Powinienem o nią walczyć, czy raczej odpuścić i dać
sobie spokój?
Myśli te krążyły po mojej głowie od ostatniego
spotkania z Marshallem. Próbowałem dokonać właściwego wyboru, ale wszystko to
było takie skomplikowane i na swój sposób dziwne, że nie dawałem sobie sam
rady. Z jednej strony część niej mówiła mi, że powinienem nadal o nią zabiegać,
pomimo naszych nowych związków. Przecież kiedy przedstawiłem jej decyzję o
wyjeździe, wyglądała na zagniewaną, może nawet smutną. Z drugiej strony… Z tej
drugiej strony była Taylor. Dziewczyna, na której naprawdę mi zależało. Czy mogłem
w ogóle myśleć o kimś innym, mając przy sobie kogoś tak wspaniałego?
Byłem zdezorientowany. Sposób w jaki na mnie
patrzyła, kiedy uczyłem ją jej piosenki, jej uśmiech, wywracanie oczami i
zagryzanie warg, czego naprawdę nienawidziłem. Dawała mi sygnały na swój własny
sposób, a ja dostrzegałem je i odbierałem, nie przepuszczałem ani jednego z
nich. A teraz jestem z Taylor i pogubiłem się. Kogo kocham? - Już sam nie wiem.
Zapiąłem smycz na szyi Elvisa i z ulgą, że przed
domem nie panoszą się paparazzi, wyszedłem z domu. Jak to mieliśmy w zwyczaju,
skierowaliśmy się do parku, w którym mogłem spuścić psa, a on biegał i szczekał
ile tylko chciał. Kochałem jego beztroskość, czasem z chęcią bym się z nim
zamienił.
Usiadłem na ławce i patrzyłem, jak Elvis bawi się z
innym psem. Pod nosem nuciłem wcześniej napisaną piosenkę, założyłem na nos
okulary i odchyliłem głowę do tyłu. Nerwowo zagryzałem wargę. Coraz żarliwej
myślałem i marzyłem o solowej płycie.
Wydawało mi się to dobrym posunięciem, mógłbym zebrać wszystkie swoje myśli,
przelać je na papier i wypowiedzieć na głos poprzez zwrotki i refreny. Nie
musiałbym niczego naginać, ze względu na braci i zespół. Wszystko byłoby na
moich warunkach, tak, jak ja tego chcę. Jedynym mankamentem tej myśli byli moi
bracia i to, jak na to zareagują. Nie chciałem ich stracić ani urazić, ale czy
nie powinienem myśleć o swojej przyszłości, zamiast zamartwiać się wszystkim
dookoła? Westchnąłem. Poczułem się przytłoczony, jakby coś niewidzialnego
spadło na mnie i wciąż uciskało na ramiona. Wstałem z ławki i zagwizdałem na
Elvisa, który w mgnieniu oka zjawił się przy moich nogach. Zapiąłem mu smycz i
pociągnąłem w kierunku domu. Czułem, jak moje ramiona opadają z każdym krokiem
w kierunku mieszkania. Byłem przybity, miałem wszystkiego dość.
Zaraz po powrocie do domu zaszyłem się w swoim
pokoju. Komponowałem, pisałem, łaziłem po nim bez celu, myślami próbowałem
uciec od tego wszystkiego. Pod koniec dnia powoli zacząłem tracić nadzieję na
jej powrót do mnie. Pod wpływem negatywnych uczuć, napisałem kolejną piosenkę.
Kiedy ją śpiewałem, czułem, że jednak czegoś brakuje. Dopiero po jakimś czasie
zdałem sobie sprawę, że to duet, cholernie dobry duet, dla mnie i kogoś o
pięknym, mocnym głosie. Od razu pomyślałem o niej. Byłaby idealna. Jednak, czy
piosenka jest warta tego, abym znów znajdował się w jej pobliżu i wyobrażał
sobie niewiadomo co? Zaśmiałem się nerwowo, sam nie wiem. Może dam jej tym do
zrozumienia, że mi zależy?
Po ciemku zszedłem do kuchni po szklankę wody.
Usiadłem i sączyłem ją małymi łykami, kiedy do kuchni zawitał czyichś cień,
który przerodził się z sylwetkę mojego brata.
- Czemu nie śpisz? –
mruknął zaspanym głosem, a światło z lodówki oświetliło jego zaspaną twarz.
- Pisałem, myślałem… -
odpowiedziałem wymijająco, na co mruknął coś niezrozumiane i przysiadł obok
mnie na blacie.
- Słyszałem tą twoją
piosenkę, jest całkiem dobra. Tylko nie dla zespołu… - podsumował pomiędzy
łykami parującego mleka.
- Chcę ją nagrać sam. –
mruknąłem, zjeżdżając tyłkiem z blatu. – Chcę swojej płyty, Kev. – dodałem,
napotykając jego zdezorientowane spojrzenie. Jego ramiona automatycznie
podchodziły do góry i opadały w dół, na ustach zagościł nikły uśmiech.
- Nie będę stał ci na
drodze, bracie. Prawdę mówiąc… Czekałem, aż któryś z was na to wpadnie. Już
dawno chciałem odejść z zespołu. – westchnął i uśmiechnął się lekko. – Dani
jest w ciąży i chcemy się pobrać, nie sądzę, żebym znalazł czas jeszcze na
zespół.
Spojrzałem na niego
zdezorientowany. Czy rodzice wiedzą?
- Cieszę się. – poklepałem
go po ramieniu i już miałem pójść w kierunku schodów, kiedy zatrzymałem się w
połowie kroku. – I Kev? Moje gratulację, będziesz świetnym ojcem. – pokiwałem
głową i powoli wszedłem na górę do swojego pokoju. Czyli to już koniec? Koniec
wspaniałych braci Jonas? Tych czystych braci, którzy z fizyczną miłością mieli
czekać aż do ślubu? To nieprawdopodobne, niech tylko rodzice się o tym
dowiedzą.
Kolejny dzień przywitałem już o świcie. Był drętwy,
zimny i deszczowy, słońce wydawało się w ogóle nie przebijać przez szarą
warstwę chmur. Nie wiem, ile leżałem w łóżku, nie miałem ochoty w ogóle z niego
wstawać. Jakimś dziwnym cudem, jednak to zrobiłem. Wziąłem szybki prysznic,
przebrałem się i zszedłem na dół w poszukiwaniu Elvisa.
Wróciłem do domu na obiad. Siedzieliśmy wszyscy przy
stole, kiedy zadzwonił dzwonek. Rozejrzałem się dookoła. Joe droczył się z
Frankim, Kev i Danielle szeptali o czymś pomiędzy sobą, mama nakładała
jedzenie, a tata kończył czytanie gazety. Wzruszyłem ramionami i wstałem od stołu.
Za białymi drzwiami spotkała mnie nie mała niespodzianka, kiedy zobaczyłem
Taylor. Gestem zaprosiłem ją do domu i wprowadziłem do jadalni. Moja rodzina
jak zwykle przywitała ją ciepło. Swift uśmiechała się i pomagała mojej mamie,
podczas gdy ja siedziałem i uważnie śledziłem jej ruchy. Była piękna,
zdecydowanie, ale to jak się poruszała… Nie było w tym tego, co było w ruchach
Cyrus. Przełknąłem ślinę, nawet w tych błahych sprawach, porównywałem je do
siebie. Ocknąłem się, kiedy poczułem jej usta na swoich i usłyszałem zduszone
westchnienie mojej mamy. Widziałem, jak patrzyła na nas przez cały obiad i
uśmiechała się. Nie, proszę, nie rób mi
tego, mamo.
Trzymając dłonie splecione między sobą pokonywaliśmy
schody do mojego pokoju. Ledwo co zdążyłem zamknąć za sobą drzwi, a poczułem
usta Tay na swojej szyi. Stężałem i powoli obróciłem się w jej kierunku.
Zmarszczyłem brwi.
- Uwodzisz mnie, panno
Swift? – zapytałem łapiąc ją w tali. Ułożyła dłonie na moich ramionach i
uśmiechnęła się nieznacznie.
- Ależ skąd, nie
śmiałabym. – odchyliłem głowę i zaśmiałem się.
- Właśnie widzę.
Złożyłem krótki
pocałunek na jej ustach i przejechałem nosem po jej policzku. Czułem, jak
wplata palce w moje włosy i przyciąga mnie do siebie. Spleceni ze sobą,
cofaliśmy się do tyłu krok po kroku, aż opadliśmy na moje łóżko. Wiedziałem, że
podążamy w złym kierunku, ale nie potrafiłem tego przerwać. Całowałem jej usta,
dłonie, policzki, nos i szyję, a ona wodziła dłońmi po całym moim ciele.
Wypchnęła biodra w moim kierunku, co mnie całkowicie otrzeźwiło. Nie, nie
mogłem tego zrobić. Nie mogłem jej tego odebrać, nawet jeśli sama tego chce.
Pochyliłem głowę i nie patrząc na nią, przejechałem palcem po jej policzku.
Mruknęła niezadowolona i przekręciła się tak, że leżałem teraz koło niej.
- Nie chcesz mnie? –
zapytała podążając wzrokiem za swoim wskazującym palcem, którym jeździła po
mojej twarzy. Złapałem go i pocałowałem, po czym spojrzałem na nią.
- To nie tak. –
przeniosła na mnie swój wzrok, więc chcąc czy nie, musiałem coś jeszcze powiedzieć.
– Mówiłem ci, że chcę, żeby twój pierwszy raz był wyjątkowy.
- Wiem, ja tylko… -
zawiesiła głos, zmarszczyła brwi i odetchnęła głęboko, jej klatka piersiowa
obiła się o mnie przypadkowo. – Nigdy nie czułam czegoś tak silnego do
jakiejkolwiek osoby, Jonas. Kiedy nie ma cię przy mnie, czuję się jakbym
spadała… Boleśnie długo i wolno. Cokolwiek robię, gdziekolwiek jestem… Cały
czas myślę tylko i wyłącznie o tobie. – dodała szeptem i spojrzała w moje,
prawdopodobnie, przestraszone tym wyznaniem oczy. – To, co staram się ci
powiedzieć… Ja chyba cię kocham i nie potrafię nic na to poradzić. Chcę
udowodnić ci, że zależy mi na tobie, dlatego to wszystko… - pokręciła
wskazującym palcem dookoła. – Chcę dać ci wszystko, co mogę, Nick. Bez
jakichkolwiek zahamowań, bo czuję… Czuję się w pewien sposób gorsza,
niedostatecznie dobra. Boję się, że zostawisz mnie, dlatego, że nie daję ci
tego, co powinnam.
Wpatrywałem się w nią
oniemiały. Co innego mogłem zrobić po takim wyznaniu? Dotarło do mnie, że moja
miłość do niej wcale tak nie wygląda. Nie mogłem skłamać w takiej sprawie,
nigdy bym jej tego nie zrobił. A jednak… Prawdy też nie mogłem powiedzieć.
Westchnąłem. Złapałem w
dłonie jej twarz i obróciłem ją tak, by spojrzała na mnie.
- Nigdy nie myśl o
sobie, że jesteś w jakiś sposób gorsza, Swift. Do miłości nie potrzeba seksu,
nie jest przecież najważniejszy. Liczysz się ty. – uśmiechnąłem się lekko i
ucałowałem kącik jej ust. – Twoje spojrzenie, zadziorne komentarze i
niewinność, jaką roztaczasz wokół siebie. To cała ty i całkowicie mi to
wystarcza.
Wplątała się ciaśniej w
moje ciało i czułem, jak oddycha spokojnie. Pogłaskałem ją po włosach i
przyciągnąłem do siebie nawet bliżej.
- Nick… - wyszeptała w
zagłębieniu mojej szyi.
- Hm?
- Przyjdziesz na moje
urodziny?
Uśmiechnąłem się.
- Oczywiście, że tak.
***
Miesiąc czekania? Nie za dobrze! Bardzo was przepraszam, ale awaria komputera robi swoje :) Następny postaram się dodać szybciej. Ostatni rozdział nie liczył się dużym zainteresowaniem, ale co tam, przynajmniej na tamte sześć osób mogę liczyć w każdej chwili :) Dziękuję wam za to, że jesteście i nadal komentujecie to opowiadanie... Którego koniec powoli się już rysuje.
Miłego dnia <3
ajkdskdlsakdas jezusie jak ja kocham to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńjuż praktycznie nie czytam opowiadań o Jonasach, ale tego nie mogę ominąć, jest po prostu zbyt dobre.
kocham Nicka w tym opowiadaniu, no w sumie to ogólnie go kocham xDD
Niley, dajcie mi Miley i Nicka <3
Jaki koniec, co? o nie nie nie nie! ja tu potrzebuję więcej ♥♥♥
buziaki, Tusia ♥♥♥
Z każdym rozdziałem czekam tylko aż nick i miley w końcu się spotkają :______________________________:
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój sposób pisania, twój mózg, twoją twórczość po prostu perfekcja, kurde!
Cudowny*.* Tylko mam nadzieję że wyjawi jej prawde, bo udawanie to najgorsza krzywda <3 Czekam na NN :*
OdpowiedzUsuńWrr coś króciutko! Ale tak czy siak świetny i cieszę sie ze rozdział w końcu się pojawił bo już nie mogłam sie doczekać! <3
OdpowiedzUsuńI w ogóle najchętniej osobiście wyciągnęłabym Swift z łóżka Nicka i zastąpiła ją Miley, haha :D czekam z niecierpliwością na kolejny! :*
Ja chcę Miley i Nicka, a nie Swift, jakoś mi nie pasują do siebie. Świetny rozdział, koniec ?! Może blogi pomyliłaś czy coś .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam emm
Świetne opowiadanie ! Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzemu miłość jest taka trudna? Ktoś kogoś kocha, a on odwzajemnia - proste, ale nie w życiu i opowiadaniach. Tutaj też. Taylor nie pasuje mi do Nicka, ale szkoda mi jej, jak on wyzna jej prawdę o swoich uczuciach - a raczej jak ta prawda dotrze do niego. Ciekawi mnie co wymyśliłaś tam dalej z nimi. Czekam na nn. Pozdrawiam M&M
OdpowiedzUsuń