojego ramienia. Mimowolnie uśmiechnąłem się lekko, wspaniale było znów czuć jej ciało przy swoim. Zaraz potem z powrotem zdałem sobie sprawę, że nie powinno jej tu być. Owszem, brakowało mi wszystkiego co z nią związane, ale z drugiej strony nienawidziłem jej za to wszystko. Nienawidziłem świadomości, że jest tak blisko, a jednak nadal za daleko.              
                Nie chcąc jej obudzić, leżałem na wznak i co jakiś czas obracałem głowę w jej kierunku. Choć nie chciałem, odruchowo poprawiłem kosmyk jej włosów opadający na twarz i odgarnąłem go za ucho. Wyglądała tak niewinnie, że miałem ochotę ponownie ucałować jej delikatne usta za którymi tak tęskniłem. Marshall miał wczoraj rację, to co mamy, a raczej – mieliśmy, było piękne, ale teraz jest zakazane, jest złe. Nadszedł czas dla mnie na pójście do przodu. Chciałbym zostać, ale nie mogę, muszę iść.  Ponownie spojrzałem na nią, kiedy akurat rozwierała powieki i obdarzyła mnie pięknym, porannym spojrzeniem, w którym zawsze byłem zakochany. Speszony odwróciłem szybko wzrok, nie chciałem, żeby przyłapała mnie na przyglądaniu się jej. Chrząknąłem znacząco i wyswobodziłem rękę spod jej głowy, żeby skryć się zaraz w łazience. To wszystko było dla mnie trudne, zbyt trudne i poczułem, że zaschło mi w gardle. Woda jednak nie ugasiła pragnienia, potrzebowałem czegoś mocniejszego.
                Po kilku minutach wróciłem z powrotem do pokoju i oparłem się o framugę, mając ręce skrzyżowane na piersi, wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Szybko przechwyciła mój wzrok i zarumieniła się na policzkach.
- Coś się stało, Nicky? – Zapytała marszcząc brwi i obdarzając mnie jednym ze swoich uśmiechów.
- Nie, ja… - Zająkłem się. – Chciałabyś coś do jedzenia? – Zapytałem szybko zmieniając temat.
- Nie, dziękuję, będę się zbierać. – Odkryła kołdrę i ukazała mi swoje długie, opalone nogi. Aż zrobiło mi się gorąco. Szybko jednak opanowałem się i starałem skupić na wszystkich innych rzeczach poza nią. – Nick… - Zaczęła z powrotem ściągając mój wzrok na nią, na szczęście była już w spodniach. – Czy będzie w porządku?
- Mmm… Z czym? – Zapytałem po dłuższej chwili, nie miałem bladego pojęcia o czym mówi, ale nigdy nie byłem dobry w stosunkach damsko-męskich. Byłem wręcz fatalny.
- No z nami. – Odpowiedziała z wahaniem, spuszczając wzrok na splecione dłonie. – Ja wiem, widzę, jaką krzywdę ci wyrządziłam, ale chcę, żebyś wiedział, że ja nie chciałam. To nie było zamierzone, po prostu się stało…
- Taa, jednego dnia kochałaś mnie, a następnego byłaś już w ramionach innego, zupełnie normalne. – Prychnąłem z ironią, po co w ogóle zaczynała ten temat?
- Wiesz, że to nie tak.
- Nie, Miles, to właśnie tak. Ja już ci nie wystarczałem, nie wiem, jestem za mało umięśniony? Może fakt, że jestem muzykiem ci przeszkadzał, a może po prostu jestem niewystarczająco dobry dla kogoś takiego jak ty, hm? No powiedz Miley, bo nie rozumiem, kurwa nie mogę tego rozgryźć! Jak można przestać kochać osobę w jeden dzień? Co się kurwa stało? – Ostatnie słowa już wykrzyczałem w jej kierunku, nie potrafiłem się opanować. Doprowadziłem ją do łez, widziałem to po jej drżących ustach. Zabrała torebkę i kierowała się do drzwi.
- To nie miało tak być, Nick. – Szepnęła odwracając się przy drzwiach. – Odeszłam, bo nie chciałam cię już ranić, wolałbyś, żebym była z tobą na siłę? Żebym cię okłamywała i mówiła, że wychodzę z przyjaciółkami, podczas gdy ty doskonale wiedziałbyś gdzie naprawdę idę? Tego chciałeś?
- Chciałem tylko, żebyś była przy mnie. Każdego dnia powtarzałaś mi, że mnie kochasz, a potem zostawiłaś mnie zupełnie samego. Teraz twoja kolej, Miles, teraz ty powinnaś płakać przez moje złamane serce.
- Nie mów tak, Nick. W końcu o mnie zapomnisz, każdy kiedyś to robi.
- Nie ja, ja będę zawsze pamiętał. – Upierałem się, dotykając jej dłoni. - Bo moja miłość do ciebie nie jest zwyczajna, możesz się dziwić, ale po tym wszystkim co już mi zrobiłaś, nie potrafię tego zmienić. Ja kocham cię tak, jak ta sucha roślina czekająca na krople jebanego deszczu. Nie mogę, nie potrafię bez ciebie żyć, rozumiesz? – Dokończyłam, a ona wpatrywała się we mnie z ponętnie otwartymi ustami. Nie wiele myśląc, wpiłem się w nie zachłannie i całowałem ją tak, jakby świat miał zakończyć się w ułamku następnej sekundy. Jej usta były delikatne i smakowały malinami, choć nie wiem czy je pomalowała, czy to tylko moja wyobraźnia. W końcu oderwała się ode mnie i nim mrugnąłem, wymierzyła mi soczysty cios w policzek. Zasłużyłem na niego, ale ona wyszła, zanim zdążyłem wykrzsztusić z siebie choćby słowo. Nie żałowałem i nie ruszyłem się z miejsca, kiedy dobiegł mnie trzask frontowych drzwi. Zamknąłem oczy i zacisnąłem pięści, oddychałem głęboko, żeby nie rozbić czegoś na ścianie. Nim się zorientowałem, rzeka łez spływała po mojej twarzy. Znów to zrobiła, bezsilność wróciła na nowo do mojego świata, zburzyła to wszystko na co pracowałem.
                Z trudem podźwignąłem się z kolan i usiadłem na kanapie, kryjąc twarz w drżących dłoniach. Dlaczego miłość musi tak krzywdzić? Dlaczego rozchodząc się, wciąż krążymy wokół siebie? Dlaczego niszczymy się wzajemnie? Dlaczego tak piękne uczucie musi zadawać tyle bólu, kiedy się kończy?

                Leżałem na kanapie w jednej pozycji, aż dzień zamienił się w wieczór. Nie miałem ochoty ruszać się z miejsca, ból rozdzierał moją klatkę piersiową, jednak kiedy zadzwonił Marshall, postanowiłem wstać. Potrzebowałem go teraz jak nigdy wcześniej.
                Pod prysznicem zmyłem z siebie ciężar dzisiejszego dnia, kiedy wyszedłem i wytarłem się ręcznikiem – zauważyłem, że żaden ślad na szczęście nie widnieje na moim policzku. Odetchnąłem i przeczesałem ręką mokre loki, które i tak ułożą się same. Wciągnąłem na siebie czystą, czarną koszulkę i ciemne jeansy, to był wieczór zapomnienia.
                Narzuciłem na siebie skórzaną kurtkę, a ciemne okulary usadowiły się na moim nosie, zaraz po zamknięciu drzwi domu, w którym nikogo nie było. Liczyłem się z obecnością paparazzi pod domem, ale nie wiedziałem, że będzie ich aż tylu. Ledwie dopchałem się do czarnego mustanga i do niego wsiadłem, przekręcając kluczyk w stacyjce. Serio, ci ludzie nie mają żadnych zahamowań. Zatrąbiłem, żeby w końcu się odsunęli i dali mi przejechać, ale to nic nie dało. W końcu ruszyłem, a oni sami odsuwali się przede mną, pewnie trochę ich wystraszyłem i jutro poczytam o tym w gazetach.

                Klub był przepełniony, ale ja i Marshall zawsze mieliśmy do niego wstęp. Po drodze złapałem za rękę dziewczynę o długich, brązowych włosach. Kilka słów wymamrotanych do jej ucha i już jest cała moja. Przy barze zamówiliśmy drinki i kelnerka w kusej spódniczce zaprowadziła nas do sektora dla vipów, gdzie mieliśmy swój stolik. Kilka dziewczyn po drodze zabrało się z nami, więc teraz ośmioosobowy stolik był pełen. Pierwszy kieliszek wypiłem za pamięć, oby mnie zawiodła. Drugi był za nowo poznaną dziewczynę, a trzeci za przeszłość – żeby w końcu odeszła i dała mi spokój.
                Po dobrej godzinie mój humor uległ znacznej poprawie. Zacząłem tańczyć z Malesee, dziewczyną, którą zabrałem spod klubu i o dziwo, bawiłem się całkiem dobrze. Dziewczyna ocierała się o moje ciało, a ja wodziłem dłońmi po jej plecach i biodrach. Kiedy spojrzałem w jej oczy – odleciałem i zbliżyłem się do jej ust, chcąc zatopić w nich swoje wargi. Było inaczej niż z Miley, zdecydowanie mocniej i bardziej… podniecająco? Sam nie wiem, ale podobało mi się, bardzo…

                Wpadliśmy do mojego domu całując się namiętnie. Cały czas przed oczami miałem Miley, ale to nie miało znaczenia, chciałem tylko zapomnieć, a to był mój cel na dzisiaj – inna dziewczyna. Na szczęście w domu nie było nikogo, więc od razu skierowaliśmy się na górę do mojego pokoju. Szatynka pchnęła mnie na łóżku i bez żadnych ceregieli usiadła na mnie okrakiem, zrywając ze mnie koszulkę.
                Mam nadzieję, że nie złamię jej serca, bo dla mnie ta noc ma tylko charakter fizyczny, uczucia nie wchodzą w grę, nie z kimś kto wygląda jak ona. 

***

Dwugodzinny rozdział - zawsze spoko. Powiem szczerze, że podoba mi się i nie, a wy zdecydowanie poznałyście Nicka z innej strony, ciemnej :D 
Rozdział z dedykacją dla Tuśki - tradycyjnie ona cisnęła mnie, żebym napisała, a dzisiejsza, inna wersja wczorajszego rozdziału jest zdecydowanie lepsza <3

13 komentarzy:

  1. Aw <3 Jak ja cie kocham *__* I ten rozdział.... no, zajebisty, że aż wow. zły Nick = seksowny Nick ^^ Kocham Cię i czekam na kolejny, słoneczko ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ten rozdział jak i całą Twoją twórczość. Podoba mi się ciemna strona Nicka, oby było jej więcej. Miley niech się wypcha a Nick szaleje na całego.
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam, Morgos < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieee, ja liczyłam, że Nick będzie okropny, wstrętny i tfu. Mam nadzieję, że wybije sobie Miley z głowy. Zastanawiam się dlaczego on się upiera tak przy niej? Jakieś ma braki w życiu czy co? Rodzice się nim niedostatecznie opiekowali? On w ogóle zna pojęcie szacunku do samego siebie?

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się takie wydanie Nicka. ;) Niech pokaże sobie samemu, że z czasem może przestać być z Miley i poznać kogoś nowego. Pokochać jeszcze raz! ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny! :* ~ Camille.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nooooooooooo takiego Nicka ja rozumiem. Żadnych uczuć, jeeb na łóżko i do rzeczy. Mógłby sobie wybić Miley ale.. Ale pewnie ona wyciągnie go z tego dołu jak się stoczy. Nie raz sie pojawi, czuje to. Po raz kolejny, kocham to. Kocham każde twoje opowiadanie. Czekam na 5. Forgotten_ która zapomniała się zalogować XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się tego że Miley go uderzy, owszem mogła byc oburzona ale żeby takie coś, okropność. Mam nadzieje że odwzajemni jego uczucia, ponadto inna dziewczyna nie oznacza iż lepiej się poczuje, nie powinien tak postępowac. Spodobał mi się rozdział i czekam na więcej ^_^!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dla mnie to i tak nie zmienia faktu, że Miley jest okropna... Po co w ogóle ponownie chce mu zawrócić w głowie? A Nick mi się podoba... W końcu trochę stanowczości! Świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę mnie zirytowała kolejna załamka Nicka, ale końcówka wszystko wynagrodziła :D Podoba mi się Nick z tej strony. W końcu zachowuje się jak mężczyzna (może trochę jak dupek i prostak, ale mężczyzna), a nie jak tzw. ciepłe kluchy :) Rozdział jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahh, Nick w końcu! Nick z "tej strony mi się baaaaardzo podoba *,* W sumie z kazdej strony mi sie podoba :D czekam, czekam!

    OdpowiedzUsuń
  10. „Dokończyłam,”- czegoś o Nicku chyba nie wiem…”wymierzyła mi soczysty cios w policzek.”- a nie siarczysty? I chorobcia nie widzę tu "złego" Nicka. Swjoą drogą rozdział w sumie taki średni, w twoim wykonaniu czytałam już znacznie lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo mi sie podobało, szczególnie ta scena w klubie. Mam nadzieję, że ta znajomość nie przyniesie mu jakiś kłopotów, po co namiętnie spędzonej nocy mogą się przytrafić różne rzeczy :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ok, nadrobiłam wszystko i postanowiłam dać znać, że czytam wytrwale i z wypiekami na twarzy. Opowiadanie zaskakujące, nigdy nie wyobrażałam sobie Nicka w podobnym wydaniu, lecz w Twoim opowiadaniu wszystko jest odpowiednio uzasadnione i nic się nie gryzie. Solidne podstawy sprawiają, że cała historia ma sens, wydaje się być jak najbardziej rzeczywista. Uwielbiam Miley od pewnego czasu i jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się ta sytuacja. Wbrew pozorom nie chciałabym, aby Nick zrezygnował z Cyrus, bo w tym opowiadaniu mogliby stworzyć ciekawy duet. A jak wiadomo zakazany owoc najbardziej kusi :D Sądzę, że mógłby jej trochę utrzeć nos, pokazać, że ja kocha, ale nawet ona nie jest w stanie go zniszczyć (mimo iż już to zrobiła, chłopak może w końcu się podnieść), ciekawe, co wtedy zrobiła by Miley.
    Co prawda gadu mi umarło i nie chce się zainstalować na nowym kompie, ale wrzuciłam bloga w zakładki, wiec będę tu wpadać ;)
    Buziaki
    Cat (Delight)

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam, że robię to tutaj, ale nie masz miejsca na spam ;)
    Zapraszam na nn u mnie. www.poki-nie-przyjdzie-smierc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń