Następnego dnia obudziłem się z ręką przygniecioną
czyimś ciężarem. Mozolnie obróciłem głowę i zdziwiłem się, widząc szatynkę
przytuloną do mojego ramienia. Mimowolnie uśmiechnąłem się lekko, wspaniale
było znów czuć jej ciało przy swoim. Zaraz potem z powrotem zdałem sobie
sprawę, że nie powinno jej tu być. Owszem, brakowało mi wszystkiego co z nią
związane, ale z drugiej strony nienawidziłem jej za to wszystko. Nienawidziłem
świadomości, że jest tak blisko, a jednak nadal za daleko.
Nie chcąc jej obudzić, leżałem na wznak i co jakiś
czas obracałem głowę w jej kierunku. Choć nie chciałem, odruchowo poprawiłem
kosmyk jej włosów opadający na twarz i odgarnąłem go za ucho. Wyglądała tak
niewinnie, że miałem ochotę ponownie ucałować jej delikatne usta za którymi tak
tęskniłem. Marshall miał wczoraj rację, to co mamy, a raczej – mieliśmy, było
piękne, ale teraz jest zakazane, jest złe. Nadszedł czas dla mnie na pójście do
przodu. Chciałbym zostać, ale nie mogę, muszę iść. Ponownie spojrzałem na nią, kiedy akurat
rozwierała powieki i obdarzyła mnie pięknym, porannym spojrzeniem, w którym
zawsze byłem zakochany. Speszony odwróciłem szybko wzrok, nie chciałem, żeby
przyłapała mnie na przyglądaniu się jej. Chrząknąłem znacząco i wyswobodziłem rękę
spod jej głowy, żeby skryć się zaraz w łazience. To wszystko było dla mnie
trudne, zbyt trudne i poczułem, że zaschło mi w gardle. Woda jednak nie ugasiła
pragnienia, potrzebowałem czegoś mocniejszego.
Po kilku minutach wróciłem z powrotem do pokoju i
oparłem się o framugę, mając ręce skrzyżowane na piersi, wpatrywałem się w nią
jak w obrazek. Szybko przechwyciła mój wzrok i zarumieniła się na policzkach.
- Coś się stało, Nicky?
– Zapytała marszcząc brwi i obdarzając mnie jednym ze swoich uśmiechów.
- Nie, ja… - Zająkłem
się. – Chciałabyś coś do jedzenia? – Zapytałem szybko zmieniając temat.
- Nie, dziękuję, będę
się zbierać. – Odkryła kołdrę i ukazała mi swoje długie, opalone nogi. Aż
zrobiło mi się gorąco. Szybko jednak opanowałem się i starałem skupić na
wszystkich innych rzeczach poza nią. – Nick… - Zaczęła z powrotem ściągając mój
wzrok na nią, na szczęście była już w spodniach. – Czy będzie w porządku?
- Mmm… Z czym? –
Zapytałem po dłuższej chwili, nie miałem bladego pojęcia o czym mówi, ale nigdy
nie byłem dobry w stosunkach damsko-męskich. Byłem wręcz fatalny.
- No z nami. –
Odpowiedziała z wahaniem, spuszczając wzrok na splecione dłonie. – Ja wiem,
widzę, jaką krzywdę ci wyrządziłam, ale chcę, żebyś wiedział, że ja nie
chciałam. To nie było zamierzone, po prostu się stało…
- Taa, jednego dnia
kochałaś mnie, a następnego byłaś już w ramionach innego, zupełnie normalne. –
Prychnąłem z ironią, po co w ogóle zaczynała ten temat?
- Wiesz, że to nie tak.
- Nie, Miles, to
właśnie tak. Ja już ci nie wystarczałem, nie wiem, jestem za mało umięśniony?
Może fakt, że jestem muzykiem ci przeszkadzał, a może po prostu jestem
niewystarczająco dobry dla kogoś takiego jak ty, hm? No powiedz Miley, bo nie
rozumiem, kurwa nie mogę tego rozgryźć! Jak można przestać kochać osobę w jeden
dzień? Co się kurwa stało? – Ostatnie słowa już wykrzyczałem w jej kierunku,
nie potrafiłem się opanować. Doprowadziłem ją do łez, widziałem to po jej
drżących ustach. Zabrała torebkę i kierowała się do drzwi.
- To nie miało tak być,
Nick. – Szepnęła odwracając się przy drzwiach. – Odeszłam, bo nie chciałam cię
już ranić, wolałbyś, żebym była z tobą na siłę? Żebym cię okłamywała i mówiła,
że wychodzę z przyjaciółkami, podczas gdy ty doskonale wiedziałbyś gdzie
naprawdę idę? Tego chciałeś?
- Chciałem tylko, żebyś
była przy mnie. Każdego dnia powtarzałaś mi, że mnie kochasz, a potem
zostawiłaś mnie zupełnie samego. Teraz twoja kolej, Miles, teraz ty powinnaś
płakać przez moje złamane serce.
- Nie mów tak, Nick. W
końcu o mnie zapomnisz, każdy kiedyś to robi.
- Nie ja, ja będę
zawsze pamiętał. – Upierałem się, dotykając jej dłoni. - Bo moja miłość do
ciebie nie jest zwyczajna, możesz się dziwić, ale po tym wszystkim co już mi
zrobiłaś, nie potrafię tego zmienić. Ja kocham cię tak, jak ta sucha roślina
czekająca na krople jebanego deszczu. Nie mogę, nie potrafię bez ciebie żyć,
rozumiesz? – Dokończyłam, a ona wpatrywała się we mnie z ponętnie otwartymi
ustami. Nie wiele myśląc, wpiłem się w nie zachłannie i całowałem ją tak, jakby
świat miał zakończyć się w ułamku następnej sekundy. Jej usta były delikatne i
smakowały malinami, choć nie wiem czy je pomalowała, czy to tylko moja
wyobraźnia. W końcu oderwała się ode mnie i nim mrugnąłem, wymierzyła mi
soczysty cios w policzek. Zasłużyłem na niego, ale ona wyszła, zanim zdążyłem
wykrzsztusić z siebie choćby słowo. Nie żałowałem i nie ruszyłem się z miejsca,
kiedy dobiegł mnie trzask frontowych drzwi. Zamknąłem oczy i zacisnąłem pięści,
oddychałem głęboko, żeby nie rozbić czegoś na ścianie. Nim się zorientowałem,
rzeka łez spływała po mojej twarzy. Znów to zrobiła, bezsilność wróciła na nowo
do mojego świata, zburzyła to wszystko na co pracowałem.
Z trudem podźwignąłem się z kolan i usiadłem na
kanapie, kryjąc twarz w drżących dłoniach. Dlaczego miłość musi tak krzywdzić?
Dlaczego rozchodząc się, wciąż krążymy wokół siebie? Dlaczego niszczymy się
wzajemnie? Dlaczego tak piękne uczucie musi zadawać tyle bólu, kiedy się
kończy?
Leżałem na kanapie w jednej pozycji, aż dzień
zamienił się w wieczór. Nie miałem ochoty ruszać się z miejsca, ból rozdzierał
moją klatkę piersiową, jednak kiedy zadzwonił Marshall, postanowiłem wstać.
Potrzebowałem go teraz jak nigdy wcześniej.
Pod prysznicem zmyłem z siebie ciężar dzisiejszego
dnia, kiedy wyszedłem i wytarłem się ręcznikiem – zauważyłem, że żaden ślad na
szczęście nie widnieje na moim policzku. Odetchnąłem i przeczesałem ręką mokre
loki, które i tak ułożą się same. Wciągnąłem na siebie czystą, czarną koszulkę
i ciemne jeansy, to był wieczór zapomnienia.
Narzuciłem na siebie skórzaną kurtkę, a ciemne
okulary usadowiły się na moim nosie, zaraz po zamknięciu drzwi domu, w którym
nikogo nie było. Liczyłem się z obecnością paparazzi pod domem, ale nie
wiedziałem, że będzie ich aż tylu. Ledwie dopchałem się do czarnego mustanga i
do niego wsiadłem, przekręcając kluczyk w stacyjce. Serio, ci ludzie nie mają
żadnych zahamowań. Zatrąbiłem, żeby w końcu się odsunęli i dali mi przejechać,
ale to nic nie dało. W końcu ruszyłem, a oni sami odsuwali się przede mną,
pewnie trochę ich wystraszyłem i jutro poczytam o tym w gazetach.
Klub był przepełniony, ale ja i Marshall zawsze
mieliśmy do niego wstęp. Po drodze złapałem za rękę dziewczynę o długich,
brązowych włosach. Kilka słów wymamrotanych do jej ucha i już jest cała moja.
Przy barze zamówiliśmy drinki i kelnerka w kusej spódniczce zaprowadziła nas do
sektora dla vipów, gdzie mieliśmy swój stolik. Kilka dziewczyn po drodze
zabrało się z nami, więc teraz ośmioosobowy stolik był pełen. Pierwszy
kieliszek wypiłem za pamięć, oby mnie zawiodła. Drugi był za nowo poznaną
dziewczynę, a trzeci za przeszłość – żeby w końcu odeszła i dała mi spokój.
Po dobrej godzinie mój humor uległ znacznej poprawie.
Zacząłem tańczyć z Malesee, dziewczyną, którą zabrałem spod klubu i o dziwo,
bawiłem się całkiem dobrze. Dziewczyna ocierała się o moje ciało, a ja wodziłem
dłońmi po jej plecach i biodrach. Kiedy spojrzałem w jej oczy – odleciałem i
zbliżyłem się do jej ust, chcąc zatopić w nich swoje wargi. Było inaczej niż z
Miley, zdecydowanie mocniej i bardziej… podniecająco? Sam nie wiem, ale
podobało mi się, bardzo…
Wpadliśmy do mojego domu całując się namiętnie. Cały
czas przed oczami miałem Miley, ale to nie miało znaczenia, chciałem tylko
zapomnieć, a to był mój cel na dzisiaj – inna dziewczyna. Na szczęście w domu
nie było nikogo, więc od razu skierowaliśmy się na górę do mojego pokoju.
Szatynka pchnęła mnie na łóżku i bez żadnych ceregieli usiadła na mnie
okrakiem, zrywając ze mnie koszulkę.
Mam nadzieję, że nie złamię jej serca, bo dla mnie ta
noc ma tylko charakter fizyczny, uczucia nie wchodzą w grę, nie z kimś kto
wygląda jak ona.
***
Dwugodzinny rozdział - zawsze spoko. Powiem szczerze, że podoba mi się i nie, a wy zdecydowanie poznałyście Nicka z innej strony, ciemnej :D
Rozdział z dedykacją dla Tuśki - tradycyjnie ona cisnęła mnie, żebym napisała, a dzisiejsza, inna wersja wczorajszego rozdziału jest zdecydowanie lepsza <3
Aw <3 Jak ja cie kocham *__* I ten rozdział.... no, zajebisty, że aż wow. zły Nick = seksowny Nick ^^ Kocham Cię i czekam na kolejny, słoneczko ;**
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział jak i całą Twoją twórczość. Podoba mi się ciemna strona Nicka, oby było jej więcej. Miley niech się wypcha a Nick szaleje na całego.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.
Pozdrawiam, Morgos < 3
Nieee, ja liczyłam, że Nick będzie okropny, wstrętny i tfu. Mam nadzieję, że wybije sobie Miley z głowy. Zastanawiam się dlaczego on się upiera tak przy niej? Jakieś ma braki w życiu czy co? Rodzice się nim niedostatecznie opiekowali? On w ogóle zna pojęcie szacunku do samego siebie?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się takie wydanie Nicka. ;) Niech pokaże sobie samemu, że z czasem może przestać być z Miley i poznać kogoś nowego. Pokochać jeszcze raz! ;) Z niecierpliwością czekam na kolejny! :* ~ Camille.
OdpowiedzUsuńNooooooooooo takiego Nicka ja rozumiem. Żadnych uczuć, jeeb na łóżko i do rzeczy. Mógłby sobie wybić Miley ale.. Ale pewnie ona wyciągnie go z tego dołu jak się stoczy. Nie raz sie pojawi, czuje to. Po raz kolejny, kocham to. Kocham każde twoje opowiadanie. Czekam na 5. Forgotten_ która zapomniała się zalogować XD
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego że Miley go uderzy, owszem mogła byc oburzona ale żeby takie coś, okropność. Mam nadzieje że odwzajemni jego uczucia, ponadto inna dziewczyna nie oznacza iż lepiej się poczuje, nie powinien tak postępowac. Spodobał mi się rozdział i czekam na więcej ^_^!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to i tak nie zmienia faktu, że Miley jest okropna... Po co w ogóle ponownie chce mu zawrócić w głowie? A Nick mi się podoba... W końcu trochę stanowczości! Świetny rozdział :*
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zirytowała kolejna załamka Nicka, ale końcówka wszystko wynagrodziła :D Podoba mi się Nick z tej strony. W końcu zachowuje się jak mężczyzna (może trochę jak dupek i prostak, ale mężczyzna), a nie jak tzw. ciepłe kluchy :) Rozdział jest świetny!
OdpowiedzUsuńAhh, Nick w końcu! Nick z "tej strony mi się baaaaardzo podoba *,* W sumie z kazdej strony mi sie podoba :D czekam, czekam!
OdpowiedzUsuń„Dokończyłam,”- czegoś o Nicku chyba nie wiem…”wymierzyła mi soczysty cios w policzek.”- a nie siarczysty? I chorobcia nie widzę tu "złego" Nicka. Swjoą drogą rozdział w sumie taki średni, w twoim wykonaniu czytałam już znacznie lepsze :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podobało, szczególnie ta scena w klubie. Mam nadzieję, że ta znajomość nie przyniesie mu jakiś kłopotów, po co namiętnie spędzonej nocy mogą się przytrafić różne rzeczy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Ok, nadrobiłam wszystko i postanowiłam dać znać, że czytam wytrwale i z wypiekami na twarzy. Opowiadanie zaskakujące, nigdy nie wyobrażałam sobie Nicka w podobnym wydaniu, lecz w Twoim opowiadaniu wszystko jest odpowiednio uzasadnione i nic się nie gryzie. Solidne podstawy sprawiają, że cała historia ma sens, wydaje się być jak najbardziej rzeczywista. Uwielbiam Miley od pewnego czasu i jestem bardzo ciekawa, jak rozwinie się ta sytuacja. Wbrew pozorom nie chciałabym, aby Nick zrezygnował z Cyrus, bo w tym opowiadaniu mogliby stworzyć ciekawy duet. A jak wiadomo zakazany owoc najbardziej kusi :D Sądzę, że mógłby jej trochę utrzeć nos, pokazać, że ja kocha, ale nawet ona nie jest w stanie go zniszczyć (mimo iż już to zrobiła, chłopak może w końcu się podnieść), ciekawe, co wtedy zrobiła by Miley.
OdpowiedzUsuńCo prawda gadu mi umarło i nie chce się zainstalować na nowym kompie, ale wrzuciłam bloga w zakładki, wiec będę tu wpadać ;)
Buziaki
Cat (Delight)
Przepraszam, że robię to tutaj, ale nie masz miejsca na spam ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nn u mnie. www.poki-nie-przyjdzie-smierc.blogspot.com