Rozdział XV: Przepraszam.



                Mogłem sobie wmawiać, że to nic dla mnie nie znaczyło, ale to okazałoby się kłamstwem. Mogłem łudzić się, że wszystko jakoś się ułoży, ale sam nie potrafiłem w to uwierzyć. Przez ostatnie dni czułem, że się duszę. Jakby coś niewidocznego zaciskało się na moim gardle i nie pozwalało oddychać. Za każdym razem z tym walczyłem, ale w środku swojego ciała, tam, gdzie powinno znajdować się serce, czułem pustkę. Całe moje ciało tkwiło w czyimś martwym uścisku, z którego nie do końca potrafiłem się wyplątać. Właściwie, nie wiedziałem też, jak to zrobić.  
                Starałem się normalnie funkcjonować, ale nie mogłem powstrzymać myśli, które dryfowały ku brunetce, którą kilka dni temu trzymałem w ramionach. Zamykając oczy, widziałem ją, kiedy stoi ze mną na plaży, z rozwianymi włosami i zaczerwienionymi policzkami. W uszach wciąż dźwięczał mi jej słodki śmiech. Nic nie mogłem poradzić na to, że nieważne co robiłem i o czym myślałem, zawsze to wszystko sprowadzało się do niej. Do dziewczyny, którą raz pokochałem, i którą kocham nadal.
           Ociężale podniosłem się z łóżka i przetarłem zmęczone oczy. Kolejną noc ledwo co zmrużyłem oczy i byłem już tym wykończony. Spojrzałem na zegarek, było krótko po 8. Napiłem się wody, ubrałem koszulkę, spodnie i buty do biegania, po czym cicho wymknąłem się z domu, przekonany, że rodzice jeszcze śpią. Włożyłem słuchawki do uszu i pogłośniłem muzykę na maksa, po czym z szybkiego marszu przeszedłem do truchtu.  

                - Stary, nie wiem, co robić. – podsumowałem, kozłując pomarańczową piłką po swojej prawej stronie. – Czuję się, jakby coś trzymało mnie w dłoni i zaciskało pięść coraz mocniej z każdą jebaną minutą kolejnego dnia.
- Nick, musisz wyluzować. – stwierdził, wytrącając mi piłkę z dłoni. – To cię wykończy, jeśli tego nie zrobisz.
- Marsh, dobrze wiesz, że to nie jest takie łatwe. – dodałem, przejmując piłkę, obróciłem się kilka razy i rzuciłem nią do kosza. – Potrzebuję jej. – pochyliłem się i oparłem dłonie na kolanach. Marshall obrócił się i poklepał mnie po plecach.
- Więc prześpij się z nią. – mruknął, odsunął się i z miejsca rzucił do kosza. – Słyszałem, że po całym tym pilatesie jest… Gibka. – poruszał brwiami w górę i dół jak bohater jakiejś bajki.
- Oszalałeś? Oboje kogoś mamy, ja… Nie mógłbym zrobić tego Taylor, ani nawet jemu.
- Ale on tobie mógł? – zapytał z podniesioną brwią. Westchnąłem i pokręciłem głową, nagle poczułem się bardziej zmęczony, niż kiedykolwiek, a miałem spotkać się jeszcze z Miley.
- Muszę się zbierać. – zmieniłem temat i wrzuciłem wszystkie swoje rzeczy do torby, którą przewiesiłem przez ramię. Zatrzymałem się jednak kilka kroków dalej. – Ja nie umiem ranić, Marshall. – rzuciłem przez ramię.

                Zatrzymałem samochód pod jej domem równo o piętnastej. Wykonałem kilka wdechów i wydechów, po czym odchyliłem głowę i oparłem ją o zagłówek. Czułem się wykończony, bez energii, zupełnie jakbym był wyprany z jakichkolwiek emocji. Pokręciłem jednak głową i wysiadłem, a z tylnego siedzenia zabrałem gitarę. Odwróciłem się, czując, że ktoś na mnie patrzy i uśmiech sam rozkwitł na mojej twarzy, kiedy zauważyłem ją stojącą w drzwiach. Uśmiechała się lekko i wyglądała naprawdę dobrze. Promieniała.
- Cześć. – rzuciłem, składając pocałunek na jej policzku.
- Hej. – złapała mnie za rękę i wprowadziła do domu. – Chcę ci kogoś przedstawić.
Zmarszczyłem brwi. Czy my czasem nie mieliśmy pisać? Zdezorientowany podążałem jej krokami do salonu, aż stanąłem w miejscu, widząc go stojącego przy oknie. Muszę przyznać, był ogromny i biła od niego pewna aura, sam nie wiem, czym do końca była. Widziałem go wcześniej, ale nie z bliska i sam nie wiem, ale chyba nie chciałem go poznać.
                Stanąłem pewniej na nogach i czekałem, aż się odwróci. Serio, czułem się jakbym był w filmie i czekał w napięciu na najważniejsze zdanie, które przesądzi o reszcie fabuły.
- Miło mi cię poznać. – przemówił w końcu, nawet nie zauważyłem, kiedy przysunął się i wyciągnął rękę w moim kierunku. – Liam.
- Nick. – potrząsnąłem pewnie jego ręką i zacisnąłem usta. Czułem, że moje serce bije mocniej, chyba denerwowała mnie jego obecność tutaj.
- Z przyjemnością bym został, ale spieszę się na plan. – odetchnąłem z ulgą. – Mam nadzieję, że wkrótce znów się poznamy. – uśmiechnął się i obrócił na pięcie po czym objął Miley i wpił się zachłannie w jej usta. Nie odrywał jednak wzroku ode mnie, wręcz przeciwnie, to ja obróciłem głowę, by tego nie oglądać. To jasne, że zaznacza swoje terytorium, jest jak pies sikający na swoim ogródku. Prędzej, czy później i tak wejdzie w swoje własne kałuże.
                Mój nastrój ponownie się zmienił, byłem przygnębiony i wściekły jednocześnie.

                Odkąd drzwi za Hemsworthem zamknęły się i przeszliśmy do salonu, usiadłem na kanapie i ani razu nie otworzyłem ust. Po prostu wgapiałem się w stół, nie wiedząc co powiedzieć. Zostawić to i przejść do piosenki? Nie potrafiłem tego zrobić. Zawiesiłem głowę na ramionach i westchnąłem. Spojrzałem na nią kątem oka.
- Chyba powinienem się zbierać.
- Hę? – szepnęła odrywając wzrok od ściany i spojrzała na mnie. – Dlaczego? Nie chcesz już pisać?
- Nie. – pokręciłem głową. – Muszę iść. – odpowiedziałem z pewnością w głosie i siłą woli podniosłem się z kanapy, tak naprawdę chciałem zostać przy niej, nieważne co.
- Dlaczego? – pytaniem zatrzymała mnie, kiedy stałem już w przejściu. Zamknąłem oczy i zacisnąłem dłonie z taką siłą, jakiej nigdy bym w to nie włożył.
- Bo to boli. Nie rozumiesz jak bardzo mnie to niszczy każdego dnia. Ty siedzisz tu i jesteś cała w skowronkach, a ja jestem kilka ulic dalej i jestem załamany, cholernie zły i wściekły. I bezradny. Bo pomimo wszystkiego co czuję, wiem, że go kochasz i nie potrafię tego zmienić. Zostawiłaś po sobie dziurę w moim sercu, a teraz zachowujesz się jakbyśmy nigdy dla siebie nic nie znaczyli. Ja tak nie potrafię, Miley. Zawsze będziesz coś dla mnie znaczyła. A to coś, to bardzo dużo. – zacisnąłem szczękę, czułem, że i tak powiedziałem już za dużo. Powinienem wyjść, ale coś trzymało mnie w miejscu i nie pozwalało się ruszyć.
- Myślisz, że mnie to nie boli, Nick? – zapytała cicho. Wiedziałem, że prawdopodobnie zaraz się rozpłacze, ale powstrzymywałem się od tego, by do niej podejść. Wybaczyłbym jej wtedy wszystko, a teraz nie mogę. Nie mogę tego zrobić. – Szczęście może być tylko pozorne, Nicky. Może ci się wydawać, że ze mną wszystko porządku, ale to tylko pozory. Widziałeś mnie i Liama, ale nie wiesz, jak między nami jest, kiedy on wraca do domu z planu. Kiedy spóźnia się na umówione spotkania, albo w ogóle nie przychodzi, nawet mnie o tym nie informując…
- I po co o tym mówisz? Ma mi być przykro? Mam ci współczuć? Tego właśnie chcesz?
- Nie, chcę ci powiedzieć, że mnie też to przytłacza, to wszystko…
- Moja miłość do ciebie cię przytłacza? Naprawdę to powiedziałaś? – byłem wściekły, obróciłem się w jej stronę i czułem, jak moje serce bije mocniej, a ciało drży. – W takim razie przepraszam. Przepraszam, że pokochałem cię dwa lata temu i nie mogę o tym zapomnieć. Przepraszam, że dla mnie zawsze istniałaś tylko ty. Przepraszam, że przynosiłem ci kwiaty i robiłem wszystko, żebyś czuła się przy mnie bezpieczna. Przepraszam, że znosiłem twoje humorki i zawsze byłem przy tobie, kiedy tego potrzebowałaś. Przepraszam, że kochałem cię tydzień temu, wczoraj i przepraszam, że kocham cię także w tej chwili i prawdopodobnie kiedy stąd wyjdę, będę kochał cię nadal. I co najważniejsze, przepraszam za to, co zrobię zaraz. – złapałem w dłonie jej drobną twarz i przycisnąłem swoje usta do jej. Złapałem dłonią jej głowę i przybliżyłem ją do siebie, drugą rękę pozostawiając na talii. Powiodła rękoma po moich ramionach i zaplotła je z tyłu mojej szyi. Już zapomniałem, jak słodko smakują jej usta. Wiedziałem, że prawdopodobnie to nasz ostatni raz, dlatego nie pozwalałem jaj odsunąć się choćby na centymetr. Potrzebowałem jej całym sobą, w tej chwili to wszystko, co miałem. Poczułem, że drży, więc odsunąłem się i spojrzałem na nią. W jej oczach widziałem tylko ból, nic więcej. Te piękne, niebieskie oczy, które kiedyś wpatrywały się we mnie ze wszystkim co najlepsze, teraz były wypełnione tylko bólem.
- Przykro mi. – szepnąłem zanim wypuściłem ją z ramion. Odwróciłem się i wyszedłem, nie spojrzałem na nią ani razu więcej, ani nie obejrzałem się przez ramię. Po prostu wsiadłem do samochodu i odjechałem. Zgaduję, że nie napiszemy już razem piosenki.

                 Sam nie wiem, jak dotarłem do domu. Czułem się, jakbym błądził we śnie. Zamknąłem drzwi, minąłem Joe i Kevina, wściekle wciskających guziki na padzie od konsoli, przeczytałem kartkę od rodziców – wyjechali na weekend z Frankim, i zamknąłem drzwi od swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i oddychałem ciężko. Zamykałem i otwierałem oczy raz za razem. Przypominałem sobie wszystkie te chwile, które razem spędziliśmy i mimowolnie zacisnąłem mocniej usta. Chciałem krzyczeć i płakać jednocześnie. W końcu nie mogłem złapać oddechu.

                Odsunąłem prezent dla Taylor i spojrzałem na komórkę. Szykowałem się, żeby wyjść na miasto z Marshallem i paroma innymi znajomymi, napisałem więc do Tay, w odpowiedzi dostałem jednak tylko krótkie „Jestem zajęta”. Wzruszyłem ramionami. Pewnie robi ostatnie poprawki przed swoimi jutrzejszymi urodzinami.
                Wyszedłem przed dom w chwili, gdy taksówka się przed nim zatrzymała. Podałem adres klubu i wygodnie rozsiadłem się na siedzeniu, oczami śledziłem światła latarni, które mijaliśmy. Myślami byłem daleko.
                Klub był przeładowany zarówno zwykłymi ludźmi, jak i gwiazdami. Ale czemu się dziwić, w końcu piątek, w weekend nie szykuje się żadna gala ani impreza, każdy chce w końcu odpocząć. Przywitałem się z paroma znajomymi z branży i ruszyłem do strefy zamkniętej, to tam zazwyczaj spędzaliśmy czas.
                Chłopaki już raczyli się drinkami i shotami, ja tylko tępo rozglądałem się dookoła. Nie wiem, po co tu przyszedłem, powinienem był siedzieć w domu.
- Wyluzuj. – usłyszałem nad uchem i przekręciłem głowę, spoglądając na Marshalla.
- Nie mogę. – wywrócił oczami.
- Ta baba wpędzi cię do grobu. – westchnął. – Spójrz jakie śliczne dziewczyny są dookoła, dlaczego przejmujesz się tylko tą jedną, kiedy naokoło jest ich tyle?
- Bo tylko tą jedną kocham.
- Taa, rozumiem, ale rozejrzyj się. Nikt nie każe ci pieprzyć każdej, która tu stoi, ale możesz się trochę pobawić. – poklepał mnie po ramieniu. Ma rację, czas na zabawę, wychyliłem pierwszy kieliszek wódki.

                Muzyka była głośna, emocje tańczyły na mojej twarzy i ciele, a nieznajoma dziewczyna ocierała się o mnie. Mimowolnie odchyliłem głowę i dłońmi jeździłem po jej plecach, nisko nad pośladkami. Nie myślałem o niczym, ani o nikim, dopóki zza wpół przymkniętych powiek nie zobaczyłem jej. Białe spodnie przyciskały się do jej pośladków, a świecąca bluzka ściskała jej piersi ze sobą. Jak zwykle włosy otaczały całe jej drobne ramiona.
                Zauważyła mnie.
                Nie odwróciłem wzroku.
             Patrzyłem i zbliżałem się do niej powolnymi krokami. Biały dym rozstał rozpuszczony po całym klubie, gwarantując nam trochę prywatności. Przyciągnąłem ją do siebie, zapominając o całym tym gównie, które wydarzyło się wcześniej. Prawdopodobnie jutro nie będę pamiętał tej chwili przez alkohol, który w siebie wlałem, ale liczy się teraz.
           Odwróciła się do mnie plecami i zaczęła się ruszać. Jest jeszcze piękniejsza niż zwykle. Odgarnąłem włosy z jej szyi i zauważyłem, jak dreszcze przebiegają po jej nagich ramionach. Zbliżyłem się i odcisnąłem usta na jej szyi. Naprężyła się, a ja położyłem dłonie na jej nagim brzuchu i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Wiem, że to złe, ale nie potrafiłem się oprzeć. Każda komórka mojego ciała jej potrzebowała. Dosłownie, każda. 


***
Trochę to trwało, ale moja wena się zbuntowała... W następnym rozdziale planuję punkt kulminacyjny opowiadania i mam nadzieję, że napiszę go w miarę szybko. Już sama nie mogę się doczekać :)

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny ,bardzo mi się podoba czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niley, Niley, Niley! <3 <3 <3 O tak, jestem jak najbardziej za i bardzo mi się podoba, haha. :D Czekam niecierpliwie na kolejny!!! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Swieny kochanie, uwielbiam jak piszesz o uczucich wewnątrz człowieka jest to tak prawdziwe <3 Czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku wspanialy ! Niley *,* Uwielbiam twoje opowiadania . Czelam na nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow. Cudowny, nieźle to komplikujesz ale to jest świetne :D weny kochana

    Em

    OdpowiedzUsuń
  6. Przed chwilą otworzyłam bloga i zaczęłam czytać rozdział XV i powiem, że zaskoczyłaś mnie.
    Zazwyczaj nie czytuje blogów o sławach, więc, gdy zobaczyłam dobrze mi znane imiona, to pomyślałam "o nie, nie, nie będę tego czytać". Jednak Twój styl pisania mnie urzekł. Serio, piszesz wspaniale! W sieci jest mnóstwo blogów, ale nie wiele osób wie co chce napisać, jak chce to zrobić no i ma talent, i warsztat - te wszystkie elementy Ty masz.
    Dobra, biorę się do czytania od początku!
    Buziaki, Raven
    http://ponad-czasem-raven.blogspot.com/ Zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspanialy !
    Uwielbiam twojego bloga. Pisz szybko kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczęłam wczoraj czytać Twojego bloga. Jest boski dziewczyno! Nigdy jeszcze takiego nie czytałam. Z każdym rozdziałem co raz bardziej wcielam się w Twoje postacie i ich uczucia. Nie kończ nigdy pisać, masz wieki talent! Twoja Nowa fanka :d

    OdpowiedzUsuń