Rozdział XVII: Zawsze i na zawsze.

Obudziłem się, kiedy promienie słoneczne padały prosto na moją twarz. Mruknąłem niechętnie i przeniosłem się na bok, chcąc przytulić do siebie brunetkę, która spała jeszcze w najlepsze. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem, czyli to jednak nie był sen. Oparłem głowę na ramieniu i patrzyłem na jej rozchylone usta i spokojnie zamknięte powieki. Odgarnąłem włosy spadające swobodnie na jej czoło.
Nie mogłem uwierzyć w te wszystkie słowa i obietnice, które padły zeszłej nocy. Wydawało mi się to nierealne. Jeszcze kilka dni temu byłem przekonany, że już nigdy nie dotknę jej w sposób w jaki robiłem to tej nocy, że nie usłyszę z jej ust prawdziwych i szczerych przeprosin, ba, że nigdy nie będzie już tak samo.
A teraz wydaje mi się, że będzie nawet lepiej.

Przekręciła się na drugi bok i wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi.
- Obudziłeś mnie. – mruknęła zaspanym jeszcze głosem. Uśmiechnąłem się i położyłem rękę na jej plecach.
- Byłem cicho.
- Gapiłeś się.
Zaśmiałem się cicho i pocałowałem ją we włosy.
- Głupia jesteś.
- I ty też. – ziewnęła i uszczypnęła mnie w plecy. Obróciłem się i pociągnąłem ją za sobą tak, że leżała teraz na moim brzuchu, a wachlarz z jej włosów otulał całą moją twarz. Pocałowałem ją w usta.
- Jesteś głodna? – zapytałem, na co pokręciła głową.
- Będę się zbierać.
- Po co? – coś zakłuło mnie w głębi ciała, jakby uderzyła mnie czymś w serce.
- Po to, żeby wrócić do swojego życia. – poruszyłem się niespokojnie.
- Masz na myśli do niego? – zmarszczyłem brwi.
- Nie. Mam na myśli do domu. – powtórzyła i usiadła na łóżku, owijając się białą narzutą.
- I tak wszystko widziałem. – mruknąłem, na co przewróciła oczami i wstała.
- Idę pod prysznic.

                Rozpostarłem ramiona na boki i przeciągnąłem się po czym zszedłem na dół w samych spodenkach. I tak miałem zamiar zrobić jej śniadanie, bez względu na to, co ma zamiar zrobić, kiedy wyjdzie spod prysznica.
                Nastawiłem wodę i wrzuciłem świeże pieczywo do tostera, z lodówki wyjąłem serek, który zawsze u nas jadła, kilka warzyw, jajka i parówki. Kolejno przyrządzałem wszystko, tak jak zwykle. Serek wyłożyłem na talerzyk, warzywa pokroiłem, parówki wrzuciłem do wody, żeby się zagotowały i rozbiłem jajka na patelni. Kiedy obróciłem się, żeby położyć talerze i sztućce na stole, zobaczyłem szatynkę, opierającą się o ścianę. Uśmiechała się, a z jej oczu leciały promyki czegoś nieopisanego.
- Nie mówiłam ci przed chwilą, że nie jestem głodna? – zagadnęła podchodząc do krzesła i usiadła na nim, opierając głowę na rękach.
- Hm, jestem prawie pewien, że mówiłaś coś o powrocie do domu, a nie o jedzeniu. – błysnąłem uśmiechem w jej kierunku i zalałem gorącą wodą kawę.
- Punkt dla ciebie, Jonas.
- Myślę, że całkiem sporo ich zebrałem zeszłej nocy. – poruszałem brwiami i schyliłem się, kiedy wystawiła usta do pocałunku.
- Daj już to śniadanie, maniaku. – wywróciła oczami, jednak uśmiech nie znikał jej z twarzy, a błękitne oczy śmiały się razem z nią. Coś przyjemnego i ciepłego rozlało się po moim ciele, a serce zabiło mocniej. Uświadomiłem sobie, że dziewczyna, która siedzi przede mną, jest osobą, z którą chcę spędzić resztę swojego życia. 

                Niezręczna cisza zapanowała pomiędzy nami, kiedy nadszedł czas rozstania. Ja stałem, wbijając ręce głęboko w kieszenie jeansów, a ona nerwowo zakręcała włosy palcami. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, a kiedy już ułożyłem sobie w głowie jakieś zdanie i już miałem je wypowiedzieć, nagle wydawało mi się niezwykle głupie i zamykałem usta, zanim wydałem z siebie głos. Nerwowo przeczesałem palcami włosy i wypuściłem głośno powietrze.
- Wrócisz? – zapytałem nie spuszczając z niej oczu.
- Wrócę. – zapewniła mnie, jednak nadal nie ruszyłem się z miejsca, nie bardzo wiedząc co jeszcze mogę zrobić. Nie chciałem dać jej odejść, bo choć zapewniała, że niedługo znów się zobaczymy, bałem się, że tak się nie stanie. Pomiędzy nami było tyle złamanych obietnic, że nie wiedziałem już, w które z jej słów wierzyć. Zamyślony spuściłem wzrok w dół i podniosłem go ponownie, kiedy ułożyła dłonie na moim sercu.
- Boisz się. – stwierdziła. – Nie ufasz mi?
Przyglądałem jej się chwilę zanim odpowiedziałem. Nigdy nie przestałem jej ufać ani nawet przez myśl mi nie przeszło, że mógłbym to zrobić. Pokręciłem głową.
- Ufam, ale to boli, Miley. Wszystkie te obietnice i plany, wszystkie słowa, które sobie powierzaliśmy. Wszystko to było na nic.
Tym razem to ona pokręciła głową, a wachlarz brązowych włosów powtórzył jej ruchy. Uparcie zacisnęła usta i położyła dłonie na moich policzkach.
- Kocham cię, Nick. – siła jej spojrzenia aż raziła mnie po oczach. Było w nich coś czystego i pięknego, coś co zapowiadało przyszłość i nie pozwalało mi na jakiekolwiek wątpliwości. – Obiecuję ci, że niedługo się zobaczymy.
Schyliłem się i objąłem ją ramionami, przyciskając ją do siebie. Tak, to bolało i tak, bałem się, ale ona też. Nasze serca biły w tym samym rytmie strachu i paraliżu, a żadne z nas nie chciało puścić tej drugiej osoby. Pocałowałem jej usta i starłem kilka łez, które spływały jej po policzkach. Czułem się jakby świat zamarł wokół nas. Jakby wiatr przestał wiać, a słońce świecić. Jakby coś się kończyło, podczas gdy coś innego ma zamiar dopiero się zacząć. Nie do końca rozumiałem to uczucie, ale nie dawało mi spokoju, kiedy wypuściłem szatynkę ze swoich ramion.
- Kocham cię, Smiley. Zawsze i na zawsze. – uśmiechnąłem się lekko, choć był to ciężki dla mnie gest. Odwzajemniła mój gest i odwróciła się po czym zniknęła za białymi drzwiami. Chciałem, żeby została i przez chwilę miałem zamiar za nią biec i błagać ją o to, ale dotarło do mnie, że musi teraz zakończyć pewien okres w swoim życiu, zanim wróci do mnie i zaakceptowałem to. Bo miłość pozwala komuś odejść, żeby potem ta osoba do nas wróciła. Tak to już jest.

                Z kolejnym kubkiem gorącej, parującej kawy wróciłem na górę i odstawiłem go na biurku, po którym bezwiednie powiodłem wzrokiem. Cofnąłem się o krok. O nie. Jak mogłem zapomnieć?!
                Złapałem telefon leżący na parapecie i przycisnąłem go do ucha, uprzednio wybierając jej numer. Wpatrywałem się w czerwone pudełko leżące na biurku. To był jej prezent… Urodzinowy prezent, a ja zapomniałem, kompletnie zapomniałem. Odebrała po kilku sygnałach.
- Nick, nie powinieneś dzwonić. – szepnęła i wiedziałem, że ona już wie.
- Przepraszam, nie dałem rady. – pokręciłem głową i zamknąłem oczy, wyobrażając sobie jak musi się czuć. – Przykro mi.
- Wiem, mnie też. – westchnęła i połączenie zostało zerwane.

                Późnym wieczorem donośnie pukanie oderwało mnie od pracy nad albumem. Zdezorientowany zszedłem na dół po schodach i otworzyłem drzwi. Moje zdziwienie osiągnęło najwyższy poziom, kiedy zobaczyłem za nimi Taylor.
- Nic nie mów, tylko mnie wpuść. – obejrzała się przez ramię. Powędrowałem linią jej wzroku i zauważyłem kilkoro ludzi z aparatami, uchyliłem więc drzwi szerzej i wpuściłem ją do środka.
- Taylor, ja…
- Nie. – przerwała mi w pół słowa. – Nie przyszłam tu po to, żeby słuchać tego, co masz do powiedzenia. Choć jeden raz ty posłuchaj mnie. – stanęła naprzeciwko mnie, a po jej gestach i słowach wywnioskować można było, że wyrzuci mi teraz wszystko, co leży jej na sercu. – Chcę ci powiedzieć, że powinieneś tam być wczoraj. Powinieneś zapukać i uśmiechać się od wejścia. Obiecałeś mi, że przyjdziesz i złamałeś tą obietnicę, Nick. Nie rozumiesz, nie masz pojęcia, jak się wczoraj czułam, kiedy każdy mnie o ciebie pytał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć! – oddychała szybciej i zmarszczyła brwi w gniewie. – Wszyscy śmieli się i bawili, a ja stałam tam jak idiotka i czekałam, aż przyjdziesz! Nawet rozpłakałam się w pieprzonej łazience. – zrezygnowana pokręciła głową. – Przyszłam tu po to, żeby ci przekazać, że z nami koniec, pomimo tego, że nasz związek jeszcze się prawdziwie nie zaczął. Nie chciałam tego robić przez telefon.
Odwróciła się z zamiarem wyjścia, wyciągnąłem do niej rękę.
- Taylor, pozwól mi wytłumaczyć.
- Nie. Nie mogę w tej chwili na ciebie patrzeć, Nick. Pokochałam cię, a ty okazałeś się dokładnie taki sam, jak inni. Wiedziałam, że będą z tobą problemy, ale tak naprawdę… Nigdy nie chciałam w to wierzyć. Wiem, że zdradziłeś mnie ostatniej nocy. Nie pytaj skąd, po prostu wiem i nienawidzę cię za to. Zraniłeś mnie Nick i nie wiem, czy kiedykolwiek ci to wybaczę.
Puściłem jej dłoń i pozwoliłem jej wyjść. Nie odwróciła się i nie spojrzała na mnie, a ja byłem tak zawstydzony tym, co jej zrobiłem, że nie potrafiłem patrzeć na cokolwiek innego, prócz niej. Dziewczyna, która przez miesiące trzymała mnie przy życiu odeszła i nie wiem, czy jeszcze wróci. Nie wiem, czy mi wybaczy i czy kiedykolwiek będzie tak samo. Nie wiem, czy spojrzy jeszcze w moje oczy i nie mam pojęcia, czy zamieni ze mną jeszcze choćby jedno słowo. A to wszystko zawdzięczam sobie i mojemu zrujnowanemu sercu. Moje gratulacje, Nick, przekazałeś swój ból kolejnej osobie. Brawa. Moje gratulacje, Nick, przekazałeś swój ból kolejnej osobie. Brawa. Teraz jedź do Nowego Jorku i opowiadaj wszystkim, dlaczego twój związek z Taylor się rozpadł. Promuj koncert i kłam, że nie zraniłeś jej, nie zdradziłeś. Kłam.

***
Coś się kończy i coś zaczyna. 
Ten blog się kończy, ale kolejna historia zaczyna się w mojej głowie. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za ten rozdział, bo ja właściwie jestem z niego zadowolona. Teraz czeka nas tylko łańcuch kolejno zderzających się momentów. A do końca jakieś 3 rozdziały i epilog. 

Bardzo, bardzo proszę o opinie.

7 komentarzy:

  1. Rozdział, jak i całe opowiadanie, jest świetny. Namieszałaś z Taylor, ale tak często jest, że gdy walczymy o nasze szczęście to krzywdzimy innych. Szkoda mi jej, ale związek bez miłości nie ma szans. A Nicka ciągnie do Miley bardzooooo. Mógł w ogóle nie zaczynać z nią i pozostać na stopie koleżeńskiej. Fajnie opisujesz ich uczucia i myśli. W ogóle fajnie piszesz i czekam na nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że wpiszesz tutaj jego adres, abyśmy mogli rzucić okiem i wciągnąć się w nową historię. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski rozdział, świetnie piszesz! :) tylko pozazdrościć: ) może powinnaś się profesjonalnie zająć pisaniem? Chętnie bym kupiła Twoją książkę! :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział i nowe opowiadania! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi bardzo Tay bo nie jest tu niczemu winna, ale serce nie sługa wiele z nas to wie. Rozdział bardzo mi się podoba i szkoda, że ta historia dobiega końca, ale cieszy mnie fakt, że pojawi się następna <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam :) Na http://zakrety-losu.blogspot.com/ pojawił się kolejny rozdział, na który serdecznie cię zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uhuhuhuhuhu, dzieje się! To zdecydowanie mój ulubiony rozdział tego powiadania ;) Taylor w końcu się dowiedziała, ale myślę, że jakoś przełknie to wszystko i przebaczy Nickowi ;) Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe, fajne. Cieszę się, że akcja rozdziały idzie spokojnie, nie za szybko. Generalnie wszystko cudnie, ale czuję taki niedosyt! A tu zostały jeszcze tylko trzy rozdziały :C
    Co do błędów, to nie wyłapałam za dużo. Kilka literówek... Nie jestem z tych, którzy je wytykają palcami. Nie było ich dużo, nie rzucały się w oczy, jest ładnie :)
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń