Rozdział V: Mój Nicholasie.

                Była dla mnie ideałem piękna, kanonem, w który tylko ona mogła się wpasować. Jej sylwetka, długie, kasztanowe włosy i uśmiechnięte, stalowe oczy. Jej uśmiech mówiący więcej, niż słowa, i długie, ponętne spojrzenie wyrażające więcej uczuć niż najpiękniejsza miłosna piosenka jaką znam.
Każdego, przeklętego przez nią dnia, znajdowałem w niej ukojenie. W kaskadzie włosów, w jej ramionach czy zwykłym, automatycznym geście. Dzisiejszej nocy w końcu zdałem sobie sprawę, że miłość do niej mnie zniszczyła. Zabrała wszystko ze sobą i spaliła mosty, żebym nie mógł już wrócić. Spoglądając na prawie nie znaną dziewczynę leżącą obok mnie, postanowiłem wybaczyć Miley wszystko i nie wracać już do przeszłości. Podjąłem decyzję – chcę ruszyć do przodu, chcę znaleźć sobie dobrą dziewczynę, być może spróbuję nawet szczęścia z Taylor, bo nie znam nikogo lepszego i delikatniejszego od niej, i przede wszystkim, naprawię stosunki z rodziną. Muszę uporządkować swoje życie, nakierować je na odpowiednie tory i puścić, mając nad nim kontrolę do pewnego stopnia. Powtarzałem to już wiele razy, ale teraz dam sobie z tym radę – stanę się mężczyzną, którego zawsze chciała.

Pożegnałem miłą dziewczynę z nadzieją, że nie wyrządziłem jej krzywdy – tego nie było mi teraz potrzeba. Zaraz potem pognałem pod prysznic, który nie zajął mi długo, przebrałem się w czyste ubrania i zbiegłem na dół na śniadanie w rodzinnym gronie. Miałem dobry humor, bo dzisiejszy dzień miał być przełomem, więc uśmiechałem się do nich i komplementowałem nową fryzurę mamy, po czym przeprosiłem Franka i obiecałem mu lody w parku. Chyba mi wybaczył, kiedy dodałem, że jak będę miał czas to pójdziemy też na gokarty.
Po śniadaniu pomogłem mamie poznosić talerze, ucałowałem jej policzek i wyszedłem z domu, wsiadając w chwilę później do czarnego mustanga. Po drodze zatrzymałem się, żeby kupić kwiaty, drobne, białe stokrotki, potem już kierowałem się tylko w stronę jej domu.

Zatrzymałem się pod bramą wjazdową i nacisnąłem guzik, czekając aż się otworzy. Bałem się, że Miley nie zechce mnie widzieć, jednak obie strony rozchyliły się, ujawniając mi drogę podjazdową do domu. Odetchnąłem głęboko, zabierając z siedzenia bukiet kwiatów i zadzwoniłem do jej drzwi. Otworzyła po chwili, ukazując mi się bez cienia uśmiechu.
- Przyszedłem przeprosić. – Wyznałem ukazując jej bukiet stokrotek, na który kąciki jej ust rozluźniły się lekko. Wiedziałem, że nie będzie tak strasznie, jak myślałem. – Wiem, że zachowałem się idiotycznie i chcę to naprawić Miley. Chcę w końcu ułożyć sobie życie i dotrzymać obietnicy.
- Nick, ja też nie jestem bez winy i uwierz mi, najchętniej wymazałabym ci pamięć, żebyś nie czuł tego wszystkiego co ci zrobiłam. – Mówiąc to uśmiechnęła się delikatnie. – Dlatego najlepiej będzie, jeśli zapomnisz i ja też to zrobię. Wybaczam ci ten ostatni pocałunek, a ty wybacz mi sposób, w jaki cię potraktowałam.
- Wiesz, że się staram, ale dla mnie to nie jest takie łatwe Miles. – Pokręciłem głową. – Ale staram się i chcę iść w końcu naprzód.
- To dobrze. – Uśmiechnęła się i zrobiła krok w przód, by za chwilę przytulić się do mnie. Coś drgnęło we mnie, ale ustąpiło po chwili i byłem z tego zadowolony. Mówią, że czas leczy wszystkie rany, więc może wyleczy też moje? – Wejdziesz?
- Ta, czemu nie. – Przepuściłem ją w drzwiach i już w holu napotkałem się z wesołym szczekaniem Ziggy’ego. – Jak idzie z piosenką?
- A ja ma iść? – Zapytała w odpowiedzi, podając mi szklankę pepsi i rozkładając na stoliku nuty.
- Nadal mogę ci pomóc, jeśli chcesz. – Zaproponowałem przesuwając palcami po strunach.
- Chcę. – Uśmiechnęła się i ułożyła na kolanach gitarę. – Zostało mi kilka dni… Damy radę?
- Damy. – Zapewniłem ją i dałem znak, żeby zaczęła grać, podczas gdy ja nuciłem cicho słowa jej piosenki. Od dawna nie czułem się tak wyluzowany w jej towarzystwie i nie starałem się jej zaimponować, choć to dużo dla mnie znaczyło. Zdaje się, że naprawdę byłem na odpowiedniej drodze.

                Późnym wieczorem siedziałem na brzegu łóżka i w dłoniach obracałem biały kartonik z napisem „zaproszenie” na samym wierzchu. Dokładnie przeglądałem jego treść wiele razy i gorączkowo zastanawiałem się, co mam zrobić? Koncert akustyczny brzmi wspaniale, ale fakt, że miałem wziąć w nim udział bez swoich braci u boku, wydawał się mniej zadowalający. Z westchnieniem odrzuciłem snucie planów wraz z karteczką i postanowiłem, że najpierw porozmawiam z braćmi i resztą rodziny, zanim zacznę robić coś na własną rękę. Nawet jeśli koncert ten to nic zobowiązującego – występ bez braci u boku może wywołać wiele kontrowersji, choć ja jestem przekonany, że do końca życia będę grał w zespole, nigdy sam.
                Położyłem się na plecach i skupiałem wzrok na cieniach tańczących po suficie. Dzisiejszy dzień był dobry, bez kłótni, kłopotliwych rozmów czy wymownych spojrzeń mojej rodziny. Zaczynałem wierzyć, że naprawdę mogę dać sobie radę, że po raz pierwszy dotrzymam słowa danego samemu sobie. Stawałem się silniejszy.

                Podczas śniadania, siedząc wśród najbliższych, zastanawiałem się, jak najlepiej przekazać im nowinę odnośnie koncertu? Nie chciałem nikogo urazić, ale w głębi duszy skakałem z radości. Coś takiego nie zdarza się często, szczególnie jeśli jest się członkiem zespołu. To było wielkie wyróżnienie dla mnie i dla mojej dumy, sprawiało, że uśmiechałem się sam do siebie.
                W końcu położyłem białe zaproszenie przed siebie i wymownie rozglądałem się po reszcie rodziny. Moi bracia na pewno na pierwszy rzut oka domyślili się, co to jest, podczas gdy mama i tata nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi, to zabolało.
- Mamo… - Zacząłem niepewnie, bo choć sytuacja między nami zmieniła się, ja starałem się to wszystko sprowadzić z powrotem na poprzednie tory. – Zobacz, to zaproszenie dla mnie na koncert. – Dokończywszy zdanie, Denis dopiero obrzuciła spojrzeniem najpierw mnie, potem liścik, a następnie wzięła go do ręki i przeglądała dokładnie jego treść.
- Nicholas, ale… Oni zapraszają tylko ciebie, a nie Jonas Brothers. – Spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem, a ja doskonale wiedziałem o co chodzi – nie chciała, żebym był skłócony z braćmi mocniej niż dotychczas, choć teraz przynajmniej odzywali się do mnie pojedynczymi zdaniami.
- Wiem mamo, ale… Jeżeli Kevin i Joe nie chcą, to nie przyjmę zaproszenia. Nie chcę między nami zgrzytów i jestem gotów je odrzucić, jeśli tylko powiedzą słowo. – Jak na życzenie, pośród rodziny zapanowała całkowita cisza. Joe siedział z zaciśniętymi ustami, a Kevin uśmiechał się w moją stronę. Byłem pewien, że decyzja zapadła, a ja pojadę do Nowego Jorku. – Kev? – Zapytałem po chwili, chcąc poznać jego zdanie na ten temat. Wytarł usta serwetką, odrzucił ją na talerz i spojrzał na mnie, podpierając głowę na ramionach.
- Bardzo chcesz tam jechać, co nie, młody?
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – Uśmiechnąłem się, wiedząc już, jaka będzie jego odpowiedź.
- To zgadzam się. – Podał mi rękę i wrócił do jedzenia śniadania.
- A ty, Joe?
- Jestem zły i trochę zazdrosny, że to ty dostałeś zaproszenie, ale nie stanę ci na drodze Nick. – Spojrzał na mnie i wyciągnął rękę nad stołem. – Tylko nie narób nam wstydu.
- Obiecuję. – Zaśmiałem się i rozejrzałem rozjarzonymi oczami po rodzinie, bo w końcu z powrotem ją przypominaliśmy.

                Zaraz po śniadaniu pobiegłem na górę i wykręciłem numer Taylor, pomyślałem, że miło byłoby ją zobaczyć, chciałem też zaproponować jej wspólny wyjazd do miasta, które nie śpi.
- Hej Tay, nie zgadniesz co ci powiem! – Zacząłem nie czekając na jej powitanie.
- Może najpierw przeprosisz? – Zapytała głosem pełnym oburzenia. No tak, przez całe to zamieszanie, nie widzieliśmy się aż od Grammy, a przeważnie byliśmy nierozłączni.
- Przepraszam, że się nie odzywałem. – Dodałem zaraz, choć wiedziałem, że mój głos nie brzmiał jakbym czuł się winny, choć czułem.
- I?
- I… I kupię ci największe malinowe lody, jakie tylko znajdę! – Dodałem uśmiechając się, nic nie mogło dziś popsuć mojego humoru.
- No dobra… - W słuchawce usłyszałem jej delikatny śmiech. – To co takiego chciałeś mi powiedzieć?
- Dostałem zaproszenie na akustyczny koncert w Nowym Jorku!
- Nick! – Krzyknęła do słuchawki, coś huknęło i dopiero po chwili usłyszałem ponownie jej głos. – Dlaczego dopiero teraz mi to mówisz? To wspaniale! Nawet nie wiesz, jak się cieszę!
- Wiem, bo ja też i chciałem zapytać, czy zechciałabyś mi tam towarzyszyć? – W słuchawce zaległa cisza, a ja bojąc się odpowiedzi, usiadłem na łóżku. Zależało mi na tym, żeby tam była i na myśl, że może odmówić, moje serce przyspieszyło.
- Bardzo chętnie, mój Nicholasie.
- To super. – Wypuściłem powietrze z ulgą. – Wylatujemy jutro pod wieczór, do zobaczenia Swifty.
- Do jutra. – Po chwili usłyszałem przeciągły głos w słuchawce i dotarło do mnie, że blondynka rozłączyła się, a ja byłem tak szczęśliwy, że nawet tego nie dostrzegłem.

                Przez cały dzień uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dzisiaj wieczorem całą rodziną mieliśmy wybrać się na kolacje, tymczasem ja zamiast się przygotowywać, siedziałem na łóżku z notatnikiem i długopisem, próbowałem napisać coś nowego. Chciałem, żeby było to osobiste i pełne uczuć. Chciałem zawrzeć w nowym utworze wszystkie swoje zranione uczucia. Pragnąłem, żeby fani połączyli się ze mną i poczuli to wszystko, co ja. Dlatego patrząc na swoją gitarę pomyślałem o uczuciach i porównywałem je do kruchych strun. Gdy mocniej się w nie uderzy – pękają, zupełnie jak serce, gdy ktoś nie będzie traktował go z należytym szacunkiem. Na pękniętych strunach nie można grać i to również łączyło obie te rzeczy. Pomyślałem o Miley, pierwszy raz tego dnia i to wprowadziło mnie w odpowiedni nastrój do pisania, dlatego oparłem gitarę na kolanie, przejechałem po niej palcami i powoli układałem tekst, mrucząc jego kawałki pod nosem.
- Prawda rani, ale kłamstwa są o wiele gorsze… - Zamyśliłem się i spojrzałem na wielki księżyc za oknem, potrzebowałem wielu bodźców, żeby napisać coś dobrego. – -To mnie rozdziera. Próbowałem się trzymać, ale to rani zbyt mocno.  Próbowałem przebaczyć, ale to nie wystarcza, aby sprawić, żeby wszystko było w porządku… Nie możesz grać na zerwanych strunach. Nie możesz czuć niczego,
czego twoje serce nie chce czuć. Jak mogę nadal dawać, gdy kocham cię trochę mniej niż wcześniej? -
Wszystko to układało się w naprawdę dobrą piosenkę i gdy poskładałem wszystkie napisane wersy, spodobało mi się to. Byłem zadowolony, że moja wena w końcu do mnie wróciłem, a ja mogłem wyrażać uczucia poprzez swoje piosenki, wróciłem na swoje pierwotne miejsce. Byłem gotów.

Let me hold you for the last time,
It's the last chance to feel again.
But you broke me,
Now I can't feel anything…



***
Ojej, jestem tak zmęczona, że moje oczy same się zamykają... Przepraszam was z całego serca, że rozdział publikuję tak późno, po prawie miesiącu przerwy, ale maraton sprawdzianów w szkole zwalił mnie z nóg, więc wracając do domu, nie miałam ochoty ruszyć palcem. Dodatkowo też wzięłam się za odchudzanie i po miesiącu mogę pochwalić się -2cm z talii i biodrach :D
Co do rozdziału - niesprawdzony i właściwie nic się nie dzieję, ale planuję coś ciekawego na wyjeździe, więc cierpliwości!  
Nowe dzieło Nicholasa to tak naprawdę James Morrison - Broken Strings, zainspirowała mnie do całego rozdziału <3

7 komentarzy:

  1. Rozdział świetny! <3 Jak każdy zresztą! Ciekawe, na jak długo Nick przestanie żyć tylko uczuciem do Miley. Myślę, że pewnie Miley nie raz jeszcze da mu nadzieję, przez co Nick znów znajdzie się w dołku. :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! <3 ~ Camille.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się - żadna nowość, jest naprawdę wspaniale :) Cieszę się, że w końcu Nick zaczął ogarniać swoje życie. Mam nadzieję, że uda mu się pogodzić z tym, że niestety wszystko z Miley już skończone. Choć wydaje mi się, że na pewno powrócisz jeszcze do tego wątku :) Czekam z niecierpliwością na to co wydarzy się na wyjeździe. A piosenka jest cudowna :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Nick wreszcie ruszy do przodu, bo ja szczerze mówiąc nienawidzę takiego że najpierw idzie do przodu a za chwilę znowu się cofa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w 100% pewna, że na tym wyjeździe coś się wydarzy, coś niedobrego. Ale oby moje przeczucia były mylne ;p
    Rozdział świetny, a piosenka cudowna <33
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. W sumie to nie wiem co tu napisać. Rozdział jest naprawdę cudowny. Cieszę się, że Nicholas wychodzi na prostą i zaczyna od nowa. Podziwiam Twoją wspaniałą pracę. Pięknie piszesz.
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam, Morgos < 3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział kochana, świetnie rozumiem twój brak czasu i w ogóle, nie dziwię się ze tak jest, mam to samo <3. Bardzo podoba mi się ten i poprzedni, które nie skomentowałam, ale przeczytałam <3. Czekam z utęsknieniem na next ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu się opamiętał! Mam nadzieję, że tak mu pozostanie przez najbliższy czas. Ciekawa jestem, co to za niespodzianke szykujesz na ich wyjazd.

    OdpowiedzUsuń