Obudziłem
się, kiedy promienie słoneczne padały prosto na moją twarz. Mruknąłem
niechętnie i przeniosłem się na bok, chcąc przytulić do siebie brunetkę, która
spała jeszcze w najlepsze. Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem, czyli to
jednak nie był sen. Oparłem głowę na ramieniu i patrzyłem na jej rozchylone
usta i spokojnie zamknięte powieki. Odgarnąłem włosy spadające swobodnie na jej
czoło.
Nie
mogłem uwierzyć w te wszystkie słowa i obietnice, które padły zeszłej nocy. Wydawało
mi się to nierealne. Jeszcze kilka dni temu byłem przekonany, że już nigdy nie
dotknę jej w sposób w jaki robiłem to tej nocy, że nie usłyszę z jej ust
prawdziwych i szczerych przeprosin, ba, że nigdy nie będzie już tak samo.
A
teraz wydaje mi się, że będzie nawet lepiej.
Przekręciła
się na drugi bok i wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi.
- Obudziłeś mnie. –
mruknęła zaspanym jeszcze głosem. Uśmiechnąłem się i położyłem rękę na jej
plecach.
- Byłem cicho.
- Gapiłeś się.
Zaśmiałem się cicho i
pocałowałem ją we włosy.
- Głupia jesteś.
- I ty też. – ziewnęła
i uszczypnęła mnie w plecy. Obróciłem się i pociągnąłem ją za sobą tak, że
leżała teraz na moim brzuchu, a wachlarz z jej włosów otulał całą moją twarz.
Pocałowałem ją w usta.
- Jesteś głodna? –
zapytałem, na co pokręciła głową.
- Będę się zbierać.
- Po co? – coś zakłuło
mnie w głębi ciała, jakby uderzyła mnie czymś w serce.
- Po to, żeby wrócić do
swojego życia. – poruszyłem się niespokojnie.
- Masz na myśli do
niego? – zmarszczyłem brwi.
- Nie. Mam na myśli do
domu. – powtórzyła i usiadła na łóżku, owijając się białą narzutą.
- I tak wszystko
widziałem. – mruknąłem, na co przewróciła oczami i wstała.
- Idę pod prysznic.
Rozpostarłem ramiona na boki i przeciągnąłem się po
czym zszedłem na dół w samych spodenkach. I tak miałem zamiar zrobić jej
śniadanie, bez względu na to, co ma zamiar zrobić, kiedy wyjdzie spod
prysznica.
Nastawiłem wodę i wrzuciłem świeże pieczywo do
tostera, z lodówki wyjąłem serek, który zawsze u nas jadła, kilka warzyw, jajka
i parówki. Kolejno przyrządzałem wszystko, tak jak zwykle. Serek wyłożyłem na
talerzyk, warzywa pokroiłem, parówki wrzuciłem do wody, żeby się zagotowały i
rozbiłem jajka na patelni. Kiedy obróciłem się, żeby położyć talerze i sztućce
na stole, zobaczyłem szatynkę, opierającą się o ścianę. Uśmiechała się, a z jej
oczu leciały promyki czegoś nieopisanego.
- Nie mówiłam ci przed
chwilą, że nie jestem głodna? – zagadnęła podchodząc do krzesła i usiadła na
nim, opierając głowę na rękach.
- Hm, jestem prawie
pewien, że mówiłaś coś o powrocie do domu, a nie o jedzeniu. – błysnąłem
uśmiechem w jej kierunku i zalałem gorącą wodą kawę.
- Punkt dla ciebie,
Jonas.
- Myślę, że całkiem
sporo ich zebrałem zeszłej nocy. – poruszałem brwiami i schyliłem się, kiedy
wystawiła usta do pocałunku.
- Daj już to śniadanie,
maniaku. – wywróciła oczami, jednak uśmiech nie znikał jej z twarzy, a błękitne
oczy śmiały się razem z nią. Coś przyjemnego i ciepłego rozlało się po moim
ciele, a serce zabiło mocniej. Uświadomiłem sobie, że dziewczyna, która siedzi
przede mną, jest osobą, z którą chcę spędzić resztę swojego życia.
Niezręczna cisza zapanowała pomiędzy nami, kiedy
nadszedł czas rozstania. Ja stałem, wbijając ręce głęboko w kieszenie jeansów,
a ona nerwowo zakręcała włosy palcami. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, a
kiedy już ułożyłem sobie w głowie jakieś zdanie i już miałem je wypowiedzieć,
nagle wydawało mi się niezwykle głupie i zamykałem usta, zanim wydałem z siebie
głos. Nerwowo przeczesałem palcami włosy i wypuściłem głośno powietrze.
- Wrócisz? – zapytałem
nie spuszczając z niej oczu.
- Wrócę. – zapewniła mnie,
jednak nadal nie ruszyłem się z miejsca, nie bardzo wiedząc co jeszcze mogę
zrobić. Nie chciałem dać jej odejść, bo choć zapewniała, że niedługo znów się
zobaczymy, bałem się, że tak się nie stanie. Pomiędzy nami było tyle złamanych
obietnic, że nie wiedziałem już, w które z jej słów wierzyć. Zamyślony
spuściłem wzrok w dół i podniosłem go ponownie, kiedy ułożyła dłonie na moim
sercu.
- Boisz się. –
stwierdziła. – Nie ufasz mi?
Przyglądałem jej się
chwilę zanim odpowiedziałem. Nigdy nie przestałem jej ufać ani nawet przez myśl
mi nie przeszło, że mógłbym to zrobić. Pokręciłem głową.
- Ufam, ale to boli,
Miley. Wszystkie te obietnice i plany, wszystkie słowa, które sobie
powierzaliśmy. Wszystko to było na nic.
Tym razem to ona
pokręciła głową, a wachlarz brązowych włosów powtórzył jej ruchy. Uparcie
zacisnęła usta i położyła dłonie na moich policzkach.
- Kocham cię, Nick. –
siła jej spojrzenia aż raziła mnie po oczach. Było w nich coś czystego i
pięknego, coś co zapowiadało przyszłość i nie pozwalało mi na jakiekolwiek
wątpliwości. – Obiecuję ci, że niedługo się zobaczymy.
Schyliłem się i objąłem
ją ramionami, przyciskając ją do siebie. Tak, to bolało i tak, bałem się, ale
ona też. Nasze serca biły w tym samym rytmie strachu i paraliżu, a żadne z nas
nie chciało puścić tej drugiej osoby. Pocałowałem jej usta i starłem kilka łez,
które spływały jej po policzkach. Czułem się jakby świat zamarł wokół nas.
Jakby wiatr przestał wiać, a słońce świecić. Jakby coś się kończyło, podczas
gdy coś innego ma zamiar dopiero się zacząć. Nie do końca rozumiałem to
uczucie, ale nie dawało mi spokoju, kiedy wypuściłem szatynkę ze swoich ramion.
- Kocham cię, Smiley.
Zawsze i na zawsze. – uśmiechnąłem się lekko, choć był to ciężki dla mnie gest.
Odwzajemniła mój gest i odwróciła się po czym zniknęła za białymi drzwiami.
Chciałem, żeby została i przez chwilę miałem zamiar za nią biec i błagać ją o
to, ale dotarło do mnie, że musi teraz zakończyć pewien okres w swoim życiu,
zanim wróci do mnie i zaakceptowałem to. Bo miłość pozwala komuś odejść, żeby
potem ta osoba do nas wróciła. Tak to już jest.
Z kolejnym kubkiem gorącej, parującej kawy wróciłem
na górę i odstawiłem go na biurku, po którym bezwiednie powiodłem wzrokiem.
Cofnąłem się o krok. O nie. Jak mogłem zapomnieć?!
Złapałem telefon leżący na parapecie i przycisnąłem
go do ucha, uprzednio wybierając jej numer. Wpatrywałem się w czerwone pudełko
leżące na biurku. To był jej prezent… Urodzinowy prezent, a ja zapomniałem,
kompletnie zapomniałem. Odebrała po kilku sygnałach.
- Nick, nie powinieneś
dzwonić. – szepnęła i wiedziałem, że ona już wie.
- Przepraszam, nie
dałem rady. – pokręciłem głową i zamknąłem oczy, wyobrażając sobie jak musi się
czuć. – Przykro mi.
- Wiem, mnie też. –
westchnęła i połączenie zostało zerwane.
Późnym wieczorem donośnie pukanie oderwało mnie od
pracy nad albumem. Zdezorientowany zszedłem na dół po schodach i otworzyłem
drzwi. Moje zdziwienie osiągnęło najwyższy poziom, kiedy zobaczyłem za nimi
Taylor.
- Nic nie mów, tylko
mnie wpuść. – obejrzała się przez ramię. Powędrowałem linią jej wzroku i
zauważyłem kilkoro ludzi z aparatami, uchyliłem więc drzwi szerzej i wpuściłem
ją do środka.
- Taylor, ja…
- Nie. – przerwała mi w
pół słowa. – Nie przyszłam tu po to, żeby słuchać tego, co masz do powiedzenia.
Choć jeden raz ty posłuchaj mnie. – stanęła naprzeciwko mnie, a po jej gestach
i słowach wywnioskować można było, że wyrzuci mi teraz wszystko, co leży jej na
sercu. – Chcę ci powiedzieć, że powinieneś tam być wczoraj. Powinieneś zapukać
i uśmiechać się od wejścia. Obiecałeś mi, że przyjdziesz i złamałeś tą
obietnicę, Nick. Nie rozumiesz, nie masz pojęcia, jak się wczoraj czułam, kiedy
każdy mnie o ciebie pytał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć! – oddychała szybciej
i zmarszczyła brwi w gniewie. – Wszyscy śmieli się i bawili, a ja stałam tam
jak idiotka i czekałam, aż przyjdziesz! Nawet rozpłakałam się w pieprzonej
łazience. – zrezygnowana pokręciła głową. – Przyszłam tu po to, żeby ci
przekazać, że z nami koniec, pomimo tego, że nasz związek jeszcze się
prawdziwie nie zaczął. Nie chciałam tego robić przez telefon.
Odwróciła się z
zamiarem wyjścia, wyciągnąłem do niej rękę.
- Taylor, pozwól mi
wytłumaczyć.
- Nie. Nie mogę w tej
chwili na ciebie patrzeć, Nick. Pokochałam cię, a ty okazałeś się dokładnie
taki sam, jak inni. Wiedziałam, że będą z tobą problemy, ale tak naprawdę…
Nigdy nie chciałam w to wierzyć. Wiem, że zdradziłeś mnie ostatniej nocy. Nie
pytaj skąd, po prostu wiem i nienawidzę cię za to. Zraniłeś mnie Nick i nie
wiem, czy kiedykolwiek ci to wybaczę.
Puściłem jej
dłoń i pozwoliłem jej wyjść. Nie odwróciła się i nie spojrzała na mnie, a ja
byłem tak zawstydzony tym, co jej zrobiłem, że nie potrafiłem patrzeć na cokolwiek
innego, prócz niej. Dziewczyna, która przez miesiące trzymała mnie przy życiu
odeszła i nie wiem, czy jeszcze wróci. Nie wiem, czy mi wybaczy i czy
kiedykolwiek będzie tak samo. Nie wiem, czy spojrzy jeszcze w moje oczy i nie
mam pojęcia, czy zamieni ze mną jeszcze choćby jedno słowo. A to wszystko
zawdzięczam sobie i mojemu zrujnowanemu sercu. Moje gratulacje, Nick,
przekazałeś swój ból kolejnej osobie. Brawa. Moje gratulacje, Nick,
przekazałeś swój ból kolejnej osobie. Brawa. Teraz jedź do Nowego Jorku i
opowiadaj wszystkim, dlaczego twój związek z Taylor się rozpadł. Promuj koncert
i kłam, że nie zraniłeś jej, nie zdradziłeś. Kłam.
***
Coś się
kończy i coś zaczyna.
Ten blog się
kończy, ale kolejna historia zaczyna się w mojej głowie. Mam nadzieję, że nie
zabijecie mnie za ten rozdział, bo ja właściwie jestem z niego zadowolona.
Teraz czeka nas tylko łańcuch kolejno zderzających się momentów. A do końca
jakieś 3 rozdziały i epilog.
Bardzo,
bardzo proszę o opinie.
Rozdział, jak i całe opowiadanie, jest świetny. Namieszałaś z Taylor, ale tak często jest, że gdy walczymy o nasze szczęście to krzywdzimy innych. Szkoda mi jej, ale związek bez miłości nie ma szans. A Nicka ciągnie do Miley bardzooooo. Mógł w ogóle nie zaczynać z nią i pozostać na stopie koleżeńskiej. Fajnie opisujesz ich uczucia i myśli. W ogóle fajnie piszesz i czekam na nowe opowiadanie. Mam nadzieję, że wpiszesz tutaj jego adres, abyśmy mogli rzucić okiem i wciągnąć się w nową historię. Pozdrawiam M&M
OdpowiedzUsuńSuper :) czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział, świetnie piszesz! :) tylko pozazdrościć: ) może powinnaś się profesjonalnie zająć pisaniem? Chętnie bym kupiła Twoją książkę! :) czekam z niecierpliwością na następny rozdział i nowe opowiadania! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi bardzo Tay bo nie jest tu niczemu winna, ale serce nie sługa wiele z nas to wie. Rozdział bardzo mi się podoba i szkoda, że ta historia dobiega końca, ale cieszy mnie fakt, że pojawi się następna <3
OdpowiedzUsuńWitam :) Na http://zakrety-losu.blogspot.com/ pojawił się kolejny rozdział, na który serdecznie cię zapraszam!
OdpowiedzUsuńUhuhuhuhuhu, dzieje się! To zdecydowanie mój ulubiony rozdział tego powiadania ;) Taylor w końcu się dowiedziała, ale myślę, że jakoś przełknie to wszystko i przebaczy Nickowi ;) Czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńCiekawe, fajne. Cieszę się, że akcja rozdziały idzie spokojnie, nie za szybko. Generalnie wszystko cudnie, ale czuję taki niedosyt! A tu zostały jeszcze tylko trzy rozdziały :C
OdpowiedzUsuńCo do błędów, to nie wyłapałam za dużo. Kilka literówek... Nie jestem z tych, którzy je wytykają palcami. Nie było ich dużo, nie rzucały się w oczy, jest ładnie :)
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam