Rozdział XIII: Czuję się jakbym spadała... Boleśnie długo i wolno.

                Powinienem o nią walczyć, czy raczej odpuścić i dać sobie spokój?
                Myśli te krążyły po mojej głowie od ostatniego spotkania z Marshallem. Próbowałem dokonać właściwego wyboru, ale wszystko to było takie skomplikowane i na swój sposób dziwne, że nie dawałem sobie sam rady. Z jednej strony część niej mówiła mi, że powinienem nadal o nią zabiegać, pomimo naszych nowych związków. Przecież kiedy przedstawiłem jej decyzję o wyjeździe, wyglądała na zagniewaną, może nawet smutną. Z drugiej strony… Z tej drugiej strony była Taylor. Dziewczyna, na której naprawdę mi zależało. Czy mogłem w ogóle myśleć o kimś innym, mając przy sobie kogoś tak wspaniałego?
                Byłem zdezorientowany. Sposób w jaki na mnie patrzyła, kiedy uczyłem ją jej piosenki, jej uśmiech, wywracanie oczami i zagryzanie warg, czego naprawdę nienawidziłem. Dawała mi sygnały na swój własny sposób, a ja dostrzegałem je i odbierałem, nie przepuszczałem ani jednego z nich. A teraz jestem z Taylor i pogubiłem się. Kogo kocham? - Już sam nie wiem.
                Zapiąłem smycz na szyi Elvisa i z ulgą, że przed domem nie panoszą się paparazzi, wyszedłem z domu. Jak to mieliśmy w zwyczaju, skierowaliśmy się do parku, w którym mogłem spuścić psa, a on biegał i szczekał ile tylko chciał. Kochałem jego beztroskość, czasem z chęcią bym się z nim zamienił.
                Usiadłem na ławce i patrzyłem, jak Elvis bawi się z innym psem. Pod nosem nuciłem wcześniej napisaną piosenkę, założyłem na nos okulary i odchyliłem głowę do tyłu. Nerwowo zagryzałem wargę. Coraz żarliwej myślałem i  marzyłem o solowej płycie. Wydawało mi się to dobrym posunięciem, mógłbym zebrać wszystkie swoje myśli, przelać je na papier i wypowiedzieć na głos poprzez zwrotki i refreny. Nie musiałbym niczego naginać, ze względu na braci i zespół. Wszystko byłoby na moich warunkach, tak, jak ja tego chcę. Jedynym mankamentem tej myśli byli moi bracia i to, jak na to zareagują. Nie chciałem ich stracić ani urazić, ale czy nie powinienem myśleć o swojej przyszłości, zamiast zamartwiać się wszystkim dookoła? Westchnąłem. Poczułem się przytłoczony, jakby coś niewidzialnego spadło na mnie i wciąż uciskało na ramiona. Wstałem z ławki i zagwizdałem na Elvisa, który w mgnieniu oka zjawił się przy moich nogach. Zapiąłem mu smycz i pociągnąłem w kierunku domu. Czułem, jak moje ramiona opadają z każdym krokiem w kierunku mieszkania. Byłem przybity, miałem wszystkiego dość.

                Zaraz po powrocie do domu zaszyłem się w swoim pokoju. Komponowałem, pisałem, łaziłem po nim bez celu, myślami próbowałem uciec od tego wszystkiego. Pod koniec dnia powoli zacząłem tracić nadzieję na jej powrót do mnie. Pod wpływem negatywnych uczuć, napisałem kolejną piosenkę. Kiedy ją śpiewałem, czułem, że jednak czegoś brakuje. Dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę, że to duet, cholernie dobry duet, dla mnie i kogoś o pięknym, mocnym głosie. Od razu pomyślałem o niej. Byłaby idealna. Jednak, czy piosenka jest warta tego, abym znów znajdował się w jej pobliżu i wyobrażał sobie niewiadomo co? Zaśmiałem się nerwowo, sam nie wiem. Może dam jej tym do zrozumienia, że mi zależy?
                Po ciemku zszedłem do kuchni po szklankę wody. Usiadłem i sączyłem ją małymi łykami, kiedy do kuchni zawitał czyichś cień, który przerodził się z sylwetkę mojego brata.
- Czemu nie śpisz? – mruknął zaspanym głosem, a światło z lodówki oświetliło jego zaspaną twarz.
- Pisałem, myślałem… - odpowiedziałem wymijająco, na co mruknął coś niezrozumiane i przysiadł obok mnie na blacie.
- Słyszałem tą twoją piosenkę, jest całkiem dobra. Tylko nie dla zespołu… - podsumował pomiędzy łykami parującego mleka.
- Chcę ją nagrać sam. – mruknąłem, zjeżdżając tyłkiem z blatu. – Chcę swojej płyty, Kev. – dodałem, napotykając jego zdezorientowane spojrzenie. Jego ramiona automatycznie podchodziły do góry i opadały w dół, na ustach zagościł nikły uśmiech.
- Nie będę stał ci na drodze, bracie. Prawdę mówiąc… Czekałem, aż któryś z was na to wpadnie. Już dawno chciałem odejść z zespołu. – westchnął i uśmiechnął się lekko. – Dani jest w ciąży i chcemy się pobrać, nie sądzę, żebym znalazł czas jeszcze na zespół.
Spojrzałem na niego zdezorientowany. Czy rodzice wiedzą?
- Cieszę się. – poklepałem go po ramieniu i już miałem pójść w kierunku schodów, kiedy zatrzymałem się w połowie kroku. – I Kev? Moje gratulację, będziesz świetnym ojcem. – pokiwałem głową i powoli wszedłem na górę do swojego pokoju. Czyli to już koniec? Koniec wspaniałych braci Jonas? Tych czystych braci, którzy z fizyczną miłością mieli czekać aż do ślubu? To nieprawdopodobne, niech tylko rodzice się o tym dowiedzą.

                Kolejny dzień przywitałem już o świcie. Był drętwy, zimny i deszczowy, słońce wydawało się w ogóle nie przebijać przez szarą warstwę chmur. Nie wiem, ile leżałem w łóżku, nie miałem ochoty w ogóle z niego wstawać. Jakimś dziwnym cudem, jednak to zrobiłem. Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i zszedłem na dół w poszukiwaniu Elvisa.
                Wróciłem do domu na obiad. Siedzieliśmy wszyscy przy stole, kiedy zadzwonił dzwonek. Rozejrzałem się dookoła. Joe droczył się z Frankim, Kev i Danielle szeptali o czymś pomiędzy sobą, mama nakładała jedzenie, a tata kończył czytanie gazety. Wzruszyłem ramionami i wstałem od stołu. Za białymi drzwiami spotkała mnie nie mała niespodzianka, kiedy zobaczyłem Taylor. Gestem zaprosiłem ją do domu i wprowadziłem do jadalni. Moja rodzina jak zwykle przywitała ją ciepło. Swift uśmiechała się i pomagała mojej mamie, podczas gdy ja siedziałem i uważnie śledziłem jej ruchy. Była piękna, zdecydowanie, ale to jak się poruszała… Nie było w tym tego, co było w ruchach Cyrus. Przełknąłem ślinę, nawet w tych błahych sprawach, porównywałem je do siebie. Ocknąłem się, kiedy poczułem jej usta na swoich i usłyszałem zduszone westchnienie mojej mamy. Widziałem, jak patrzyła na nas przez cały obiad i uśmiechała się. Nie, proszę, nie rób mi tego, mamo.
                Trzymając dłonie splecione między sobą pokonywaliśmy schody do mojego pokoju. Ledwo co zdążyłem zamknąć za sobą drzwi, a poczułem usta Tay na swojej szyi. Stężałem i powoli obróciłem się w jej kierunku. Zmarszczyłem brwi.
- Uwodzisz mnie, panno Swift? – zapytałem łapiąc ją w tali. Ułożyła dłonie na moich ramionach i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Ależ skąd, nie śmiałabym. – odchyliłem głowę i zaśmiałem się.
- Właśnie widzę.
Złożyłem krótki pocałunek na jej ustach i przejechałem nosem po jej policzku. Czułem, jak wplata palce w moje włosy i przyciąga mnie do siebie. Spleceni ze sobą, cofaliśmy się do tyłu krok po kroku, aż opadliśmy na moje łóżko. Wiedziałem, że podążamy w złym kierunku, ale nie potrafiłem tego przerwać. Całowałem jej usta, dłonie, policzki, nos i szyję, a ona wodziła dłońmi po całym moim ciele. Wypchnęła biodra w moim kierunku, co mnie całkowicie otrzeźwiło. Nie, nie mogłem tego zrobić. Nie mogłem jej tego odebrać, nawet jeśli sama tego chce. Pochyliłem głowę i nie patrząc na nią, przejechałem palcem po jej policzku. Mruknęła niezadowolona i przekręciła się tak, że leżałem teraz koło niej.
- Nie chcesz mnie? – zapytała podążając wzrokiem za swoim wskazującym palcem, którym jeździła po mojej twarzy. Złapałem go i pocałowałem, po czym spojrzałem na nią.
- To nie tak. – przeniosła na mnie swój wzrok, więc chcąc czy nie, musiałem coś jeszcze powiedzieć. – Mówiłem ci, że chcę, żeby twój pierwszy raz był wyjątkowy.
- Wiem, ja tylko… - zawiesiła głos, zmarszczyła brwi i odetchnęła głęboko, jej klatka piersiowa obiła się o mnie przypadkowo. – Nigdy nie czułam czegoś tak silnego do jakiejkolwiek osoby, Jonas. Kiedy nie ma cię przy mnie, czuję się jakbym spadała… Boleśnie długo i wolno. Cokolwiek robię, gdziekolwiek jestem… Cały czas myślę tylko i wyłącznie o tobie. – dodała szeptem i spojrzała w moje, prawdopodobnie, przestraszone tym wyznaniem oczy. – To, co staram się ci powiedzieć… Ja chyba cię kocham i nie potrafię nic na to poradzić. Chcę udowodnić ci, że zależy mi na tobie, dlatego to wszystko… - pokręciła wskazującym palcem dookoła. – Chcę dać ci wszystko, co mogę, Nick. Bez jakichkolwiek zahamowań, bo czuję… Czuję się w pewien sposób gorsza, niedostatecznie dobra. Boję się, że zostawisz mnie, dlatego, że nie daję ci tego, co powinnam.
Wpatrywałem się w nią oniemiały. Co innego mogłem zrobić po takim wyznaniu? Dotarło do mnie, że moja miłość do niej wcale tak nie wygląda. Nie mogłem skłamać w takiej sprawie, nigdy bym jej tego nie zrobił. A jednak… Prawdy też nie mogłem powiedzieć.
Westchnąłem. Złapałem w dłonie jej twarz i obróciłem ją tak, by spojrzała na mnie.
- Nigdy nie myśl o sobie, że jesteś w jakiś sposób gorsza, Swift. Do miłości nie potrzeba seksu, nie jest przecież najważniejszy. Liczysz się ty. – uśmiechnąłem się lekko i ucałowałem kącik jej ust. – Twoje spojrzenie, zadziorne komentarze i niewinność, jaką roztaczasz wokół siebie. To cała ty i całkowicie mi to wystarcza.
Wplątała się ciaśniej w moje ciało i czułem, jak oddycha spokojnie. Pogłaskałem ją po włosach i przyciągnąłem do siebie nawet bliżej.
- Nick… - wyszeptała w zagłębieniu mojej szyi.
- Hm?
- Przyjdziesz na moje urodziny?
Uśmiechnąłem się.
- Oczywiście, że tak.


***
Miesiąc czekania? Nie za dobrze! Bardzo was przepraszam, ale awaria komputera robi swoje :) Następny postaram się dodać szybciej.  Ostatni rozdział nie liczył się dużym zainteresowaniem, ale co tam, przynajmniej na tamte sześć osób mogę liczyć w każdej chwili :) Dziękuję wam za to, że jesteście i nadal komentujecie to opowiadanie... Którego koniec powoli się już rysuje. 

Miłego dnia <3

7 komentarzy:

  1. ajkdskdlsakdas jezusie jak ja kocham to opowiadanie!
    już praktycznie nie czytam opowiadań o Jonasach, ale tego nie mogę ominąć, jest po prostu zbyt dobre.
    kocham Nicka w tym opowiadaniu, no w sumie to ogólnie go kocham xDD
    Niley, dajcie mi Miley i Nicka <3
    Jaki koniec, co? o nie nie nie nie! ja tu potrzebuję więcej ♥♥♥
    buziaki, Tusia ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Z każdym rozdziałem czekam tylko aż nick i miley w końcu się spotkają :______________________________:
    Uwielbiam twój sposób pisania, twój mózg, twoją twórczość po prostu perfekcja, kurde!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny*.* Tylko mam nadzieję że wyjawi jej prawde, bo udawanie to najgorsza krzywda <3 Czekam na NN :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrr coś króciutko! Ale tak czy siak świetny i cieszę sie ze rozdział w końcu się pojawił bo już nie mogłam sie doczekać! <3
    I w ogóle najchętniej osobiście wyciągnęłabym Swift z łóżka Nicka i zastąpiła ją Miley, haha :D czekam z niecierpliwością na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chcę Miley i Nicka, a nie Swift, jakoś mi nie pasują do siebie. Świetny rozdział, koniec ?! Może blogi pomyliłaś czy coś .


    Pozdrawiam emm

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne opowiadanie ! Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czemu miłość jest taka trudna? Ktoś kogoś kocha, a on odwzajemnia - proste, ale nie w życiu i opowiadaniach. Tutaj też. Taylor nie pasuje mi do Nicka, ale szkoda mi jej, jak on wyzna jej prawdę o swoich uczuciach - a raczej jak ta prawda dotrze do niego. Ciekawi mnie co wymyśliłaś tam dalej z nimi. Czekam na nn. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń