Była dla mnie ideałem piękna, kanonem, w który tylko
ona mogła się wpasować. Jej sylwetka, długie, kasztanowe włosy i uśmiechnięte,
stalowe oczy. Jej uśmiech mówiący więcej, niż słowa, i długie, ponętne
spojrzenie wyrażające więcej uczuć niż najpiękniejsza miłosna piosenka jaką
znam.
Każdego,
przeklętego przez nią dnia, znajdowałem w niej ukojenie. W kaskadzie włosów, w
jej ramionach czy zwykłym, automatycznym geście. Dzisiejszej nocy w końcu
zdałem sobie sprawę, że miłość do niej mnie zniszczyła. Zabrała wszystko ze
sobą i spaliła mosty, żebym nie mógł już wrócić. Spoglądając na prawie nie
znaną dziewczynę leżącą obok mnie, postanowiłem wybaczyć Miley wszystko i nie
wracać już do przeszłości. Podjąłem decyzję – chcę ruszyć do przodu, chcę znaleźć
sobie dobrą dziewczynę, być może spróbuję nawet szczęścia z Taylor, bo nie znam
nikogo lepszego i delikatniejszego od niej, i przede wszystkim, naprawię
stosunki z rodziną. Muszę uporządkować swoje życie, nakierować je na
odpowiednie tory i puścić, mając nad nim kontrolę do pewnego stopnia. Powtarzałem
to już wiele razy, ale teraz dam sobie z tym radę – stanę się mężczyzną, którego zawsze chciała.
Pożegnałem
miłą dziewczynę z nadzieją, że nie wyrządziłem jej krzywdy – tego nie było mi
teraz potrzeba. Zaraz potem pognałem pod prysznic, który nie zajął mi długo,
przebrałem się w czyste ubrania i zbiegłem na dół na śniadanie w rodzinnym
gronie. Miałem dobry humor, bo dzisiejszy dzień miał być przełomem, więc
uśmiechałem się do nich i komplementowałem nową fryzurę mamy, po czym
przeprosiłem Franka i obiecałem mu lody w parku. Chyba mi wybaczył, kiedy
dodałem, że jak będę miał czas to pójdziemy też na gokarty.
Po
śniadaniu pomogłem mamie poznosić talerze, ucałowałem jej policzek i wyszedłem
z domu, wsiadając w chwilę później do czarnego mustanga. Po drodze zatrzymałem
się, żeby kupić kwiaty, drobne, białe stokrotki, potem już kierowałem się tylko
w stronę jej domu.
Zatrzymałem
się pod bramą wjazdową i nacisnąłem guzik, czekając aż się otworzy. Bałem się,
że Miley nie zechce mnie widzieć, jednak obie strony rozchyliły się, ujawniając
mi drogę podjazdową do domu. Odetchnąłem głęboko, zabierając z siedzenia bukiet
kwiatów i zadzwoniłem do jej drzwi. Otworzyła po chwili, ukazując mi się bez
cienia uśmiechu.
- Przyszedłem
przeprosić. – Wyznałem ukazując jej bukiet stokrotek, na który kąciki jej ust
rozluźniły się lekko. Wiedziałem, że nie będzie tak strasznie, jak myślałem. –
Wiem, że zachowałem się idiotycznie i chcę to naprawić Miley. Chcę w końcu
ułożyć sobie życie i dotrzymać obietnicy.
- Nick, ja też nie
jestem bez winy i uwierz mi, najchętniej wymazałabym ci pamięć, żebyś nie czuł
tego wszystkiego co ci zrobiłam. – Mówiąc to uśmiechnęła się delikatnie. –
Dlatego najlepiej będzie, jeśli zapomnisz i ja też to zrobię. Wybaczam ci ten
ostatni pocałunek, a ty wybacz mi sposób, w jaki cię potraktowałam.
- Wiesz, że się staram,
ale dla mnie to nie jest takie łatwe Miles. – Pokręciłem głową. – Ale staram
się i chcę iść w końcu naprzód.
- To dobrze. –
Uśmiechnęła się i zrobiła krok w przód, by za chwilę przytulić się do mnie. Coś
drgnęło we mnie, ale ustąpiło po chwili i byłem z tego zadowolony. Mówią, że
czas leczy wszystkie rany, więc może wyleczy też moje? – Wejdziesz?
- Ta, czemu nie. –
Przepuściłem ją w drzwiach i już w holu napotkałem się z wesołym szczekaniem
Ziggy’ego. – Jak idzie z piosenką?
- A ja ma iść? –
Zapytała w odpowiedzi, podając mi szklankę pepsi i rozkładając na stoliku nuty.
- Nadal mogę ci pomóc,
jeśli chcesz. – Zaproponowałem przesuwając palcami po strunach.
- Chcę. – Uśmiechnęła
się i ułożyła na kolanach gitarę. – Zostało mi kilka dni… Damy radę?
- Damy. – Zapewniłem ją
i dałem znak, żeby zaczęła grać, podczas gdy ja nuciłem cicho słowa jej
piosenki. Od dawna nie czułem się tak wyluzowany w jej towarzystwie i nie
starałem się jej zaimponować, choć to dużo dla mnie znaczyło. Zdaje się, że
naprawdę byłem na odpowiedniej drodze.
Późnym wieczorem siedziałem na brzegu łóżka i w
dłoniach obracałem biały kartonik z napisem „zaproszenie” na samym wierzchu.
Dokładnie przeglądałem jego treść wiele razy i gorączkowo zastanawiałem się, co
mam zrobić? Koncert akustyczny brzmi wspaniale, ale fakt, że miałem wziąć w nim
udział bez swoich braci u boku, wydawał się mniej zadowalający. Z westchnieniem
odrzuciłem snucie planów wraz z karteczką i postanowiłem, że najpierw
porozmawiam z braćmi i resztą rodziny, zanim zacznę robić coś na własną rękę.
Nawet jeśli koncert ten to nic zobowiązującego – występ bez braci u boku może
wywołać wiele kontrowersji, choć ja jestem przekonany, że do końca życia będę
grał w zespole, nigdy sam.
Położyłem się na plecach i skupiałem wzrok na
cieniach tańczących po suficie. Dzisiejszy dzień był dobry, bez kłótni,
kłopotliwych rozmów czy wymownych spojrzeń mojej rodziny. Zaczynałem wierzyć,
że naprawdę mogę dać sobie radę, że po raz pierwszy dotrzymam słowa danego
samemu sobie. Stawałem się silniejszy.
Podczas śniadania, siedząc wśród najbliższych,
zastanawiałem się, jak najlepiej przekazać im nowinę odnośnie koncertu? Nie
chciałem nikogo urazić, ale w głębi duszy skakałem z radości. Coś takiego nie
zdarza się często, szczególnie jeśli jest się członkiem zespołu. To było
wielkie wyróżnienie dla mnie i dla mojej dumy, sprawiało, że uśmiechałem się
sam do siebie.
W końcu położyłem białe zaproszenie przed siebie i
wymownie rozglądałem się po reszcie rodziny. Moi bracia na pewno na pierwszy
rzut oka domyślili się, co to jest, podczas gdy mama i tata nie zwracali na
mnie najmniejszej uwagi, to zabolało.
- Mamo… - Zacząłem
niepewnie, bo choć sytuacja między nami zmieniła się, ja starałem się to
wszystko sprowadzić z powrotem na poprzednie tory. – Zobacz, to zaproszenie dla
mnie na koncert. – Dokończywszy zdanie, Denis dopiero obrzuciła spojrzeniem
najpierw mnie, potem liścik, a następnie wzięła go do ręki i przeglądała
dokładnie jego treść.
- Nicholas, ale… Oni
zapraszają tylko ciebie, a nie Jonas Brothers. – Spojrzała na mnie zmartwionym
wzrokiem, a ja doskonale wiedziałem o co chodzi – nie chciała, żebym był
skłócony z braćmi mocniej niż dotychczas, choć teraz przynajmniej odzywali się
do mnie pojedynczymi zdaniami.
- Wiem mamo, ale…
Jeżeli Kevin i Joe nie chcą, to nie przyjmę zaproszenia. Nie chcę między nami
zgrzytów i jestem gotów je odrzucić, jeśli tylko powiedzą słowo. – Jak na
życzenie, pośród rodziny zapanowała całkowita cisza. Joe siedział z
zaciśniętymi ustami, a Kevin uśmiechał się w moją stronę. Byłem pewien, że
decyzja zapadła, a ja pojadę do Nowego Jorku. – Kev? – Zapytałem po chwili,
chcąc poznać jego zdanie na ten temat. Wytarł usta serwetką, odrzucił ją na
talerz i spojrzał na mnie, podpierając głowę na ramionach.
- Bardzo chcesz tam
jechać, co nie, młody?
- Nawet nie wiesz jak
bardzo. – Uśmiechnąłem się, wiedząc już, jaka będzie jego odpowiedź.
- To zgadzam się. –
Podał mi rękę i wrócił do jedzenia śniadania.
- A ty, Joe?
- Jestem zły i trochę
zazdrosny, że to ty dostałeś zaproszenie, ale nie stanę ci na drodze Nick. –
Spojrzał na mnie i wyciągnął rękę nad stołem. – Tylko nie narób nam wstydu.
- Obiecuję. – Zaśmiałem
się i rozejrzałem rozjarzonymi oczami po rodzinie, bo w końcu z powrotem ją
przypominaliśmy.
Zaraz po śniadaniu pobiegłem na górę i wykręciłem
numer Taylor, pomyślałem, że miło byłoby ją zobaczyć, chciałem też zaproponować
jej wspólny wyjazd do miasta, które nie śpi.
- Hej Tay, nie
zgadniesz co ci powiem! – Zacząłem nie czekając na jej powitanie.
- Może najpierw
przeprosisz? – Zapytała głosem pełnym oburzenia. No tak, przez całe to
zamieszanie, nie widzieliśmy się aż od Grammy, a przeważnie byliśmy
nierozłączni.
- Przepraszam, że się
nie odzywałem. – Dodałem zaraz, choć wiedziałem, że mój głos nie brzmiał jakbym
czuł się winny, choć czułem.
- I?
- I… I kupię ci
największe malinowe lody, jakie tylko znajdę! – Dodałem uśmiechając się, nic
nie mogło dziś popsuć mojego humoru.
- No dobra… - W
słuchawce usłyszałem jej delikatny śmiech. – To co takiego chciałeś mi
powiedzieć?
- Dostałem zaproszenie
na akustyczny koncert w Nowym Jorku!
- Nick! – Krzyknęła do słuchawki,
coś huknęło i dopiero po chwili usłyszałem ponownie jej głos. – Dlaczego dopiero
teraz mi to mówisz? To wspaniale! Nawet nie wiesz, jak się cieszę!
- Wiem, bo ja też i
chciałem zapytać, czy zechciałabyś mi tam towarzyszyć? – W słuchawce zaległa
cisza, a ja bojąc się odpowiedzi, usiadłem na łóżku. Zależało mi na tym, żeby
tam była i na myśl, że może odmówić, moje serce przyspieszyło.
- Bardzo chętnie, mój
Nicholasie.
- To super. –
Wypuściłem powietrze z ulgą. – Wylatujemy jutro pod wieczór, do zobaczenia
Swifty.
- Do jutra. – Po chwili
usłyszałem przeciągły głos w słuchawce i dotarło do mnie, że blondynka
rozłączyła się, a ja byłem tak szczęśliwy, że nawet tego nie dostrzegłem.
Przez cały dzień uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Dzisiaj wieczorem całą rodziną mieliśmy wybrać się na kolacje, tymczasem ja
zamiast się przygotowywać, siedziałem na łóżku z notatnikiem i długopisem,
próbowałem napisać coś nowego. Chciałem, żeby było to osobiste i pełne uczuć.
Chciałem zawrzeć w nowym utworze wszystkie swoje zranione uczucia. Pragnąłem,
żeby fani połączyli się ze mną i poczuli to wszystko, co ja. Dlatego patrząc na
swoją gitarę pomyślałem o uczuciach i porównywałem je do kruchych strun. Gdy
mocniej się w nie uderzy – pękają, zupełnie jak serce, gdy ktoś nie będzie
traktował go z należytym szacunkiem. Na pękniętych strunach nie można grać i to
również łączyło obie te rzeczy. Pomyślałem o Miley, pierwszy raz tego dnia i to
wprowadziło mnie w odpowiedni nastrój do pisania, dlatego oparłem gitarę na
kolanie, przejechałem po niej palcami i powoli układałem tekst, mrucząc jego
kawałki pod nosem.
- Prawda rani, ale
kłamstwa są o wiele gorsze… - Zamyśliłem się i spojrzałem na wielki księżyc za
oknem, potrzebowałem wielu bodźców, żeby napisać coś dobrego. – -To mnie rozdziera.
Próbowałem się trzymać, ale to rani zbyt mocno. Próbowałem przebaczyć, ale to nie wystarcza,
aby sprawić, żeby wszystko było w porządku… Nie możesz grać na zerwanych
strunach. Nie możesz czuć niczego,
czego twoje serce nie chce czuć. Jak mogę nadal dawać, gdy kocham cię trochę mniej niż wcześniej? - Wszystko to układało się w naprawdę dobrą piosenkę i gdy poskładałem wszystkie napisane wersy, spodobało mi się to. Byłem zadowolony, że moja wena w końcu do mnie wróciłem, a ja mogłem wyrażać uczucia poprzez swoje piosenki, wróciłem na swoje pierwotne miejsce. Byłem gotów.
czego twoje serce nie chce czuć. Jak mogę nadal dawać, gdy kocham cię trochę mniej niż wcześniej? - Wszystko to układało się w naprawdę dobrą piosenkę i gdy poskładałem wszystkie napisane wersy, spodobało mi się to. Byłem zadowolony, że moja wena w końcu do mnie wróciłem, a ja mogłem wyrażać uczucia poprzez swoje piosenki, wróciłem na swoje pierwotne miejsce. Byłem gotów.
Let
me hold you for the last time,
It's
the last chance to feel again.
But
you broke me,
Now I can't feel anything…
Now I can't feel anything…
***
Ojej, jestem tak zmęczona, że moje oczy same się zamykają... Przepraszam was z całego serca, że rozdział publikuję tak późno, po prawie miesiącu przerwy, ale maraton sprawdzianów w szkole zwalił mnie z nóg, więc wracając do domu, nie miałam ochoty ruszyć palcem. Dodatkowo też wzięłam się za odchudzanie i po miesiącu mogę pochwalić się -2cm z talii i biodrach :D
Co do rozdziału - niesprawdzony i właściwie nic się nie dzieję, ale planuję coś ciekawego na wyjeździe, więc cierpliwości!
Nowe dzieło Nicholasa to tak naprawdę James Morrison - Broken Strings, zainspirowała mnie do całego rozdziału <3
Rozdział świetny! <3 Jak każdy zresztą! Ciekawe, na jak długo Nick przestanie żyć tylko uczuciem do Miley. Myślę, że pewnie Miley nie raz jeszcze da mu nadzieję, przez co Nick znów znajdzie się w dołku. :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! <3 ~ Camille.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się - żadna nowość, jest naprawdę wspaniale :) Cieszę się, że w końcu Nick zaczął ogarniać swoje życie. Mam nadzieję, że uda mu się pogodzić z tym, że niestety wszystko z Miley już skończone. Choć wydaje mi się, że na pewno powrócisz jeszcze do tego wątku :) Czekam z niecierpliwością na to co wydarzy się na wyjeździe. A piosenka jest cudowna :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Nick wreszcie ruszy do przodu, bo ja szczerze mówiąc nienawidzę takiego że najpierw idzie do przodu a za chwilę znowu się cofa.
OdpowiedzUsuńJestem w 100% pewna, że na tym wyjeździe coś się wydarzy, coś niedobrego. Ale oby moje przeczucia były mylne ;p
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, a piosenka cudowna <33
Pozdrawiam ;*
W sumie to nie wiem co tu napisać. Rozdział jest naprawdę cudowny. Cieszę się, że Nicholas wychodzi na prostą i zaczyna od nowa. Podziwiam Twoją wspaniałą pracę. Pięknie piszesz.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny.
Pozdrawiam, Morgos < 3
Świetny rozdział kochana, świetnie rozumiem twój brak czasu i w ogóle, nie dziwię się ze tak jest, mam to samo <3. Bardzo podoba mi się ten i poprzedni, które nie skomentowałam, ale przeczytałam <3. Czekam z utęsknieniem na next ;***
OdpowiedzUsuńW końcu się opamiętał! Mam nadzieję, że tak mu pozostanie przez najbliższy czas. Ciekawa jestem, co to za niespodzianke szykujesz na ich wyjazd.
OdpowiedzUsuń